Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 4
Wyjął z półki pod stolikiem przenośny komputer i uruchomił go.
– To wstępny projekt waszej strony. Zobacz, czy będzie wam to odpowiadało – słowa te wypowiedział tonem, w którym wyraźnie brzmiało ostrzeżenie, że jeżeli coś się im ośmieli nie podobać, będą miały poważne kłopoty. Daniela przygryzła wargi i zaczekała, aż projekt się wczyta.
Strona była piękna. Świadczyła o tym, że Jakub miał nie tylko duże umiejętności, ale i talent. Tło stanowiło starannie wystylizowane zdjęcie ich domu, zrobione najwyraźniej od strony pól, bo widać było na nim przeszkoloną dobudówkę, która mieściła pracownię Ady. Fotografia wyglądała jak olejny obraz w stylu samej Bielskiej. W galerii były zaledwie cztery reprodukcje płócien artystki – Daniela od razu poznała w nich wizerunki bzów, zdobiące ściany kiosku.
– Zrobiłem zdjęcia, kiedy organizowałyście przyjęcie w ogrodzie – wyjaśnił Jakub. – Obrazy stały przy płocie, Agata przenosiła je do domu.
Rzeczywiście tak było. W zamieszaniu towarzyszącym przenoszeniu towarów ze sklepiku, który miał zostać poddany remontowi, Agata wyniosła co prawda troskliwie płótna, ale na chwilę zapomniała o nich, opierając je o krzesło w ogrodzie. Na szczęście nikt ich nie zniszczył, bo strata byłaby trudna do powetowania. Jak jednak Jakub, poruszający się wyłącznie na wózku, zrobił zdjęcie domu od strony lasu? Ciężko było znaleźć odpowiedź na to pytanie, choć Daniela dopuszczała możliwość, że gdzieś za Willą Julia jest bita dróżka, którą może przejechać taki pojazd.
Jakub tymczasem pokazywał jej działy i podstrony. Serwis wymagał jeszcze wiele starań, przede wszystkim sfotografowania prac malarskich i dodania tekstów, ale sam pomysł był doskonały.
– Bardzo wysmakowane – stwierdziła Daniela, której naprawdę przypadły do gustu zdjęcia, grafika i kroje czcionek.
Borkowski wyglądał na usatysfakcjonowanego.
– Najważniejsza będzie wirtualna galeria. Zobaczysz, jak to zrobię, będzie się miało złudzenie, że się ogląda wystawę w waszym ogrodzie. Muszę jednak wszystko sfotografować. Pomożesz mi? – zapytał znienacka, a Daniela się przelękła.
– Jak? Ja nie umiem w ogóle robić zdjęć. No, może tylko za pomocą telefonu komórkowego.
– To nie są zdjęcia, tylko fotki – skrzywił się Jakub. – Nie musisz umieć fotografować. Chodzi o to, żebyś mi pomogła przy sprzęcie i ustawieniach planu. Nie pytam, czy masz na to czas, bo to w końcu w waszym interesie, żeby strona była dobra.
Daniela się rozzłościła. Jakub miał niezwykły dar wyprowadzania jej z równowagi swoją obcesowością i arogancją. Oczywiście mógł mu w tym pomagać ktokolwiek, choćby jakiś pracownik domu kultury odpowiadający za całą wystawę i Borkowski doskonale o tym wiedział. Postanowiła się nie dać sprowokować.
– Dobrze, mogę to zrobić. Oczywiście wtedy, kiedy nie będę potrzebna w kiosku – powiedziała szybko, a on wzruszył ramionami.
– W kiosku i tak pracuje Monika. Nie wiem, co ty tam jeszcze masz do roboty.
Daniela miała już na końcu języka, że przecież od niej zależy całe zaopatrzenie herbaciarni w ciastka i przekąski, ale się powstrzymała. Jakub zdecydowanie testował jej wytrzymałość, dążąc do jakiegoś starcia, które sprawiłoby mu przyjemność i ubarwiło to nudne popołudnie. Był wstrętny, nie da się ukryć.
Czekają mnie przemiłe chwile – pomyślała Daniela, ale powiedziała zupełnie coś innego.
– Widzę, że się świetnie na tym znasz – wskazała ruchem głowy na laptop, a Jakub, nie wiadomo dlaczego, obraził się i zamknął klapę.
– To chyba oczywiste – warknął nieprzyjemnie.
– Studiowałeś informatykę? – indagowała, a on był coraz bardziej rozdrażniony.
– Słuchaj, jeśli podważasz moje kompetencje, to powiedz to otwarcie. Nie podobają mi się takie amatorskie śledztwa w wykonaniu… – zawiesił głos, jakby zastanawiając się nad jakąś wyszukaną inwektywą.
– No w czyim wykonaniu? – Daniela nie wytrzymała. – Może „głupich dziewczynek” albo „kioskarek”, a może „kucharek”, bo w końcu piekę ciasta i robię kanapki dla herbaciarni. Może „grubasek”, bo już kiedyś byłeś tak miły skomentować mój wygląd…
– Nie jesteś wcale gruba – mruknął Jakub, jakby wytrąciła mu z ręki jakąś broń. – Gadasz tak, bo chcesz, żebym zaprzeczał. Typowa kobieca manipulacja.
– Wiesz co? Jesteś pomylony – stwierdziła Daniela, wstając od stołu. – Nie mam pojęcia, jak my się dogadamy podczas tej współpracy.
– Siadaj, proszę – powiedział niespodziewanie pojednawczo. – Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli.
Daniela spojrzała na niego ze zdumieniem. Stanowczo był stuknięty, nie było co do tego żadnych wątpliwości.
– Ty chyba żartujesz. Jeśli chcesz, żebyśmy się jakoś porozumieli, to musisz raz na zawsze z tym skończyć.
– To znaczy z czym?
– Z tymi fochami. Próbami zdenerwowania mnie i wyprowadzenia z równowagi. Ja, kochany, mam nerwy i nie cierpię, jak mi ktoś na nich gra. Zasadniczo jestem bardzo spokojna, ale jak spotykam taką, za przeproszeniem, mendę, jak ty, to od razu tracę cierpliwość. Musisz się więc postarać, jeśli oczekujesz ode mnie pomocy.
– Dobra. Ale coś za coś. Ja się postaram nie urażać twej wątpliwej wrażliwości – łypnął na nią okiem, ale nie zareagowała – ale ty nie będziesz wtykała nosa w nie swoje sprawy i wypytywała mnie o moją przeszłość ani chorobę. Nie lubię tego.
– Właśnie zauważyłam. Kąsasz jak pies. A ja nie miałam niczego złego na myśli, po prostu myślałam, że jeśli jesteś informatykiem, to mógłbyś mi pomóc, a właściwie Agacie.
– Pomóc Agacie? – zdziwił się. – Chodzi wam o jeszcze jakąś stronę? Może tej waszej herbaciarni? Jeżeli tak, to nie rozumiem, czemu owijasz w bawełnę, możesz mi wprost powiedzieć.
Daniela pokręciła głową.
– To dyskretna sprawa. Nie wiem, czy mogę ci zaufać – powiedziała otwarcie, a on niespodziewanie się roześmiał, chyba pierwszy raz, odkąd tu przyszła. Śmiech miał wesoły i sympatyczny, zupełnie niepasujący do tak odstręczającej osobowości.
– Rozumiem, żem człek niegodny, ale spróbuj jednak. Wśród mych wielorakich i kosmicznych wad nie ma plotkarstwa. Nie jestem zdrajcą – powiedział to z takim naciskiem, że Daniela spojrzała na niego uważnie. Milczała jednak.
– W Ameryce pracowałem jako tester zabezpieczeń bankowych, jeżeli wiesz, o co chodzi – powiedział po chwili, spoglądając na nią spod oka.
– Wiem. Byłeś hakerem, tylko takim legalnym –