Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 13
– Mamy zieloną herbatę z cytryną, jaśminem i czymś, co nazywa się mangostan, ale to są niestety diabelskie torebki, które najpewniej spalą ci delikatne podniebienie. Jedyna herbata w liściach, jaką dysponujemy, to trywialny gunpowder, ale nie wiem, czy znajdzie uznanie w twoich oczach.
– Co robić – westchnęła Magda. – Dajcie, co macie, ale to naprawdę tani popularny gatunek… Powinnyście się bardziej postarać, gdy trafiacie na wymagającego klienta.
– Na szczęście ty jesteś naszym pierwszym wymagającym klientem i mam nadzieję, że ostatnim – rzuciła z przekąsem Daniela i wróciła na zaplecze, by nastawić wodę. Magda prychnęła głośno, chcąc wyrazić, jak bardzo nie obchodzi jej zdanie młodszej siostry Agaty, i zapatrzyła się w dal.
Zrobiło się późno i zapadł zmrok, a nad Bystrą rozbłysły pierwsze gwiazdy. Noc była pogodna – od kilku dni zdarzały się zaledwie przelotne deszcze, które nie pozwalały wytchnąć od upałów. Kałuże schły tak szybko, że ptaki zazwyczaj nie nadążały skorzystać ani z wody do picia, ani z kąpieli.
– Ależ tu sielsko – stwierdziła Magda. – Aż się boję. Nie przywykłam do takich ciemności i takiej ciszy. Mam wrażenie, że słyszę własne myśli.
– Słyszałabyś, gdybyś coś myślała – rzuciła Daniela, która zaparzyła już herbatę i wyniosła czajniczek do ogródka. Litościwie dołożyła kilka cynamonowych herbatników.
– Co ty sugerujesz? Że ja nie myślę? Kiepski żart, moim zdaniem – obruszyła się Magda.
– Bynajmniej. Ty tak szybko mówisz, że właściwie nie nadążasz z myśleniem. U ciebie zdecydowanie to, co w myślach, od razu znajduje się na języku.
Bella pojawiła się przy ławce i szybkim susem wskoczyła na oparcie fotela Magdy.
– Ojej, kot – krzyknął nieproszony gość, prawie przewracając się z fotelem. Agata pierwszy raz w życiu zobaczyła, żeby ktoś tak się przestraszył kota.
Ciekawe, co by zrobiła, gdyby to była mysz. Zawał murowany. Musiałybyśmy zatelefonować po Wilka, tylko weterynarz dałby radę tej małpie – pomyślała mściwie, bo ta dziewczyna naprawdę działała jej na nerwy.
– Daj spokój. To kot Agaty. Nie zrobi ci krzywdy – Daniela wypowiedziała te słowa z wyraźnym politowaniem.
– Nie chodzi o krzywdę, chociaż choroba kociego pazura jest bardzo groźna. Chodzi o to, że mam okropne uczulenie na koty. Już mnie wszystko zaczyna boleć. Zaraz dostanę wypieków i bąbli na całym ciele.
– Nie mogę się doczekać – mruknęła Daniela. – Spokojnie, jak dostaniesz tych malowniczych wykwitów, zawieziemy cię do doktora Wilka.
– To alergolog? Zna się na odczynach skórnych? – dopytywała się Magda.
– Nie, to weterynarz, ale bardzo kompetentny. I tanio bierze. Wszystkie się u niego leczymy – stwierdziła Daniela, przyznając w duchu, że panika na twarzy Magdy sprawia jej autentyczną przyjemność.
– Daj spokój, Daniela. Zabiorę stąd Bellę – Agata wzięła kotkę na ręce i zaniosła ją do sadu. Pogładziła swoją ulubienicę po skrzącym się w świetle księżyca czarnym futerku, na co kotka miauknęła cicho.
– Ja też jej nie lubię – wyjaśniła Agata kotu po cichu. – Mam nadzieję, że szybko się odczepi.
Tylko że Magda wcale nie zamierzała się odczepić.
– Telefonowałaś już do Filipa? – zapytała natarczywie, gdy Agata wróciła do herbaciarni.
– Nie. Niby dlaczego miałabym to robić? – zdumiała się Niemirska.
– No, żeby go poinformować, że tu jestem. Pomyślałam sobie, że od ciebie na pewno odbierze telefon – wyjaśniła Magda z pewnym zniecierpliwieniem.
– Nie zamierzam do niego dzwonić. Sama to rób – Agata się rozzłościła.
– Dzwoniłam. Nawet kilka razy. Wysłałam mu SMS-a i maila, bo w hotelu mają bezpłatne wi-fi. Na razie nic, ale liczę, że gdy tylko się dowie, od razu tu przyjedzie. Jeśli oczywiście już go tu nie ma – rozejrzała się bacznie po ogródku, jakby próbując sprawdzić, czy jej ukochany nie ukrył się w jakiejś donicy.
– Spokojna głowa. Nie ma go tutaj – zareagowała od razu Daniela. – Obawiam się, że uciekł na drugi koniec świata, bo nigdzie indziej nie czuje się bezpieczny, on ma wyraźnie przed tobą pietra!
– Nie rozumiem jego postępowania. Skoro Agata mówi, że między nimi wszystko skończone, to dlaczego on się tak zachowuje – dumała Magda nad filiżanką zielonej herbaty i ciasteczkiem. – Wygląda na to, że wcale nie jest tak, jak mówisz, Agata. Może ty go czymś szantażujesz i on się boi wyznać mi prawdę?
– Tak, oczywiście. Agata szantażuje go od pewnego czasu, że wyda jego największą tajemnicę. On się tego boi i ukrył się przed tobą, Magda, licząc, że te wieści nigdy do ciebie nie dotrą – zażartowała Daniela, ale Magda uczepiła się jej słów zachłannie.
– Jaką tajemnicę? Mów, Agata, ja muszę to wiedzieć.
– Że jest dupkiem żołędnym – pogodnie odparła Daniela, a Magda opadła na fotel, zła, że dała się zrobić w balona.
– Może tu chodzi o jego pracę? – dumała Smagowska dalej. – Ten jego prezes, Cezary Halicki, jest umierający, mówi się, że firmę odziedziczą spadkobiercy, przede wszystkim syn. Podobno jednak dzieci zaczęły się kłócić o schedę, jeszcze za życia ojca. Filip był tym wszystkim strasznie rozstrojony. Zrobił się ostatnio okropnie nerwowy i trudno było się z nim dogadać.
– Halicki ma jeszcze tylko córkę – powiedziała Agata zmęczonym głosem. – Z tego, co wiem, robi karierę modelki czy aktorki i nie interesuje jej firma. Nie wiem, czego Tomasz Halicki miałby się obawiać, ale na pewno nie konkurencji w zarządzaniu.
Magda intensywnie potrząsnęła głową.
– Chyba jednak się mylisz. Tam się niezłe przepychanki zaczynają.
– Możliwe. Nie zajmowałam się sytuacją w dynastii Halickich – powiedziała Agata obojętnie.
– A ta siostra Tomasza, ta modelka czy aktorka, to gdzie ona gra? – zainteresowała się Daniela, zawsze ciekawa plotek z wielkiego świata.
– O, jest bardzo znana, gra w wielu filmach, nawet w serialach, jest ambasadorką marki „Błękitna Perła”, tych słynnych perfum. Nazywa się Eleonora Halicka.
– Eleonora Halicka? Pierwszy raz słyszę o słynnej aktorce o tym nazwisku. Muszę sobie jej poszukać w Internecie – stwierdziła Daniela, wzruszając ramionami.
– Ona występuje zwykle pod pseudonimem Lora Hagen – zakończyła Magda i odstawiła pustą filiżankę na spodek. – Myślałam, że wiesz, Agata. Filip często o tym mówił…
– Mnie