Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 20
– Zwróciłaś uwagę, że naszymi najpopularniejszymi autorkami są Agatha Christie i Daniele Steel? Agata i Daniela. Tak jak my! – powiedziała z humorem Agata, zwracając się do siostry.
Daniela wzruszyła ramionami.
– Trafiłaś jak kulą w płot. Nie nadaję się na patronkę półki z romansami. Gdy widzę taką Magdę, zaczynam sympatyzować z seryjnymi mordercami, naprawdę.
Agata roześmiała się wesoło. Sprzątnęła stoliki i wyniosła z herbaciarni świece. Ich dobieraniem zajmowała się Monika, która nie miała w tej sztuce równych. Bo naprawdę była to sztuka. Na kwadratowych podstawkach z kamienia świece ustawione były wielkością, kolorami, a także zapachem, tworząc różne artystyczne kombinacje. Niemirska najbardziej lubiła zestaw perłowy o zapachu wanilii, piżma i miodu. Daniela z kolei zagustowała w świecach o delikatnych odcieniach różu, pachnących magnoliami, werbeną i ognistą peonią.
– To wszystko pochodzi z magazynu w sklepie mojej mamy – zwierzyła się kiedyś Monika. – Nawet się nie opierała, gdy to brałam. Kilka miesięcy temu przyjechał tu taki przedstawiciel producenta świec, zostawił trochę na sprzedaż, ale nie szły, a on się nigdy więcej nie pojawił, żeby je odebrać. Marnowały się na zapleczu, a są takie piękne.
– Zapłacimy za nie – zdecydowanym tonem powiedziała Agata, ale Monika zaprzeczyła ruchem głowy.
– Nie. Mama dała je chętnie, chyba tak naprawdę podoba jej się wasz pomysł. Niby narzeka, krytykuje, a codziennie pyta mnie, co się tutaj dzieje… Mam wrażenie, że bardzo się ucieszyła, gdy powiedziałam jej, jaki odniosłyśmy sukces.
– Powinnyśmy ją kiedyś zaprosić – stwierdziła Daniela. Wspomniała w tym momencie nieprzyjemną wymianę zdań na podwieczorku u Borkowskich, który odbył się kilka tygodni temu. Z Jakubem jakoś się w końcu pogodziła, ale z panią Jadwigą ciągle trzymały dystans. Daniela wolała jechać do Cieplic, niż korzystać z jej sklepu przemysłowego. To był błąd i należało go naprawić.
Agata była podobnego zdania.
– Tosia narysuje nam ładną kartkę, takie jakby zaproszenie, i wyślemy do niej. Co o tym myślisz? – zapytała, a Daniela kiwnęła głową. Pani Jaga przykładała wielką wagę do form towarzyskich i zwykłe, niezobowiązujące zaproszenie mogłoby zostać źle odebrane.
Rozmawiały właśnie o tej sprawie, gdy przed herbaciarnią pojawili się Martyna i Piotr. Oboje wyglądali bardzo ładnie i odświętnie, biła też od nich jakaś wielka radość, w każdym razie od Martyny, ubranej w jedwabną błękitną sukienkę i śliczne sandały na niewysokim słupku. Piotr nosił się też elegancko – w lnianej marynarce koloru piasku i koszuli w delikatną niebieską kratkę w niczym nie przypominał Włóczykija z harmonijką z niedawnej wędrówki na Lisią Górę. Agata zdecydowanie wolała go w tamtym, traperskim wcieleniu.
– Dobry wieczór – powitała ich ze zdziwieniem Daniela. Agata uświadomiła sobie, że nie uprzedziła siostry o tej wizycie. Tyle zdarzyło się tego dnia, że po prostu zapomniała. A może myślała podświadomie, że jednak nie przyjdą?
– Cześć – odpowiedział wesoło Piotrek, a Martyna skinęła głową z uśmiechem, wyciągając rękę do Danieli.
– My się chyba jeszcze osobiście nie poznałyśmy? Jestem Martyna Musiał, wychowawczyni Tosi, i jeżeli mogę prosić, mówmy sobie wszystkie po imieniu, dobrze?
Daniela uścisnęła jej dłoń z entuzjazmem, a Agata sztywno skinęła głową.
– Idziecie na spacer? Wyglądacie tak elegancko – powiedziała Daniela, podsuwając im krzesła.
– Przyszliśmy zaprosić waszą trójkę na ślub – roześmiała się Martyna, a Daniela zastygła z podstawką z różowymi świecami w ręku. Odłożyła ją na stolik i spojrzała na nich ze zdumieniem.
– Wasz ślub? Już? To gratuluję. Życzę wszystkiego dobrego.
Martyna roześmiała się wesoło, słysząc te entuzjastyczne życzenia. Piotr wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki zaproszenia i podał je Agacie. Zrobił to tak sztywno i niezręcznie, że bladoróżowe koperty wysunęły mu się z dłoni i upadły na stolik jak płatki kwiatów. Agata patrzyła na nie w milczeniu, zaś Daniela pozbierała je szybko.
– Cudowna wiadomość, prawda, Agata? – zwróciła się do starszej siostry, która ponownie skinęła głową, nie odzywając się ani słowem.
Niemirska odnosiła wrażenie, że zamiast szyi ma coś w rodzaju kija od szczotki i kiwa głową jak drewniana marionetka. Wszystko to nie uszło uwagi Piotra, spoglądającego na nią z niepokojem.
– Tak, to wspaniałe wieści – powiedziała wreszcie Agata, starając się rozluźnić. – Kiedy planujecie uroczystość?
– Na początku września, już po rozpoczęciu roku szkolnego – wyjaśniła Martyna. – Ksiądz Śpiewak nalegał na ten termin, choć zupełnie nie wiem, dlaczego.
– Stary proboszcz, ksiądz Trzaska, jest w sanatorium – wyjaśnił siostrom Piotr. – Ma poważne problemy z sercem. Parafią zarządza póki co wikary, ksiądz Śpiewak… Celebrował mszę pogrzebową twojej mamy, pamiętasz go, Agata? Jest poczciwy, ale strasznie nerwowy.
– Ja pamiętam – roześmiała się Daniela. – Wciąż był w ruchu. Teraz też często go widuję, jak chodzi na spacery po łąkach, lubi się tak włóczyć wieczorami.
– Tak. Zbiera różne kwiaty i trawy, robi zielniki, bez przerwy musi działać, bo chyba czuje się bez tego nieszczęśliwy, zwłaszcza w wakacje, kiedy nie uczy dzieci w szkole – dodała Martyna.
– Ja też go spotykam, jeździ na rowerze – przypomniała sobie Agata. Odkąd Daniela znalazła w komórce piękny rower Ady, jasnozielony z uroczym kobiecym koszykiem, Agata prawie zupełnie zrezygnowała z samochodu. Nawet do Cieplic pojechała kiedyś na rowerze, bo już dawno wybudowano wygodną ścieżkę wzdłuż Bystrej, z której chętnie korzystali turyści.
– No właśnie, więc ksiądz Śpiewak zdecydowanie obstaje przy tym terminie. To będzie trzy tygodnie po wernisażu – z uśmiechem powiedziała Martyna.
– Skoro obstaje, to pewnie ma rację – stwierdziła Daniela wesoło. – Myślę, że jako dobry obserwator wie, iż nie należy urządzać w zbyt bliskim sąsiedztwie dwóch imprez, które mogą sobie zagrozić popularnością. Jaką będziesz miała suknię? – zapytała z ciekawością.
Martyna odrzuciła włosy na plecy i zaczęła z przejęciem opowiadać o sukni, którą zobaczyła w jednym z kolorowych magazynów i nie może przestać o niej myśleć.
– Napijecie się herbaty? A może jakiś deser? – zapytała Agata Piotra. Poprawiła już w międzyczasie wszystkie drobiazgi na stoliczku, wygładziła rękami obrus i nie bardzo wiedziała, co jeszcze mogłaby zrobić.
– Jestem chętny na „Trzy Koty” – powiedział Piotr.