Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 11

Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk

Скачать книгу

to robić.

      – Może żeby odzyskać Agatę, nie pomyślałaś o tym? Pewnie nagadał coś tej Magdzie, pokłócili się i ona podejrzewa, że chłopak będzie starał się wrócić do Agaty.

      Daniela spojrzała na Jakuba z ciekawością.

      – A wiesz, że może tak być. Agata zdemaskowała jego wredną, podwójną grę. Spotykał się równocześnie z Magdą i z Agatą, a każdej opowiadał, że ta druga jest w kłopotach i potrzebuje pomocy.

      – Przyjemniaczek – stwierdził Jakub, przymierzając się do zdjęcia. Puścił migawkę i wykonał szybką serię. – Uwielbiam takich gości – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Nie mają odwagi ani honoru. Pętaki bez kręgosłupa.

      Daniela nie skomentowała, ale wciąż przypatrywała mu się z zainteresowaniem.

      – Boję się, że ta Magda nie da nam żyć – stwierdziła po chwili. – Zamieszkała w pensjonacie pani Trzmielowej i chyba zamierza nas ciągle nachodzić.

      – Bez obaw. U Trzmielowej się jej szybko znudzi, jak pani Małgorzata weźmie ją w obroty i zacznie za bardzo wypytywać. Święty by tego nie wytrzymał, a co dopiero taka Magda – uśmiechnął się Jakub.

      – Właściwie to mógłbyś nam pomóc – powiedziała z namysłem Daniela.

      – Ja? Niby jak?

      – Mógłbyś powiedzieć jej coś miłego, tak jak ty to potrafisz, od razu by się odczepiła.

      – Przeceniasz mnie, moja droga. Nie posiadam aż takich zdolności, by zrażać sobie ludzi na zawołanie, muszę mieć do tego odpowiedni nastrój. A teraz już chodźmy. Robi się gorąco, a światło jest po prostu tragiczne. Wiem już, skąd będę robił zdjęcia wieczorem, i to mi wystarczy. Gdybym mógł zostawić u was sprzęt, to nie musiałbym tego wszystkiego wozić ze sobą.

      – Jasne. Możesz zostawić na dole w pokoju albo na tarasie – to jest pod dachem, sucho i nikt tam nie wchodzi.

      – Taras jest w porządku. Jak będę czegoś potrzebował, to sobie stamtąd zabiorę.

      Szli chwilę w milczeniu ścieżką, a Jakub wyraźnie zamierzał o coś jeszcze zapytać.

      – To znaczy, że Agata ostatecznie zerwała z tym Filipem? – powiedział wreszcie.

      – A ciebie co to tak interesuje? Mam nadzieję, że nie zamierzasz jej tego wypominać. Powiedziałam ci to w zaufaniu, więc, żebyś się nie ważył…

      – Dobra, dobra, po co tyle słów. Rozumiem od razu, nie trzeba mi tego samego tłumaczyć w inny sposób – skrzywił się Jakub. – Jesteś zbyt nerwowa, moim zdaniem. Nie pamiętasz tego chińskiego przysłowia: „Usiądź nad brzegiem rzeki i czekaj, aż wyrzuci zwłoki twego wroga”?

      – Wątpię, by rzeka jakoś szczególnie szybko wyrzuciła zwłoki Magdy – wzruszyła ramionami Daniela, a on się roześmiał.

      Rozstali się przy furtce. Daniela jeszcze chwilę patrzyła, jak wózek inwalidzki Jakuba toczy się po niezbyt równym chodniku, aż zniknął za zakrętem.

      Wróciła do kiosku.

      – Już? Wszystko zrobione? – zapytała ją zaciekawiona Monika.

      – Podejrzewam, że nawet nie jesteśmy na początku drogi – westchnęła Daniela. – Twój brat zafundował mi szkołę cierpliwości, nie wiem, jak ja to wytrzymam.

      – Zaangażował się. Siedzi nad tą stroną po nocach, czasami jest tak zły, że nie sposób z nim porozmawiać. Ale cieszymy się z mamą, że ma to zajęcie. Dzisiaj w nocy słyszałam, jak gadał przez telefon z kolegą ze Stanów. Nie dzwonił tam chyba od powrotu zza oceanu. Jestem wam bardzo wdzięczna, że ma tę pracę, a tobie, Daniela, że masz cierpliwość mu pomagać, bo wiem, jaki potrafi być przykry.

      – Powiem szczerze, że nie jest dla mnie przykry – Daniela powiedziała otwarcie. – W każdym razie nie dzisiaj, może się hamował, a może rzeczywiście coś do niego dociera. Muszę iść zrobić obiad, bo te przymiarki fotograficzne zajęły mi stanowczo za dużo czasu.

      – Jasne, nie ma sprawy! Damy sobie radę – zapewniła ją milcząca do tej pory Agata, więc Daniela poszła do kuchni.

      Turystów było już tylu, że nawet Tosia przyszła pomóc. Dziewczynka dużo czasu ostatnio spędzała w warsztacie ceramicznym Julii i w bibliotece. Agata zauważyła, że dzięki nauczycielce, Martynie Musiał, jej siostra zaczęła się powoli integrować z innymi dziećmi. W zajęciach czytelniczych brało udział sporo uczniów ze szkoły, większość z klasy Tosi. Dziewczynka jeszcze ciągle wracała do domu sama, nie towarzyszyły jej koleżanki, ale każdego dnia opowiadała coś ciekawego o swoich nowych odkryciach. Agata doceniała wysiłki Martyny, a także to, że starała się ożywić niezbyt lubianą przez mieszkańców miasteczka bibliotekę. Nie cieszyła się ona zbytnim powodzeniem. Mieściła się w skądinąd uroczym budynku domu kultury, ale instytucją tą kierowała wścibska i nieprzyjemna żona burmistrza. Ona i jej przyjaciółka, pani Majewska, uwielbiały wtykać nos w nie swoje sprawy, a okoliczna plotka głosiła nawet, że sprawdzały w kartach czytelników, kto jakie pozycje wypożycza i próbowały wysnuć na tej podstawie jakieś wnioski.

      – Jakub stwierdził, że przejedzie się tam kiedyś i specjalnie wypożyczy książkę Z życia larw, żeby dać im do zrozumienia, co o nich myśli – powiedziała Monika. Obie siostry śmiały się do rozpuku.

      Tak czy inaczej, trudno się było dziwić, że wciąż bardziej popularnym niż biblioteka miejscem wypożyczania książek był kiosk Agaty i Danieli. Matka Agaty zgromadziła tu pokaźną kolekcję, przejmując woluminy po zlikwidowanym antykwariacie. Część książek sprzedawały na bieżąco, bo lato sprzyjało podaży popularnych romansów i kryminałów, ale reszta była w ciągłym obrocie. Co więcej, Agata zauważyła, że wczasowiczki chętnie oddawały tu własne, przeczytane egzemplarze, po czym brały sobie inne na wymianę.

      Tak… Miło było posiedzieć w herbaciarni „3 Siostry i 3 Koty”, która wczesnym ciepłym wieczorem po prostu tętniła życiem. Julia Kovacs musiała wystarać się o trzy dodatkowe stoliki ze szpulek, a Agata z Danielą rozszerzyły nieco kawiarniany ogródek kosztem trawnika przed domem.

      Z ulicy patio prezentowało się cudownie, zachęcając, by wejść do środka i odpocząć wśród pachnących roślin. Ciasta i desery Danieli sprzedawały się znakomicie, podobnie jak herbata z domieszką bzu, którą Agata na cześć matki nazwała „Ada”. Dziewczęta miały pełne ręce roboty i trudno było im się skupić na czymkolwiek innym. Obiady też najczęściej jadły tutaj, przechodząc po prostu przez zaplecze do sadu znajdującego się tyłach sklepu.

      – Nad czym pani tak duma, Agato? – odezwał się doktor Wilk, który po wykonaniu wszystkich obowiązków wpadł po nowy kryminał.

      – Nad tym, jak nam dobrze idzie – szczerze odpowiedziała Agata.

      – Niech pani splunie przez lewe ramię i odpuka w niemalowane drewno – szybko powiedział doktor. – Szczęście się spłoszy, kiedy będzie pani o nim głośno

Скачать книгу