Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy. Gill Sims
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy - Gill Sims страница 6
W rzeczywistości dom Sama o wiele bardziej wpasowywał się w moją wizję. Miękkie kanapy, piękne i starannie odnowione francuskie meble, a także trochę gustownych szpargałów (w przeciwieństwie do szpargałowatych szpargałów, które zagracają mój dom). Niezbyt taktownie powiedziałam o tym Samowi, ale odpowiedział mi bardzo miło. Brak szpargałowatych szpargałów zawdzięczał temu, że dopiero się wprowadził, a połowa mebli i drobiazgów uzupełniających wystrój została u Robyn, jego partnerki, z którą się rozstał. Robyn jest projektantką wnętrz, stąd te ładne rzeczy.
Desperacko próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat wiarołomnej Robyn, między innymi byłam ciekawa, dlaczego zostawiła takiego faceta jak Sam, który, gdy usiłowałam ciągnąć go za język, zebrał u mnie dodatkowe punkty za ciasteczka Mint Club (są to, jak powszechnie wiadomo, królowie w świecie ciastek). Niestety szybko zmienił temat i skończyliśmy na rozmowach o zajęciach pozaszkolnych dla dzieci dostępnych w tej okolicy, które oczywiście są pożyteczne, ale niewarte olbrzymich sum, jakie trzeba w nie wpakować. Była to raczej nijaka, chociaż bezpieczna rozmowa, więc przynajmniej miałam pewność, że nie będę mieć żadnej sposobności, żeby niechcący wtrącić: „Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym cię polizała? Przepraszam, ale jesteś zbyt seksowny”.
Wtedy do pokoju wparowały Sophie i Jane, drąc się w niebogłosy, bo Toby i Peter przerwali im zabawę w metamorfozy, żeby zaatakować je wyrzutniami Nerf. Przyznaję, że nie było to z ich strony nawet takie głupie, biorąc pod uwagę, ile makijażu i brokatu dziewczyny już na siebie nałożyły, a były dopiero w połowie drogi. Po długich krzykach i przepychankach porwałam nieletnią imitację striptizerki i małego Rambo do domu, z cichą nadzieją, że mimo wszystko Sam zapamięta nas jako miłą, normalną rodzinę, z którą on i jego dzieci chętnie się zaprzyjaźnią.
W domu wreszcie mogłam zacząć swój ulubiony dzień, czyli Olać-to-Piątek! Zarzuciłam i tak skazaną na porażkę walkę ze szkorbutem, i zamiast brokułów wyciągnęłam z zamrażalnika pizzę. Mogłam porzucić wszelkie roszczenia dotyczące ograniczenia czasu spędzanego przed telewizorem, podłączyć dzieci pod elektroniczne opiekunki, a sama zalać się w trupa kiepskim winem i podglądać byłych chłopaków na Facebooku. Simon jak zwykle zasnął na kanapie podczas oglądania pieprzonych Fanów Czterech Kółek i chrapał jak wygłodniały mops nurkujący w kadzi owsianki, ale gdybym spróbowała zabrać mu pilota, na pewno krzyknąłby: „Oglądam to!”. Zresztą to i tak bez znaczenia, bo nawet gdybym dorwała się do pilota, to i tak niewiele bym zdziałała. Simon jest cholernym gadżetowym nerdem i z oglądania telewizji uczynił zadanie, które przerasta moje zdolności percepcyjne. Zamontował różne pudełka i urządzenia „do transmisji danych”. Każde z nich ma własnego pilota i działają dopiero po wybraniu odpowiedniego kanału. Ponieważ nigdy nie pamiętam, który pilot jest od czego, bezmyślnie wciskam wszystkie przyciski po kolei, dopóki któreś z dzieci się nade mną nie zlituje i mi nie pomoże.
Pies patrzył na mnie wzrokiem pełnym politowania. Boję się, że w jakiś sposób wyczuł, że mam kosmate myśli na temat Sama, i oceniał mnie za to, że użyłam go jako przynęty do nawiązania rozmowy.
Simon spędził całe popołudnie w szopie, podczas gdy ja malowałam kredens, usiłując odtworzyć ekscentryczny, odrapany szyk, który podpatrzyłam w domu Sama. Dzieci też próbowały zrobić coś kreatywnego. W tym celu użyły czegoś, co kiedyś było klejem z brokatem, ale dawno już zaschło. Chciałam przywrócić klej do życia za pomocą letniej wody i PVA, ale substancja, którą ostatecznie wysmarowały siebie i stół, bardziej przypominała spermę jednorożca.
Simon był wściekły, kiedy pokazałam mu „odrestaurowany” kredens. Okazało się, że należał do jego babci i był częścią rodzinnego dziedzictwa. Bezdusznie stwierdził, że teraz jest po prostu odrapany, a do szyku mu daleko. Poniekąd go rozumiem, bo faktycznie dałam się trochę ponieść w procesie „postarzania”.
W związku z absolutnym brakiem poszanowania dla mojej artystycznej renowacji, porzuciłam ostatnie wątpliwości dotyczące zostawienia Simona samego w domu i wybrałam się na drinka z Hannah. Kiedy zeszłam na dół w wyjściowych ciuchach, uczesana i umalowana szminką, a do tego jeszcze mascarą, mój mąż wyglądał na zaskoczonego. Do tego stopnia, że powiedział nawet:
– Ładnie wyglądasz. To dla mnie?
Mówiłam mu co najmniej dziewięć razy, że dzisiaj zostaje z dziećmi (w którą to atrakcję wliczyłam także zmywanie spermy jednorożca z ich włosów), bo ja muszę dotrzymać towarzystwa Hannah, żeby nie siedziała sama w pustym domu po tym, jak zawiezie dzieci do Dana.
Możliwe, że trochę za bardzo na niego naskoczyłam, bo posmutniał, kiedy dowiedział się, że to nie dla niego, więc spytałam jeszcze:
– Naprawdę ci się podobam?
Ale on odparł tylko:
– Tak, wyglądasz fajnie.
Tak. To jest dokładnie to, co każda kobieta pragnie usłyszeć. Dupek.
Moja biedna Hannah wpadła w otchłań rozpaczy, bo okazało się, że Dan migdali się z jakąś dwudziestokilkuletnią siksą, którą poznał na siłowni. W dodatku kiedy Hannah spytała, czy właśnie dla niej ją rzucił, to, co usłyszała w odpowiedzi, było całkowicie pozbawione skrupułów. Dan to zwykły kutas. Dobrze, że Simon spędza czas wolny w szopie. Tam przynajmniej nie ma żadnych dwudziestolatek.
Może powinnam spróbować wyswatać Hannah z Samem, kiedy już jej trochę przejdzie? Byłoby miło i altruistycznie pomóc im znów się zakochać. Może w ten sposób odpokutowałabym też fakt, że jestem nim bezwstydnie zauroczona. Może gdyby był zajęty, przestałby mi się podobać? Poza tym Dan by się wściekł, gdyby zobaczył Hannah z kimś tak boskim jak Sam. Przecież jego dwudziestokilkuletnia trzpiotka z siłowni jest niczym w porównaniu z Panem Tyłeczkiem.
Po całym wieczorze wysłuchiwania nad butelką sauvignon blanc o tym, że Dan jest dupkiem, poczułam nawet odrobinę sympatii do Simona. Chciałam mu o tym powiedzieć po powrocie do domu, tyle że zastałam go nieprzytomnego na kanapie przed cholernymi wyścigami motocyklowymi. Jak on może spać przy czymś takim? Chrapał w swoim najstarszym i najobrzydliwszym polarze, nie obudził się nawet wtedy, kiedy przywaliłam mu w głowę poduszką. Zostawiłam go tam i poszłam spać.
Kiedy Simon tak się zestarzał? Niegdyś przesiadywaliśmy do późna, gadając i słuchając muzyki. Nie rozmawialiśmy o niczym konkretnym – nie mogę powiedzieć, żebyśmy zadziwiali innych radykalnymi poglądami na sztukę czy politykę. Prawdę mówiąc, nie pamiętam nawet, o czym rozmawialiśmy, ale o czymś na pewno. Kiedy go poznałam, był połączeniem gota i fana new romantic. Nosił obszerny czarny płaszcz ze sklepu z odzieżą używaną i nałogowo palił czerwone marlboro, co wydawało mi się bardzo cool. Może on też czasem na mnie patrzy i zastanawia się, gdzie się podziała dawna ja? Wciąż pamiętam, co miałam na sobie, kiedy go poznałam: bardzo