Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 9
– Oczywiście, ogłosimy to w tutejszej gazecie, a wikary w najbliższą niedzielę przekaże to po mszy wszystkim wiernym – roześmiała się Daniela.
– Radzę ci zadzwonić do Filipa. Czekanie tutaj na niego jest naprawdę bezcelowe – próbowała tłumaczyć Agata.
– Ja już swoje wiem. Dobrze to wszystko sobie przemyślałam. Nawet moje współpracownice były pewne, że postępuję właściwie. On się tu na pewno zjawi, jestem o tym przekonana – wzięła swoją torbę i bez pożegnania wyszła.
– Ona ma nierówno pod sufitem – oceniła Daniela, kręcąc głową. – Skąd ten facet ją wytrzasnął? Nie powiem – zasłużył na nią w pełni po tym, co ci zrobił, ale możemy mieć z nią krzyż pański, czarno to wszystko widzę.
– Mnie zastanawia jedno – powiedziała wolno Agata. – Skąd u niej to żelazne przeświadczenie, że Filip jest tutaj? Co on jej naopowiadał, że nie tylko w to uwierzyła, ale jeszcze przyjechała go tu szukać?
– Nie mam pojęcia. Oboje są najwyraźniej stuknięci. Dreszcz mnie przechodzi na myśl, że ona nas będzie nachodzić. Nie mam pojęcia, jak się jej pozbyć.
– Może pani burmistrzowa ją jakoś zniechęci do naszego miasteczka – stwierdziła z uśmiechem Agata, ale siostra nie była przekonana.
– Pójdziesz teraz do kiosku? Ja muszę przygotować ciasteczka – powiedziała, rozglądając się po kuchni. Agata skinęła głową. Dzisiejsze wydarzenia tak ją zaskoczyły, że chętnie zajęłaby się czymś innym.
W kiosku była już Tosia, która przyniosła całe pudło nowych ozdób. Monika zachwycała się kolczykami z kolekcji „Trzy Koty”.
– Moim zdaniem wszystkie powinnyśmy nosić firmową biżuterię, nie uważacie? – spytała Agata, zakładając naszyjnik z baraszkującymi kociętami.
– Masz rację. Byłoby super – powiedziała Tosia, wybierając dużą spinkę, którą od razu wpięła we włosy.
– Skoro tak mówicie, to ja biorę kolczyki – roześmiała się Monika i wymieniła swoje wkrętki na długie kolczyki z podobiznami kotów. Biżuteria była niezwykle wesoła i przyciągała wzrok. Tosia rozwiesiła produkty w witrynie w taki sposób, by każdy klient zwrócił na nie uwagę.
– Co to za dziewczyna przyjechała? – zainteresowała się Monika, a Agata się skrzywiła.
– Nie uwierzysz. Obecna dziewczyna mojego byłego chłopaka…
– Ojej. Zerwałaś z narzeczonym? Tak mi przykro – pospieszyła z pocieszeniami.
Agata spojrzała na nią ze zdumieniem, a Monika uznała za stosowne się wytłumaczyć.
– No wiesz… Piotr mi mówił, że masz jakiegoś chłopaka w Krakowie i że to poważna sprawa, planujecie ślub.
– A skąd niby Piotr to wiedział? – zniecierpliwiła się Niemirska. – Niczego takiego mu nie mówiłam.
– Mówiłaś – wtrąciła się Tosia. – Jak wracaliśmy z Lisiej Góry i była ta burza. Piotr pytał cię o to, a ty mu mówiłaś, że narzeczony niedługo przyjedzie.
Agata spojrzała na nią karcącym wzrokiem, ale siostra w ogóle się nie przejęła.
– Nie miej za złe Piotrowi, on cię tak lubi – wyjaśniła Monika, chcąc załagodzić całą sytuację. – W każdym razie nie wiedziałam, że się pokłóciliście.
– Jeżeli tak to można nazwać. Wydało się, że Filip spotyka się też z inną dziewczyną. No i właśnie ona tu przyjechała, bo jest przekonana, że jej chłopak albo już tu jest, albo niedługo się zjawi – z niechęcią odparła Agata.
Monika wyglądała na bardzo zaskoczoną.
– Naprawdę? Przecież chyba do tej pory tu nie przyjeżdżał? To znaczy nie chciałabym wyjść na wścibską, ale ja go jeszcze nie widziałam.
– No właśnie – westchnęła Agata. – Tylko że Magdzie nie da się tego wytłumaczyć. Jest uparta jak osioł. Wbiła sobie do głowy ten pomysł i zamierza tu siedzieć i czekać na niego.
– A niech siedzi i czeka, choćby na Godota – odezwał się spod furtki tubalny głos doktora. – Nie podsłuchiwałem, tylko usłyszałem przypadkiem – usprawiedliwił się. – Widziałem zresztą tę pannicę i zastanawiałem się, co to za dziwadło. Biegła ścieżką nad rzekę, jakby ją wściekłe osy pokąsały. Nie wiem, czemu się tak spieszyła.
– Chciała odpocząć po podróży – podpowiedziała Agata.
– Chyba bała się, że ktoś zobaczy jej niezbyt elegancką torbę podróżną – stwierdziła Monika.
Doktor roześmiał się.
– Chyba się pani nią nie przejmuje? Dziewczę się najwyraźniej blekotu objadło. Kiedyś miałem pod opieką jedną taką kozę, co liznęła tej rośliny i też takie skoki wyczyniała. Będziemy mieli z niej moc zabawy, zobaczy pani.
Agata nie podzielała tego zdania. Magda może i zachowywała się jak koza, która spróbowała szaleju, ale mogła stać się bardzo uciążliwa.
– Oby tylko nas zbytnio nie męczyła – powiedziała po chwili Niemirska. – Mam nadzieję, że jak kilka dni tu posiedzi i stwierdzi, że jej Romeo ani myśli przyjeżdżać do Zmysłowa, to sama zrezygnuje.
– Dziwne pomysły – pokręciła głową Monika. – Czasami trudno przeniknąć, co siedzi w myślach drugiego człowieka, prawda?
Agata zadumała się nad jej słowami. Była przy tym przekonana, że z pojawienia się Magdy wynikną jakieś nieprzewidziane kłopoty.
5
– Jeżeli mamy współpracować i się nie pozabijać, musimy ustalić pewne zasady – mówiła Daniela, gdy Jakub ze swoim sprzętem zjawił się w poniedziałek rano w ogrodzie Willi Julia. Przywiozła go Monika, zmierzająca jak co rano do pracy, i zostawiła przed furtką z dwiema torbami pełnymi aparatów fotograficznych i obiektywów.
– O rany, ale ty jesteś oficjalna – zniecierpliwił się Jakub. – Może jeszcze spiszmy ten pakt krwią na byczej skórze.
– Bardzo dobry pomysł. To, co jest na piśmie, na pewno nie zginie – powiedziała Daniela twardym głosem. – Nie jestem szczególnie cierpliwą osobą, a ty masz wstrętny charakter, w związku z tym możemy się pokłócić już pierwszego dnia.
– Zaraz się pokłócimy, jeśli będziesz do mnie mówiła w ten sposób – oburzył się chłopak. – Wstrętny charakter, no, naprawdę, ale mnie podsumowałaś, a ja przyszedłem tutaj wam pomóc.
– Właśnie w związku z tym to mówię. Ja też chcę, żeby ta