Szeregowiec. Adrian K. Antosik
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Szeregowiec - Adrian K. Antosik страница 9
Na Szpitalnym Łóżku
Obudziłem się, choć oczy miałem jeszcze zamknięte. Czułem się wykończony, jakbym grał w kosza przez pięć godzin bez wytchnienia, tuż po trzygodzinnej intensywnej jeździe rowerem. Mimo to czułem się szczęśliwy. Choć ponownie przeżyłem dramat mojego współlokatora, teraz wiedziałem, że będzie żył. A przynajmniej miałem taką nadzieję, bo brzmiało to tak nierealnie, że prawie sam w to nie wierzyłem. Nagle usłyszałem dziwne piknięcie, które przypomniało mi odgłos zasłyszany przy drugim stanowisku. Delikatnie uchyliłem powieki. Dostrzegłem biały sufit tuż nad moją głową. Ostrożnie podniosłem się na łokciach. Znajdowałem się w śnieżnobiałym pomieszczeniu. Oprócz mnie leżącego na łóżku znajdowały się tu jeszcze dwie kapsuły, po mojej prawej i lewej stronie. Ta z lewej od razu przykuła moją uwagę. W żółtym płynie leżał zanurzony mężczyzna ubrany w coś, co można by nazwać bokserkami. Zielona skóra była wręcz opięta na idealnie wyrzeźbionych mięśniach. Jego ciało było pokryte licznymi małymi rankami. Na ustach i nosie miał coś w rodzaju maski z kilkoma odchodzącymi od niej rurami. Moje przyglądanie się mu przerwało nagłe syknięcie. Odruchowo odwróciłem się w stronę odgłosu. Do pomieszczenia powolnym krokiem weszła zakapturzona postać, w której delikatnym kobiecym głosie usłyszałem radość.
– Cieszę się, że jesteś zdrów.
– Ja również.
– Obawialiśmy się, że nasze obliczenia mogą być błędne i będziesz podatny na uraz podczas przebywania w tak bliskim kontakcie z przeszłością.
– Podatny?
– Tak. Widzisz, ciała nas, Odwiecznych, podczas akcji takiej jak twoja wczorajsza ulegają powolnemu rozpadowi. Towarzyszy temu niewyobrażalny ból. Do końca nie wiemy czym jest to spowodowane, jednak jak widzę ty masz się w świetnej formie.
– Zgadza się. – Zaraz jednak sprowadziłem rozmowę w dość mało taktowny sposób na temat, który mnie najbardziej nurtował. – Gdzie Arek? Wszystko z nim w porządku?
– Ależ oczywiście. Jest tutaj z nami – mówiąc to postać wskazała na kapsułę stojącą z mojej prawej strony.
Przyjrzałem się jej uważnie. Była całkowicie wypełniona ciemnozielonym, nieprzezroczystym płynem. Kobieta podeszła do niej i zaczęła przesuwać palcami po panelu na górze kapsuły.
– Wszystko gra, dochodzi do siebie bardzo szybko, tobie to dłużej zajęło, – gdy to powiedziała usłyszałem w jej głosie delikatną nutę ironii.
– Będę musiał uwierzyć ci na słowo, że tam jest.
– Nie martw się o niego. Nic mu nie będzie. Na razie leczymy jego ciało.
Przez chwilę się zastanawiałem, nim zebrałem się na odwagę i zapytałem.
– A ten drugi to, kto to?
Zakapturzona postać odwróciła twarz, w stronę leżącego w drugiej kapsule mężczyzny. Wyszeptała z niekrytym smutkiem w głosie:
– To Uranos. Prawie zginął wyciągając cię z przeszłości. Przez długi czas walczyliśmy o jego życie.
Odwróciłem się i spojrzałem na mężczyznę. Był całkowicie mi obcy, a jednocześnie ryzykował życie, by ocalić moje. Wzruszyłem się, ale nie dałem po sobie tego poznać.
– Ale nic mu nie będzie?
– Jest bardzo wycieńczony – odparła – odniósł wiele ran. Jednak teraz jego stan jest stabilny. Minie jeszcze trochę czasu nim będzie mógł wyjść z kapsuły. Na razie musi w niej pozostać. Wyjście teraz poza nią mogłoby się dla niego okazać śmiertelne. Jeśli czujesz się na siłach chciałabym się z tobą przejść i porozmawiać.
Przez chwilę wahałem się. Teoretycznie czułem się dobrze i w pełni sił. Z drugiej jednak strony miałem nieodpartą pokusę przespać się jeszcze trochę. Tak co najmniej pół dnia. W końcu przemogłem się. Skinąłem głową.
– Z wielką chęcią się przejdę.
– Dobrze więc – odparła – w szafce masz swoje ubrania. Przebierz się. Będę na ciebie czekała na korytarzu.
Nie czekając na odpowiedź odwróciła się i wyszła. Dopiero teraz dostrzegłem małą szafeczkę przy łóżku. Sięgnąłem do jej szuflady. Wewnątrz znalazłem swoje ubranie, na widok których skrzywiłem się. Powoli zaczynałem tęsknić za moimi ciuchami z „przeszłości”. Szybko wstałem i ubrałem się. W końcu byłem gotowy do wyjścia. Przechodząc obok kapsuły Arka delikatnie przesunąłem po jej wierzchu dłonią. Wciąż nie docierało do mnie to, co się wydarzyło. Ruszyłem spokojnie do wyjścia. Nim jednak otworzyłem drzwi zerknąłem jeszcze na leżącego spokojnie Uranosa. Odwróciłem się w stronę przejścia. Przejechałem dłonią przed czarnymi płytkami na ścianie. Usłyszałem znajomy syk otwieranej śluzy. Wyszedłem z pomieszczania zostawiając za sobą dwóch pacjentów. Tak jak powiedziała, czekała na mnie tuż przy wyjściu z pomieszczenia. Znajdowaliśmy się na końcu jakiegoś długiego korytarza, po którego obu stronach znajdowały się wejścia. Przez chwilę zastanawiałem się, co może kryć się za nimi i dokąd zostałem przeniesiony po powrocie z misji.
– Gdzie my jesteśmy – spytałem.
– To część szpitalna, tak ją przynajmniej nazwaliśmy. Jeszcze do niedawna nie mieliśmy większych potrzeb zaglądania tu – odparła i zaraz dodała – a dziś zobacz, kolejny człowiek został przywrócony światu.
– Nie cieszyłbym się zanadto – odparłem machinalnie nim zdążyłem ugryźć się w język.
Kobieta przekrzywiła delikatnie zakapturzoną głowę na bok zatrzymując się na chwilę. Jednak zaraz powoli ruszyła korytarzem przed siebie. Pospiesznie podążyłem za nią.
– Martwi cię to, że pomimo całego zachodu twój znajomy będzie chciał spróbować popełnić jeszcze raz samobójstwo?
– Przyznam, że zastanawiałem się nad tym.
– Niepotrzebnie. No, ale cóż spokojnie do wszystkiego dojdziemy. Widziałam, że z zaciekawieniem przypatrywałeś się mojemu stanowisku.
Nie odpowiedziałem jej od razu. W myślach prześledziłem ponownie wszystko, co przeżyłem zaraz po wyrażeniu zgody wzięcia udziału w akcji sprowadzenia na Księżyc kogoś z przeszłości. Sama ta myśl wydała mi się strasznie nierealna, choć była to szczera prawda.
– Z wielką chęcią bym się dowiedział czegoś więcej, bo ten temat został potraktowany po macoszemu podczas przygotowań do akcji.
– Zacznijmy od tego, dlaczego nie musisz obawiać się o swojego znajomego. Otóż zarówno ty jak i on zostaliście poddani skomplikowanej terapii. Jednym z jej aspektów było tymczasowe stłumienie postaw negacji. W ten sposób się właśnie zabezpieczyliśmy przed „wypadkami”, jakie mogą wystąpić, gdy nowo przybyłego dopadnie szok po usłyszeniu tylu rewelacji…
– Że co mi zrobiliście?
– Porównałabym to do stanu dziecka, które nie ma jeszcze