Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy. Gill Sims

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy - Gill Sims страница 13

Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy - Gill Sims

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Dzieci płakały, a dorośli zaczęli rozważać uformowanie łańcucha osób z wiaderkami wody do ugaszania pożaru, który roznieciliśmy.

      Sąsiedzi, zamiast gaworzyć wesoło przy ognisku, popijając grzane wino i ekscytując się tym, jak świetnie się wszyscy bawimy, zaczęli w pośpiechu ulatniać się, żeby sprawdzić, czy ich domy przypadkiem nie płoną. W końcu ostaliśmy się tylko Simon, ja, Peter i Jane, skuleni w rogu ogrodu, wpatrzeni w to, jak nasza cicha podmiejska uliczka zamienia się w inscenizację 1980 roku w Bejrucie. Dzieci były pod wrażeniem. Nie słyszałam syren, co oznaczało, że szczęśliwie udało nam się nie spalić żadnej antycznej posesji. Nie przyjechała też policja, żeby wypytywać nas, co sobie myśleliśmy, kiedy odpalaliśmy rakiety i granaty.

      Kiedy fajerwerki przestały strzelać, Simon poczłapał smutno po czarnym pustkowiu, które kiedyś było troskliwie pielęgnowanym przez niego trawnikiem, mrucząc coś pod nosem o poparzeniach na skórze.

      Oczywiście cała wina spadła na mnie, chociaż moim zdaniem za wszystkim stał supermarket. Czego się spodziewali, sprzedając miliony fajerwerków osobie, która śmierdzi benzyną?

      Plusem tej sytuacji był fakt, że prawdopodobnie u wszystkich naszych przepłoszonych sąsiadów zniknęliśmy z listy osób, którym wysyła się życzenia świąteczne, więc i ja będę miała to z głowy. Poza tym mogłam wypić całe grzane wino, jakie zostało, i piszę to już porządnie wstawiona w związku z moim niesłusznym przekonaniem, że w grzanym winie prawie nie ma alkoholu.

Sobota, 7 listopada

      Czuję się niemal tak, jakbym była normalnym człowiekiem z prawdziwym życiem! Jako przyjaciółka dwójki rozwodników, których drugie połówki (DUPKI!) zabierają dzieci w co drugi weekend, mogę wychodzić z nimi na miasto i robić fajne rzeczy. Jest mi przykro, że związki Hannah i Sama się rozpadły, ale bardzo służy mi to, że mogę wyjść z nimi do pubu.

      Po tym, jak omówiliśmy wszystkie mankamenty i błędy popełnione przez byłych partnerów Hannah i Sama, i kilku okrzykach „DUPKI”, kiedy uświadamiali sobie kolejne niesprawiedliwości, które im się przytrafiły, Sam wreszcie przyznał, że miałam rację co do Cholernego Sabatu Czarownic. Okazało się, że Sophie powiedziała Perfekcyjnej Lucy Atkinson, że ma dwóch tatusiów i Perfekcyjna Mama Perfekcyjnej Lucy zapraszała Sophie do siebie już pięć razy. Sophie nie zamierza jednak tam iść, bo nie cierpi Lucy Atkinson, która jej zdaniem ma „głupkowaty wyraz twarzy”, co wydaje się równie dobrym argumentem, jak każdy inny. Pozostałe członkinie Sabatu też zaczęły ostrzyć sobie na niego ząbki. Proponowały mu, żeby „wpadł na kawę”, wciskały domowej roboty „zdrowe muffinki” a pozbawiona jakiegokolwiek taktu, nawet jak na swoje standardy, Fiona Montague (nigdy nie zapomnę, jak powiedziała mi, że „jesteś taka odważna, że wyszłaś z domu bez makijażu, szczególnie, kiedy masz gorszy dzień”, chociaż czułam się wtedy bardzo dobrze i byłam porządnie wytapetowana) zaproponowała, że umówi go ze swoim fryzjerem, „Bo na pewno macie wiele wspólnego, chłopaki!”.

      – One są jak wojownicy ninja – powiedział Sam. – Czasami czuję się jak w grze komputerowej, która polega na tym, że trzeba dotrzeć do szkoły drogą pełną śmiertelnie groźnych zasadzek. Muszę odstawić dzieci, chowając się za żywopłotem przed ninja-Mamuśkami, obrzydliwymi wypiekami, które mi wciskają, i natarczywymi zaproszeniami na przyjęcia z pokazem biżuterii. Jestem gejem, do cholery! Nie jestem pieprzoną drag queen, żeby marzyć o tym, by spędzać wieczory na zachwycaniu się gównianą biżuterią i ględzeniu o niej.

      – Pamiętasz rzemieślnicze cipki? – zachichotała Hannah.

      Nigdy nie zapomni mi tego, że kiedyś wyciągnęłam ją na takie przyjęcie. Z przerażeniem odkryłyśmy, że mamusia „projektantka”, która organizowała imprezę, z powodów znanych tylko sobie stworzyła linię biżuterii na podobieństwo swojej waginy, a wszystko to w ramach celebrowania swojej płodności. Biorąc pod uwagę wręcz bolesne etykietki z cenami za wszelkiej maści waginalną biżuterię (kolczyki, wisiorki, pierścionki i bransoletki), jej muszelka rzeczywiście musiała być bardzo płodna. Na uniesione ze zdziwienia brwi artystka odpowiedziała, że biżuteria jest „rzemieślnicza”, dlatego w kasowaniu kwot zbliżonych do PKB Luksemburga za naszyjnik z brzoskwinką z czystego srebra nie ma nic złego. Podobnych argumentów używa się w kawiarniach: „To bardzo rozsądna cena, ponieważ bekon na kanapce jest ze specjalnej świni, która brała lekcje stepowania, a w wolnych chwilach skakała ze spadochronem”. Czy coś w tym rodzaju.

      Jeszcze nigdy nie widziałam kogoś równie zdegustowanego co Sam, kiedy Hannah opowiadała mu o cipkowej biżuterii. Był chyba jeszcze bardziej przerażony niż Simon (człowiek, któremu słowo „wagina” nie przechodzi przez gardło), ale to pewnie dlatego, że nad Simonem nie ciążyło niebezpieczeństwo, że ktoś będzie próbował zaciągnąć go na jedną z takich imprez.

      Sam spanikował do tego stopnia, że oświadczył, że jedynym lekarstwem, które może uśmierzyć ból spowodowany faktem, iż ktoś sprzedaje swoim przyjaciołom repliki własnej waginy, będzie tequila.

      Po kilku szotach nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Sam powiedział wcześniej coś, co podsunęło mi pod nos świetny pomysł, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć, co to było. Może z wyjątkiem faktu, że mój pomysł był oszałamiający w swej błyskotliwości. Taki jest właśnie problem z tequilą. Przynajmniej jeden z problemów.

Poniedziałek, 9 listopada

      A niech mnie! Chyba naprawdę wkurzyliśmy sąsiadów naszymi granatami i rakietami kosmicznymi. Jenkinsowie, którzy mieszkają naprzeciwko, wystawili dom na sprzedaż.

      Oczywiście pierwsze, co zrobiłam, kiedy zobaczyłam tabliczkę ze stosownym napisem, to zrobiłam to samo co wszyscy inni sąsiedzi, czyli weszłam na Rightmove6 i obliczyłam, czy cena, którą podali Jenkinsowie, oznaczała, że wartość naszych własnych domów wzrosła, czy zmalała, od kiedy ostatnio ktoś się wyprowadzał. Potem, a jakże, przejrzałam wszystkie zdjęcia, które dołączyli do oferty, i rzucałam po nosem krytyczne uwagi, jak na przykład:

      – Chryste! Ale zasłony! Co ona sobie myślała, kiedy je wieszała?

      albo

      – Do jasnej cholery, co za lenie! Mogli przynajmniej opuścić deskę klozetową i schować butelki z detergentami, zanim zrobili te zdjęcia!

      Uwielbiam Rightmove, bo bardzo ułatwia życie. Kiedyś trzeba było chodzić do agencji nieruchomości i udawać, że jest się szczerze zainteresowanym kupnem domu, żeby móc popodglądać sąsiadów. Można też pooglądać domy marzeń, na które nigdy nie będzie nas stać. Takich, jakie wcześniej oglądało się tylko na okładkach czasopism wnętrzarskich w poczekalni u dentysty.

      Trochę mnie dzisiaj poniosło i nagle zapragnęłam romantycznej szkockiej posesji z wieżyczkami albo mrocznego, tajemniczego dworku w Kornwalii, który przywodził na myśl Manderley. Znalazłam też całkiem sympatyczną, małą plebanię w Oxfordshire z czasów królowej Anny, na którą też mogłabym przystać, gdyby mnie ponamawiać (chociaż plebania była droższa niż szkocki dom z wieżyczkami i kornwalijski dworek razem wzięte). Bylebym tylko nie musiała dłużej mieszkać w tym nijakim domu na przedmieściach.

      Tak się rozmarzyłam, że nagle dotarło do mnie, że jest już 08:45, a ja nawet nie zaczęłam rutynowego procesu krzyczenia na dzieci: ZAKŁADAĆ BUTY! JESTEŚCIE GOTOWI?

Скачать книгу


<p>6</p>

Największy w Wielkiej Brytanii portal poświęcony sprzedaży i najmowi nieruchomości (przyp. tłum.).