Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 16
Julia chciała zaprzeczyć, ale właśnie przed kioskiem pojawił się doktor Wilk, nieco dziś spóźniony, po swoją gazetę.
– A mnie się to zupełnie nie podoba – zgłosił zastrzeżenie. – Wszystko będzie jednakowe, jak niegdyś w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Pamiętam, że oni też mieli jednakowe porcelanowe kubki i talerze, wszystkie z tym samym znaczkiem „GS” lub „Społem”. Brzydkie to było jak nieszczęście. W kubku lurowata kawa zbożowa lub kisiel, na talerzu gulasz z płucek. Okropieństwo.
– Teraz mamy zbieraninę filiżanek z całego domu – powiedziała Agata z namysłem. – Jedne większe, drugie mniejsze, żadnej symetrii.
– I bardzo dobrze. Światu niepotrzebna jest symetria, tylko odrobina szaleństwa – stwierdził doktor, zabierając gazetę. – Spieszę się, drogie panie, bo mam kolejną wystawę rolniczą do obsłużenia, ale szukajcie mi nowego kryminału. Ta Śmierć na Nilu była rewelacyjna. Po tej lekturze nabrałem ogromnej ochoty na podróż luksusowym statkiem.
– Nie ma racji – powiedziała zdecydowanym tonem Julia, gdy doktor odjechał. – Te zestawy są ładne, niedrogie i mogą stanowić wizytówkę herbaciarni. Uważam, że koniecznie trzeba je zamówić.
Agata była podobnego zdania. Uruchomiła komputer, by poszukać najlepszej oferty, bo jak się okazało, było ich sporo.
Tosia bawiła się z kotami na ławce przed herbaciarnią, do której już zaczęli się schodzić turyści spragnieni lemoniady, kanapek i domowego ciasta.
Przez tłumek przedarł się Piotr Kolecki w swoim traperskim ubraniu.
– Cześć, Agata – zawołał, a ona podniosła głowę znad monitora.
– Będziecie dzisiaj wieczorem w domu? – zapytał, a Agata przyjrzała mu się zdziwiona. Zwykle bywały w domu wieczorami, z jednej strony dlatego, że letnią porą zamykały herbaciarnię późno, no a poza tym gdzie niby miały się podziać?
– Oczywiście. Zamykamy dopiero około siódmej lub ósmej, a potem i tak dalej tutaj siedzimy. Wieczory są takie cudowne, że szkoda je tracić – wyjaśniła.
– To wspaniale. Chcemy was odwiedzić dzisiaj z Martyną, żeby zaprosić na nasz ślub.
– Na ślub…
Agata przełknęła ślinę. A więc to już oficjalnie postanowione, Piotr i Martyna pobierają się. No cóż, przecież wiedziała o tym od początku, to była miłość jak z filmu, jak mówiła kuzynka Martyny, Eliza, pracująca w urzędzie gminy.
– Tak, wreszcie ustaliliśmy wszystko. Ślub będzie we wrześniu, już po wystawie prac twojej mamy. Mam nadzieję, że przyjdziecie wszystkie… Twój narzeczony także jest mile widziany…
– Agata już z nim zerwała. To krętacz i oszust. Tak powiedziała Daniela – niespodziewanie odezwała się Tosia, a Niemirska oblała się rumieńcem.
– Tosiu. O takich rzeczach się nie mówi – Monika próbowała mitygować, a Tosia kręciła z niedowierzaniem głową.
– Przecież to szczera prawda. Daniela sama mi wczoraj mówiła, jak pytałam z niepokojem, dlaczego Agata nie śpi i chodzi po pokoju.
Piotr odchrząknął zmieszany, starając się zatrzeć wrażenie, jakie wywołały na nim słowa Tosi. Agata milczała zdenerwowana, a Monika zabrała się do porządkowania filiżanek.
– Trzeba jak najszybciej kupić te komplety do herbaty – powiedziała, żeby zmienić temat. – Drażni mnie ta pstrokacizna.
– Pójdę już. Wycieczka się niecierpliwi. Do zobaczenia wieczorem – rzucił Piotr, wciąż przypatrując się czujnie Agacie.
– Będziemy czekać – odpowiedziała, nieco zawstydzona.
– Tosiu, pewnych rzeczy nie mówi się w towarzystwie – zgromiła dziewczynkę Monika, gdy tylko Piotr zniknął sprzed kiosku.
– Dlaczego? Czy ja mówiłam nieprawdę?
– Mówiłaś prawdę, ale może Agata nie życzy sobie, żeby to ogłaszać wszem i wobec? Takie sprawy są delikatne i trzeba być bardzo dyskretnym.
– Daj spokój, Monika. Nic się takiego nie stało – powiedziała cicho Agata. – Tosia ma rację, moje zerwanie jest faktem, a za chwilę i tak wszyscy będą o tym wiedzieć, zwłaszcza że w miasteczku przebywa Magda. Może lepiej, że teraz się to wydało?
– Piotr będzie milczał, możesz być pewna – przekonywała ją Monika. – On nie jest plotkarzem, nie obawiaj się. Tosiu, bez względu na to, co mówi twoja siostra, ja uważam, że powinnaś trzymać język za zębami i nie informować o tej sprawie każdego, kto się nawinie.
W oczach Tosi błysnęły łzy i dziewczynka odruchowo przytuliła się do Agaty.
– Jestem głupia. Zrobiłam ci przykrość, choć wcale tego nie chciałam.
Agata pogładziła ją po głowie.
– Nic się nie stało. Nie pomyślałaś po prostu. Monika ma zresztą trochę racji, czasem warto być nieco dyskretniejszym, ale nie zrobiłaś niczego złego, w końcu powiedziałaś prawdę.
– Smutno ci, że zerwałaś ze swoim chłopakiem? – zapytała Tosia, a Agata się zadumała. Trudno było odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Miała ogromne pretensje do Filipa o jego postępowanie, sama była bardzo prostolinijna i nie uznawała hipokryzji. Nie mieściło się jej w głowie, jak można tak żyć i rankiem spokojnie patrzeć sobie w twarz w lustrze. Gdy zrozumiała, jak fałszywy jest Filip, straciła dla niego wszystkie uczucia. Tak, to prawda – wcześniej przymykała oczy, udawała, że nie zauważa pewnych spraw, tłumaczyła go. Gdy jednak prawda wyszła na jaw, wszystko się skończyło, jakby zostało przecięte nożem. Nagle okazało się, że to, co ich łączyło, było naprawdę iluzją, a tego nie mogła wybaczyć. Nie żałowała tego związku… Żałowała swego zaangażowania.
– Zawsze, kiedy coś się kończy, jest smutno – powiedziała Monika, a Agata spojrzała na nią z wdzięcznością. Właśnie tak to odczuwała – nie żal, ale smutek, bo nagle znalazła się w próżni. Nie wiedziała, czym może wypełnić tę uczuciową pustkę. Kiedyś zapewne byłaby to praca – rzuciłaby się w wir obowiązków, siedziała do późna w biurze, odsuwała od siebie nieprzyjemne myśli. Teraz jednak praca stała się jej życiem, a życie pracą. Jedna sfera przenikała drugą i nie sposób było ich oddzielić. Nie miała możliwości uciekania przed życiem w pracę i odwrotnie. Co ciekawe, myślała o tym z ulgą. Prawdą okazało się popularne powiedzenie, że jeśli praca stanie się naszą pasją, nie przepracuje się już ani jednego dnia w życiu.
Agata uśmiechnęła się, a Tosia zinterpretowała to po swojemu – że siostra już się na nią nie gniewa, jeżeli kiedykolwiek była w ogóle zła.
– Przepraszam. Ja czasami tak coś powiem bez namysłu. Mama zawsze mówiła, że u mnie język wyprzedza rozum