Jesteś moja dzikusko. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница
PROLOG
Lidia Barańska, z domu Tolland, wjechała z rozmachem na podjazd domu rodziców. Zapowiedziała wcześniej swój przyjazd ostrym: „Koniecznie muszę z wami porozmawiać”. Dostrzegła przy wejściu siwą głowę ojca. Antoni Tolland, pomimo siedemdziesiątki na karku, wciąż wyglądał całkiem interesująco, stał prosto, nie garbił się, a jego niebieskie oczy patrzyły przenikliwie na wysiadającą z samochodu córkę.
– Cześć, tato! – Lidia odgarnęła rude włosy i nacisnęła guzik pilota.
– Czemu jesteś taka zdenerwowana, dziecko? – Antoni uśmiechnął się łagodnie.
– Ech, mam już dość. Muszę z wami porozmawiać, Dominika doprowadza mnie do szału!
– Nie unoś się, Lidziu, mama już szykuje dla ciebie coś pysznego.
– Łatwo ci mówić – mamrotała Lidia, wchodząc za ojcem do domu. – Nie wiem, w kogo się wdałam z nerwami, ale na pewno nie w ciebie, oazo spokoju.
Antoni Tolland uśmiechnął się pod nosem, słysząc utyskiwania córki, ale nic nie odpowiedział. On doskonale wiedział, po kim jego dziecko odziedziczyło temperament.
– Co tam, kochanie, co się dzieje? – Natalia Tolland uściskała córkę. – Chodź, upiekłam szarlotkę, jabłka z ogrodu, mam też pyszną białą herbatę, twoją ulubioną.
– Coś nie tak z Domi – mruknął w kierunku żony Antek.
Ta dała mu znak oczami, aby na razie pozwolił wygadać się córce.
– Dominika ma chłopaka! – Lidka usiadła ciężko na krześle przy dębowym kuchennym stole.
– Kochanie, Dominisia ma osiemnaście lat, to chyba normalne.
– Ale ten chłopak nie jest odpowiedni dla niej!
Antoni zerknął na żonę i zagryzł policzek od środka.
– Czemu tak sądzisz? – spytał wzburzoną córkę, opychającą się domową szarlotką.
– To jakiś długowłosy rockers. I wariat. Ciągle się kłócą. Dominika przez niego płacze, ale gdy próbuję zareagować, od razu go broni i nie daje powiedzieć o nim złego słowa. Nie wiem, co robić.
– Młodzi często się kłócą, Lidziu. Zapomniałaś o swoich rozstaniach z Jackiem? I o powrotach, naturalnie.
– Ale to moje dziecko. Zawsze daję jej za przykład wasz związek. Wiecie, że jest do was bardzo przywiązana. Mamo, tato… – Lidia spojrzała na rodziców zielonymi oczami swej matki – porozmawiajcie z nią, wytłumaczcie. Opowiedzcie o swojej miłości, o początkach, jak się poznaliście, o spokojnym i pełnym zaufania związku.
Antoni zaczął się wiercić na krześle, jakby siedział na rozżarzonych węglach. Za to Natalia uśmiechnęła się szeroko.
– To nie jest dobry pomysł – wymamrotał starszy mężczyzna.
– Tak uważasz? – Jego żona zmrużyła oczy.
Wiedział, że to zielone spojrzenie pochłonęło go już dawno temu i teraz… teraz też miało nad nim nieograniczoną władzę.
– Mieliśmy zachować się dydaktycznie – burknął.
– I zachowamy. Nasza opowieść spełni swoją rolę – odparła z przekonaniem drobna kasztanowowłosa kobieta.
– O czym wy tam szepczecie? Pomożecie mi czy nie? – Lidia zjadła dwa kawałki ciasta, wypiła herbatę i patrzyła w oczekiwaniu na rodziców.
Natalia wzięła głęboki wdech.
– Oczywiście, że ci pomożemy. Jesteś naszą córką. Opowiemy ci historię pewnego złego chłopaka i jego dzikuski. A wówczas… może zrozumiesz, że pozory czasami mylą i nie zawsze warto sprzeciwiać się temu, co gdzieś tam jest zapisane i po prostu musi się spełnić…
Zaczęło się tak niespodziewanie… Zanim się zorientowałem, już tkwiłem w tym tak głęboko, że nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Zburzyło to wszystko, co do tej pory zbudowałem wokół siebie, ten mur obojętności, pogardy dla świata i innych ludzi, pokazało moją prawdziwą twarz, moje uczucia, których sam nie byłem świadomy i których, co najważniejsze, nie chciałem nigdy nikomu pokazać. A wszystko przez jeden telefon…
ROZDZIAŁ 1
Patrzyłem na moją matkę, ściskającą mocno słuchawkę, podczas gdy jej twarz zrobiła się biała jak śnieg.
– Kiedy? – Usłyszałem jej szept. – Jak to się stało? – Jej twarz przypominała maskę. – Dobrze, jutro przyjadę – dokończyła.
– Co się stało, mamo? – zapytałem zaniepokojony.
– Pamiętasz ciocię Ewę?
– Ciotkę Evitę? Jasne, co ona znowu wymyśliła?
Taaak – pomyślałem – albo kolejny facet, z którym wyjechała w podróż życia, która nie do końca się nią okazała, albo znowu nie miała kasy, albo – co gorsza – kolejny raz potrzebowała naszego prawnika. Ciotka Ewa, zwana przez wszystkich Evitą, tak naprawdę nie była moją ciotką, tylko przyjaciółką mojej matki. Od zawsze. I od zawsze pakowała się w kłopoty, a moja matka ciągle ją z tych kłopotów wyciągała.
– Ciocia zginęła w wypadku samochodowym, muszę natychmiast jechać do Krakowa.
– Jak to w wypadku? Co się właściwie stało, mamo? – Byłem bardziej zmartwiony faktem, że wiedziałem, kim jest, a teraz już była dla mamy ciotka Evita, niż jej śmiercią.
– Och, nie wiem dokładnie, pojechała z kimś na Słowację na narty i wypadli z wielką szybkością z zakrętu, nie miała zapiętych pasów, zginęła na miejscu. Tony, muszę tam jechać, ona nie ma żadnej rodziny, trzeba się tym wszystkim zająć, ojciec przylatuje dopiero za dwa tygodnie, muszę cię zostawić. – Zaczęła płakać.
– Mamo, nie martw się, pomogę ci z tym wszystkim, są ferie, mogę jechać z tobą, nie jesteś w formie, aby prowadzić samochód. – Nie mogłem puścić jej samej w takim stanie.
– Nie wiem… Sama nie wiem.
– Nie pojedziesz beze mnie, nie ma mowy.
– Och, synku, jesteś kochany, dziękuję ci. Najgorsze jest to, że Natalia jest tam sama. Musimy jak najszybciej jechać i się nią zaopiekować, ona ma tylko nas.
– Aaa, Nata, zapomniałem, no tak, kurczę, ale to pokręcone.
No tak, pokręcone to mało powiedziane, Natalia była córką ciotki, pamiętam ją: mała, piegowata, rudowłosa dziewczynka ze świrniętą matką, w którą wpatrzona była jak w obraz. Ciotka też kochała Natkę, ale nie przeszkadzało jej to w podrzucaniu nam swojej córki w chwilach słabości bądź podczas kolejnych podróży z mężczyznami „na dobre i na złe” (więcej było tych „na złe”). Jestem ciekaw, jak matka rozwiąże ten niewątpliwy problem, który miał obecnie ile? hm, piętnaście? szesnaście lat? Obawiałem się, że matka będzie chciała ją zabrać