Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy. Gill Sims
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy - Gill Sims страница 9
Tym razem Simon przynajmniej powiedział mi, że ładnie wyglądam, kiedy tanecznym krokiem z rozwianym włosem dawałam nogę. Zrobił to, chociaż wcale go nie prosiłam! Od razu poczułam wyrzuty sumienia, że byłam dla niego niemiła i znowu zostawiłam go samego. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie powinnam była zabrać go ze sobą.
Kiedy już byłam w pubie, stwierdziłam, że moja decyzja była słuszna, bo gdyby Simon poszedł ze mną, stałoby się jasne, że próbuję wyswatać Hannah i Sama, a w takich sytuacjach należy jednak zachować dyskrecję.
Sam był podenerwowany i w niczym nie przypominał wyluzowanego ogiera, który prześladował mnie w snach. Co gorsza, jego mowa ciała zdradzała zero zainteresowania Hannah (wiem, bo za młodu obsesyjnie chłonęłam wszystkie artykuły z serii „Jak poznać, czy mu się podobasz?”, które tak chętnie publikowały gazety typu Just 17 czy Cosmopolitan). Wiedziałam, że będą potrzebowali mojej pomocy, jeśli mam zostać honorowym gościem i najlepszą organizatorką Wesela Stulecia.
Kiedy Sam poszedł do baru, długo opowiadałam Hannah o jego zaletach: o tym, że jest świetnym ojcem i sympatycznym mężczyzną. Powstrzymałam się od powiedzenia: „I popatrz, jaki ma niesamowity tyłeczek! Popatrz tylko!”, bo nie chciałam, żeby Hannah pomyślała, że traktuję jej przyszłego męża jak obiekt seksualny. Hannah niestety nie była przekonana. Powiedziała, że za mało minęło czasu od rozstania z Danem, żeby była w stanie myśleć o takich rzeczach.
Nie zniechęcałam się. Poczekałam, aż Hannah wyjdzie do toalety, i mimochodem rzuciłam:
– Czyż ona nie jest urocza?
– Hm, tak, wydaje się miła.
– Jest też bardzo ładna, prawda? I ma piękne włosy.
– No… tak, ma bardzo ładne włosy.
Zastanawiałam się, czy powinnam dalej w to brnąć i powiedzieć, że ma też świetne cycki, ale Sam mnie wyprzedził:
– Ellen, jeśli próbujesz mnie z nią wyswatać, to… Hannah nie jest w moim typie.
O nie! Momentalnie straciłam rezon, kiedy Wesele Stulecia i przepiękny kapelusz sprzątnięto mi sprzed nosa (myślałam nawet o wywołaniu małego skandalu stylistycznego i założeniu kokieteryjnego krótkiego welonu. Można przecież założyć welon na czyjś ślub, kiedy jest się gościem honorowym i nadzoruje całą organizację). Dobry nastrój jednak szybko wrócił, bo skoro Hannah nie jest w typie Sama, to może ja jestem?
– Jaki jest w takim razie twój typ? – spytałam z fałszywą skromnością, próbując nie zabrzmieć zbyt prowokująco.
Sam zrobił dziwną minę, po czym odparł:
– No cóż, na pewno nie będą to kobiety.
Nie kobiety? A więc to tak! Skoro wszystko stało się jasne, umiałam tylko wybąkać:
– O mój Boże, najmocniej przepraszam, nie miałam pojęcia. To takie prostackie z mojej strony! Przepraszam!
– Skąd miałaś wiedzieć? – odparł Sam. – Staram się nie robić z tego powodu dużego zamieszania. Nikt nie oczekuje od heteroseksualnych osób, żeby przedstawiając się, mówili: „Cześć, nazywam się tak i tak i jestem hetero”, więc czemu od gejów oczekuje się, że przedstawiając się, zatańczą do piosenki Judy Garland, wesoło przy tym podskakując i wymachując rękami? Tak czy inaczej, nie muszę się już chyba obawiać Mniam-Mniam-Mamusiek, bo może jestem gorącym samotnym tatuśkiem, i chwała mi za to, ale na nic się im nie przydam – zakończył wyraźnie rozpogodzony.
Rozbawił mnie ten jego optymizm.
– Chciałbyś! Teraz będziesz jeszcze bardziej pożądany niż wcześniej. Każda z nich będzie chciała, żebyś został jej Najlepszym Przyjacielem Gejem. Będą wyobrażać sobie, że dostały epizodyczny angaż w Will & Grace. Teraz już nigdy się od nich nie uwolnisz. Masz PRZECHLAPANE!
– Albo… – zasugerował Sam – mogę spędzać większość czasu z tobą, a ty będziesz je odstraszać. Może trochę twojego niedopasowania spłynie na mnie i zostawią mnie w spokoju?
Biedny Sam. Będzie potrzebował o wiele więcej niż mnie w charakterze żywej tarczy, żeby odstraszyć Perfekcyjną Mamę Perfekcyjnej Lucy Atkinson, kiedy tylko uświadomi sobie drzemiący w nim potencjał do zostania jej absolutnie niezbędnym akcesorium. Chociaż, jak mawiają, spróbować nie zaszkodzi.
Kiedy już ustaliliśmy, że mój talent do swatania nie był jeszcze tak rozwinięty jak smykałka do czytania mowy ciała (w magazynach nigdy nie pisali o tym, jak wyswatać przyjaciół, pewnie dlatego, że miałyśmy rywalizować o chłopców, a kiedy udało nam się już jakiegoś zdobyć, miałyśmy trzymać go tylko dla siebie), przeszliśmy do upijania się. Sam wreszcie się rozluźnił i nadużywając słowa „dupek”, opowiedział nam o tym, jak jego nikczemny eks o imieniu Robin (nie Robyn) dał nogę i zostawił go samego jak palec.
Fakt, że Robin darzył tak wielkim zainteresowaniem antyki z francuskich prowincji, nie wynikał tak naprawdę z pasji, ale był pretekstem do częstych wyjazdów, podczas których migdalił się z jakimś Francuzikiem o imieniu „Jean Claude, René czy innym równie głupim francuskim imieniu”, co Sam wyjaśnił nam po kilku drinkach (wprowadził nas w świat drinków manhattanów, które są przepyszne i smakują jak wisienki, chociaż to prawie czysty alkohol i bardzo szybko zwala z nóg). Robin uciekł z obcokrajowcem i zostawił Sama z dziećmi. Tyle że z Jean Claude’em/René nie wyszło i kilka miesięcy później chciał wrócić.
– Powdziałem mu… Powdziałem mu: „Spiprzaj”! Tak mu powdziałem – wybełkotał.
Sam postanowił, że on i dzieci potrzebują nowego startu, i w ten właśnie sposób trafił tutaj. Niestety jest zbyt uprzejmy, że powiedzieć Robinowi (czyli temu dupkowi), żeby zostawił ich w spokoju, mimo że bardzo by chciał. Sam dużo mówi, kiedy jest wkurzony.
Potem Hannah powiedziała, że Dan (pod którego adresem słowo „dupek” padało równie często) oznajmił, że jego picza (w życiu bym nie powiedziała, że ktokolwiek jeszcze używa tego określenia, ale Hannah ewidentnie je z siebie wyrzuciła) zostaje u niego na weekend, żeby poznać dzieci.
– Dupek! Nawet Robin (dupek!) nie odważył się przedstawić temu… No, jak mu tam… Henry’emu Srenry’emu naszych dzieci! – zbulwersował się Sam.
– To woła o więcej drindryneczków! – wybełkotałam.
Ku mojemu zdziwieniu Simon nie spał, kiedy wróciłam do domu, co było miłym zaskoczeniem. Niestety byłam tak wcięta, że mogłam wydusić z siebie tylko:
– Tosty.