Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 10

Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk

Скачать книгу

Nawet gdyby wybuchła tu jakaś straszliwa awantura z rzucaniem różnymi przedmiotami, to natychmiast, gdy tylko kurz opadnie, wracamy do pracy. Żadnego demonstracyjnego wychodzenia z trzaskaniem drzwiami czy cichych dni. Może tak być?

      Jakub chwilę przyglądał się jej ze złością na twarzy, a potem niespodziewanie się rozpogodził.

      – Wiesz co? Ty jesteś jednak niesamowita. Nikt nigdy nie potraktował mnie w ten sposób. Chyba jednak masz rację. To znaczy w dalszym ciągu nie uważam, że mam wstrętny charakter, a w każdym razie inni mają równie wstrętne, ale to, co zaproponowałaś, jest do przyjęcia.

      – Tylko nie myśl sobie, że możesz mi dokuczać bezkarnie – ostrzegła. – Kara będzie, i to dotkliwa.

      – Strasznie się boję. Pamiętaj, że to działa również w drugą stronę.

      – Tak, tak, znam to stare przysłowie: „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” – w naszej sytuacji bardzo zresztą adekwatne.

      – Jasne. Tylko nie wiadomo, które z nas jest Bogiem, a które Kubą – zażartował, a Daniela spojrzała na niego spod oka.

      – Dobrze, skoro więc ustaliliśmy zasady, zabierajmy się do pracy. Co mam robić, jak ci pomóc? Może najpierw zadecydujmy, jak i gdzie chcesz fotografować.

      Kuba myślał przez chwilę.

      – Miałem pomysł, tylko nie wiem, czy się na niego zgodzicie, żeby sfotografować również wnętrza waszego domu. Wiem, że pani Ada ozdabiała meble, dekorowała ściany i okna. Chciałbym to wszystko uwiecznić, zrobię z tego tła na nasze strony, coś w rodzaju grafiki… Uszlachetnię zdjęcia programem komputerowym, może dodam animację? Na razie to wstępne przymiarki. Co o tym myślisz?

      – Nie ma sprawy, jeżeli o mnie idzie, świetny pomysł. Mam tylko jedno zastrzeżenie natury logistycznej. Na parter wjedziemy bez trudu, mam nawet taką pochylnię od strony tarasu. Gorzej z wejściem na piętro. Obrazy są w sypialni Agaty, na piętrze jest też pracownia Ady. Jak się tam dostaniemy?

      – Tym się na razie nie martw. Zaczniemy od ogrodu i parteru. Możecie mi wynieść obrazy, sfotografuję je tutaj, w naturalnym świetle.

      Daniela rozejrzała się. Przed domem znajdował się niewielki ogródek, który istniał dzięki wspólnemu wysiłkowi Julii, Danieli i Tosi. To pani Kovacs zasadziła wszystkie rośliny i troszczyła się o to, by nie zginęły. Kwiaty i śliczne pnącza wyglądały przepięknie, zamieniając okolice domku z błękitnymi drzwiami w zaczarowany zakątek. Może więc tutaj?

      Jakub podjechał swoim wózkiem na kamienną ścieżkę i zaczął wyjmować z torby aparaty fotograficzne i obiektywy. Tłumaczył przy tym Danieli, jak ważny jest właściwy pomiar światła i ustawienie odpowiedniej głębi. Gdy w końcu skompletował już odpowiedni sprzęt, zaczął szukać najlepszych miejsc, w czym musiała mu pomagać Daniela, przede wszystkim kierując wózkiem.

      Jakub był cholerykiem, to prawda. Złościł się, gdy mu coś nie wychodziło, denerwował każdym źle ustawionym szczegółem, kazał Danieli przestawiać donice z kwiatami i obracać liście, by nie odbijało się od nich światło. Dziewczyna musiała przyznać, że Kuba był perfekcjonistą i podchodził do swojej pracy z wielkim zaangażowaniem. Po dwóch godzinach zaczęło ją to jednak nudzić.

      Jakub wykonał kilka zdjęć domu, ogródka i sadu, które miały mu posłużyć jako bazowe fotografie.

      – Teraz chcę pojechać na łąkę – stwierdził, gdy Daniela przysiadła na pieńku drzewa porzuconym w sadzie.

      – To jedź.

      – Musisz mi pomóc z tym całym majdanem. Sam tego nie przeniosę.

      – Dobrze, pomogę ci, ale potem muszę iść do domu, żeby zrobić obiad. Dziewczyny są cały dzień w kiosku, w ogóle im nie pomagam.

      – Bo pomagasz mnie. Tak się chyba umówiliśmy, prawda?

      – Nie myślałam, że to będzie tyle trwało. Nie obraź się, ale końca tej pracy nie widać. Sądziłam, że cykniesz kilka zdjęć i będzie po wszystkim, a ty robisz jakieś sesje fotograficzne pnączom.

      – Niestety, żeby efekt był dobry, trzeba czasu i zaangażowania. Z tych dziesiątek zdjęć wybiera się tylko kilka, bo inne się nie nadają. To jest kwestia oświetlenia, układu przedmiotów i tego czegoś nieuchwytnego, co na jednym zdjęciu jest, a na innych już nie…

      – Czy ty się nie za bardzo tym przejmujesz? – zapytała Daniela zniecierpliwiona. – Nie chcę być niemiła, ale sądzisz, że ktoś tak dokładnie będzie oglądał zdjęcia na stronie, które – jak sam mówisz – mają służyć jako tło?

      – Myślę, że będzie. To się składa na ogólny wyraz, wrażenie, jakie odnosisz, otwierając stronę. Albo uznajesz, że jest ładna i zatrzymujesz na niej wzrok, albo jesteś zdania, że jest to zbieranina po amatorsku cykanych fotek, jak to ładnie ujęłaś, i wtedy nie poświęcasz jej uwagi. Jak się chce wykonywać taką pracę, to należy ją zrobić dobrze albo wcale.

      – Nie znałam cię od tej strony – powiedziała, biorąc statyw i torbę z akcesoriami. – Nie podejrzewałam, że jesteś perfekcjonistą.

      – Niewiele o mnie wiesz. Nie uwierzę, że ty tłumaczysz swoją książkę byle jak.

      – Oczywiście, że nie, ale ja się nie cackam jak z jajkiem. Po prostu pracuję, jadę dalej i – jak trzeba – cofam się, żeby coś poprawić.

      – A ja nie mogę poprawić. Jest dobrze od początku albo jest źle. Zresztą, szkoda strzępić język, chodźmy, bo w południe słońce jest fatalne. Świeci prostopadle i kolory są wyjątkowo nieciekawe. Najlepsze zdjęcia robi się o świcie i wieczorem. Przyjdę tu jeszcze o zachodzie słońca, bo chcę zobaczyć dom w innej perspektywie.

      Daniela wzruszyła ramionami i powlokła się za Jakubem ścieżką blisko domu. Dobrze, że przynajmniej jej nie dokuczał, ale jego metoda pracy także była dla niej nieznośna. Daniela nie cierpiała takiej dłubaniny. Jako nastolatka uwielbiała myć okna – duże, brudne powierzchnie w mgnieniu oka stawały się czyste, widziała efekty swej pracy i była z nich dumna. Natomiast gdy matka nakazywała jej polerowanie łyżek lub czyszczenie drobnych elementów, nie znosiła tego serdecznie. Roboty mnóstwo, a satysfakcji praktycznie żadnej. Praca z Jakubem przypominała jej polerowanie srebrnej cukierniczki po ciotce – zatrzęsienie kwiatków, zawijasków i liści, godziny pracy, a rezultat taki sobie. Okno, brudna podłoga czy wielka szafa – to było coś.

      Jakub zauważył jej zniecierpliwienie i chwilę przyglądał się w milczeniu, a potem spytał:

      – Co cię właściwie ugryzło? Powiedz prawdę.

      Daniela westchnęła i przysiadła obok wózka na trawie.

      – Przyjechała Magda.

      – Jaka Magda? Jakaś wasza krewna czy koleżanka?

      – No bez przesady. Magda jest dziewczyną chłopaka Agaty.

      – Proszę, proszę, to chłopak

Скачать книгу