Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 5
– Agata ma rację – stwierdził Jakub autorytarnie. – Zresztą od początku wyglądała mi na bardziej rozsądną i mniej emocjonalną niż ty.
– Wielkie dzięki za miłe słowa. Nie dam się sprowokować do głupiej wymiany złośliwości z tobą, choć też mogłabym wiele powiedzieć o tym, na kogo ty wyglądasz. Ja w dalszym ciągu uważam, że to śledztwo jest pozbawione sensu.
– Dlaczego? Tosia ma prawo wiedzieć, kto jest jej ojcem, a pomijając już wszystko, ojciec także powinien się nią zainteresować. Choćby płacić na nią alimenty.
– A nie bierzesz pod uwagę tego, że ojciec mógł się po prostu Tosi wyrzec, a Ada uniosła się honorem i nie chciała go znać? – Daniela zapytała pełnym napięcia głosem.
– Biorę. Tylko że to była sprawa pani Ady, a ona już niestety nie żyje. Agata i Tosia mogą mieć inne priorytety i dobrze, że je mają. Ja, gdybym miał dziecko, nigdy bym się go nie wyrzekł. To byłaby dla mnie najważniejsza osoba na świecie, w ogóle sobie nie mogę tego wyobrazić, że nie miałabym z moim dzieckiem kontaktu. Obawiam się nawet, że może pani Ada ukrywała przed ojcem Tosi fakt, że dziewczynka się urodziła. Może tak być, prawda? Tutaj od lat ludzie o tym gadają i nie wiedzą dokumentnie nic, nawet ta Eliza z urzędu, a ona zna wszystkie plotki, jakie się pojawią tu i w sąsiednich miasteczkach.
– Myślę, że on wie o Tosi. Właśnie z tym do ciebie przychodzę. I to jest ten sekret. Agata odkryła, że ktoś pomagał Tosi i Adzie finansowo. Przelewy przychodziły regularnie z konta jakiejś firmy, której nie mogłyśmy zidentyfikować. W Internecie nie ma o niej żadnej wzmianki. To jedyny ślad, którym dysponuje Agata. Dowiedziała się jeszcze, że prawdopodobny ojciec Tosi towarzyszył Adzie na wernisażu jej jedynej wystawy w Krakowie wiele lat temu i ma chyba na imię Sławek. Poza tym nic. Czy ty mógłbyś jakoś sprawdzić tę firmę? Są takie możliwości?
Wydął wargi.
– Oczywiście, że są sposoby. Podaj mi nazwę tej firmy, zrobię, co będę mógł.
– Business 4 Art. Taka śmieszna nazwa. – Daniela zapisała mu ją na kartce wyjętej z torebki. – Tylko błagam, buzia na kłódkę, bo siostra mnie ukatrupi.
– Przestań to w kółko powtarzać, bo się przyzwyczaję do tej myśli i zacznę z utęsknieniem wyczekiwać chwili, gdy siostra się ciebie pozbędzie – rzucił z niespodziewanym humorem.
Spojrzała na niego nieprzyjaźnie i wyglądała na rozzłoszczoną.
– Zobaczę, co się da zrobić, nie martw się – dodał pojednawczo, a ona wstała. Odprowadził ją do furtki, jadąc na swoim wózku.
– No to do zobaczenia wkrótce. Zapytaj Agatę, kiedy będziemy mogli zacząć fotografować obrazy – powiedział na pożegnanie, a ona uświadomiła sobie, że właśnie została asystentką najbardziej denerwującej i nieprzyjemnej osoby w miasteczku.
3
Przedpołudniowa fala klientów opadła i Agata Niemirska usiadła przy jednym ze stolików, by chwilę odpocząć. Na szklanym blacie były smugi, więc w pierwszym odruchu zamierzała się zerwać i pobiec po szmatkę, ale zrezygnowała. To naprawdę mogło poczekać.
Odkąd prowadziła ten sklepik, zrobiła się niezwykle uważna i obowiązkowa. To znaczy nigdy wcześniej nie zaniedbywała swoich obowiązków, ale teraz prowadziła wszystko wręcz perfekcyjnie. Ślady na stoliku wciąż drażniły ją, nie pozwalając zebrać myśli, wstała więc z westchnieniem i wtedy pod herbaciarnię podjechał duży i wysłużony samochód terenowy. Agata od razu poznała, że należy do Piotra Koleckiego, właściciela tutejszej firmy turystycznej, zajmującej się organizowaniem pieszych wycieczek z przewodnikiem i innych atrakcji.
– Cześć – zawołała, a on wesoło pomachał do niej z samochodu.
– Przywiozłem ci te drewniane czółna – powiedział i zaczął zdejmować z bagażnika długie elementy flisackiej tratwy, takiej, jaką odbywał się zazwyczaj spływ Bystrą.
– Tratwa? – Agata się zdziwiła. – Mam się zająć flisactwem? Myślisz, że to dobre zajęcie dla mnie?
– Tylko jeśli umiesz dobrze opowiadać sprośne dowcipy i anegdotki z życia w górach.
– No to po co mi one?
– Kinga wspomniała mi, że potrzebujesz jakiejś dekoracji do ogródka. W takich czółnach można zasadzić kwiaty, ślicznie to wygląda. Akurat jedna tratwa się rozpadła, nie ma co naprawiać i były cztery czółna do wzięcia. Od razu pomyślałem, że ci się przydadzą. Zapytaj panią Julię, co tu można posadzić, bo ona się świetnie na tym zna, a ja ci przywiozę sadzonki z targu w Cieplicach, tam mają ogrodnictwo raz w tygodniu, we czwartki.
Pokiwała głową. Była wzruszona, że o niej pomyślał. Tak, to prawda, Kinga, jego siostra, mówiła kiedyś o tych drewnianych elementach wykorzystywanych jako pojemniki na kwiaty. Był to niezły pomysł. Pod płotem brakowało jakiegoś kolorowego akcentu, by sklepowy ogródek stał się naprawdę przytulny. Podziękowała więc i wskazała mu to właśnie miejsce jako docelowe dla czółen.
– Co słychać? – zapytała. – Jak idą interesy?
– Bajecznie. Powinienem oczywiście narzekać jak wszyscy, ale naprawdę tegoroczne lato jest rekordowe. Chyba nigdy nie mieliśmy tylu turystów i osób chętnych na wycieczki. Musiałem zatrudnić dodatkowych przewodników, bo nie nadążam z wykonywaniem wszystkich zleceń. Oby więcej takich szczęśliwych tygodni. A u was?
Agata musiała przyznać, że herbaciarnia „3 Siostry i 3 Koty” to był strzał w dziesiątkę. Przede wszystkim miały znakomitą lokalizację. Nie tylko dlatego, że lokal znajdował się przy trasie turystycznej na Lisią Górę, ale także z tego powodu, że właśnie obok Willi Julia zaczynała się ścieżka prowadząca na miejską plażę nad Bystrą. Niemirska nie zdawała sobie sprawy, ile osób chętnie zaopatrywało się w lemoniadę i przekąski przed wyjściem na słońce. Popularnością cieszyły się też kolorowe czasopisma i książki sprzedawane w sklepiku. Po południu, gdy w pensjonatach zaczynał się czas odpoczynku, chętnie schodzono się do „3 Sióstr i 3 Kotów” na kawę i deser. Zwykle wtedy w ogródku pojawiały się trzy prześliczne kociaki właścicielek, co było dodatkowym magnesem, bo każdy chciał się sfotografować z Bellą, Kociem i Sylwkiem, a one łaskawie się na to godziły, świadome swej ważnej roli w całym tym kawiarnianym biznesie.
Tak, naprawdę nie było na co narzekać. Agata miała wrażenie, że w lipcu kawiarnia wreszcie wyjdzie na plus, nawet mimo inwestycji, które musiały poczynić.
Pożegnała Piotra, a potem wreszcie przetarła blat stolika.
– Możesz iść do domu, ja chętnie sama posiedzę – odezwała się do niej Monika, która pracowała już prawie na pełen etat, tylu było klientów. Agata skinęła głową, bo