Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 25
Cesarz wstał, a admirałowie zerwali się pośpiesznie ze swoich miejsc.
– Żądam codziennych raportów o postępie prac – nakazał surowo władca.
Admirałowie po raz kolejny wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym odezwał się Behzadi:
– Wasza Wysokość, nie mogło ujść mojej uwadze, że książę RaShahid jest nieobecny. Czy wolno nam będzie podzielić się z nim informacjami z tej narady?
Pod tymi słowami kryło się niewypowiedziane pytanie, czy książę RaShahid w ogóle weźmie udział w bitwie.
Cesarz zastanowił się nad odpowiedzią. Czy wysłać księcia, aby dowodził całym atakiem? Czy powierzyć mu tylko jedną grupę bojową, podczas gdy naczelne dowództwo sprawować będzie admirał Kirmani? Behzadi był w zasadzie lepszym admirałem, ale książę nigdy nie przyjmie rozkazów od zwykłego wolno urodzonego. Nawet gdyby cesarz to nakazał, RaShahid przyjmowałby polecenia od Behzadiego z wahaniem i niechęcią, a wahanie w ogniu walki mogłoby okazać się katastrofalne.
– Dam wam znać przed atakiem – odpowiedział admirałom. – Do tego czasu zachowajcie informacje tylko dla siebie.
Obaj dowódcy zabrali swoje tablety i wyszli. Cesarz zamyślił się, ale po chwili przerwał ciszę.
– Możesz już wejść, Saatchi.
Drzwi otworzyły się i niski, niepozorny mężczyzna wsunął się do gabinetu. Był drobny, nie budził strachu. Miał miękkie rysy, ciemne włosy, które mogły uchodzić zarówno za czarne, jak i brązowe, oczy nieokreślonego koloru, do tego zachowywał służalczą postawę kogoś, kto nie pragnie zwracać na siebie uwagi. Mimo to wcale nie był sługą, lecz naczelnikiem cesarskiej tajnej policji, Departamentu do Spraw Czystości, znanego powszechnie jako DSC.
Saatchi urodził się jako wolny poddany i służył w policji przez dziesięć lat. Przyciągnął uwagę cesarza, który odkrył jego talenty śledcze i dar obserwacji. Chalabi zatrudnił go jako naczelnika tylko pod jednym warunkiem – interesy cesarskie miały być chronione za wszelką cenę. Saatchi otrzymywał sowitą zapłatę za swoje usługi, nie tylko pieniądze, lecz także kobiety, ponieważ od obu był uzależniony. Potrafił wyśledzić każdego, kto mógłby zagrozić cesarzowi, a podczas dochodzenia wolno mu było używać dowolnych metod, o ile nie budziły gniewu władcy. Przez lata Saatchi wytropił setki wywrotowców, agitatorów, szpiegów, a nawet paru potencjalnych zabójców. Wszyscy zmarli w męczarniach – był to jeszcze jeden z talentów naczelnika DSC, a może jedna z jego potrzeb. Natomiast przeciwnicy polityczni cesarza ulegali wypadkom, zawałom serca albo popełniali samobójstwa o wiele częściej niż w przypadku reszty społeczeństwa. O innych po prostu ginął słuch.
Saatchi nie wiedział jednak, że wiele lat temu cesarz podał mu truciznę. Naczelnik wciąż żył tylko dlatego, że ludzie Chalabiego codziennie podawali mu w tajemnicy odtrutkę. Gdyby zawiódł cesarza albo próbował zbiec do Victorii, zmarłby w ciągu dwóch dni.
Władca nie ufał nikomu i lubił mieć całe otoczenie pod kontrolą.
– Wasza Wysokość. – Saatchi skłonił się nisko.
– Co z moim synem, księciem RaShahidem?
– Wasza Wysokość, z radością pragnę zameldować, że pomimo uważnych obserwacji nie natrafiliśmy na nic podejrzanego albo wywrotowego. – Saatchi pokazał cesarzowi listę kontaktów księcia przez minione piętnaście dni. Dokąd chodził, z kim rozmawiał, co powiedział, a nawet co oglądał na tablecie. – W tym czasie, Wasza Cesarska Mość, książę odbył intymne spotkania z czterema kobietami. Z dwiema spotykał się już wcześniej. Każda z tych kobiet została dokładnie prześwietlona i nie przedstawia żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa. Dwie z nich to żony oficerów służących pod rozkazami księcia, pozostałe spotkał w miejskich klubach. Nic, czego nie można by się spodziewać po młodym mężczyźnie. – Naczelnik tajnej policji uśmiechnął się z zadowoleniem.
Cesarz zmarszczył czoło na wzmiankę, że RaShahid sypia z żonami swoich podwładnych. Oficerowie wyższego stopnia byli w takich sprawach bardzo konserwatywni. Czy temu młodemu głupcowi wydawało się, że nikt się nie dowie, że uwodzi cudze żony? A może sądzi, że nie wzbudzi to niechęci? Czy książę nie rozumie, że wrogie nastawienie wojskowych to najgorsza sytuacja dla cesarza albo jego syna? Chalabi westchnął i pokręcił głową.
– Saatchi, daj mi pełny spis oficerów, których żony były zaangażowane w związki z księciem. Uważam, że należy im się awans i nowe placówki, które nie będą wymagać udziału w walce.
– Oczywiście, Wasza Wysokość.
– Nie martwią cię pozostałe dwie kobiety, z którymi spotkał się książę?
– Och nie, Wasza Wysokość. Obie są młode. Książę spotkał je podczas nocnych wypadów z przyjaciółmi. Wybrał je przypadkiem. Obie pracują na mało znaczących stanowiskach, jedna to urzędniczka w zakładach przemysłowych, druga na niskim szczeblu rządowym. To tylko dziewczęta, które cieszą się młodością i zażywają cielesnych przyjemności.
Cesarz ze znużeniem skinął głową.
– Dobrze, Saatchi. Powiedz mi jeszcze, czy oprócz surowych faktów, które zamieściłeś w raporcie, masz coś do dodania? Jakieś wrażenia?
– Książę jest lojalnym i znającym swoje obowiązki synem. – Saatchi uśmiechnął się uniżenie. – Znając go, to żadne zaskoczenie, Wasza Wysokość.
Tymi słowami Saatchi przypieczętował swój los. O księciu RaShahidzie można było wiele powiedzieć, ale lojalność i poczucie obowiązku nie znajdowały się w zbiorze jego zalet.
„Co ci obiecał mój syn?” – zastanawiał się cesarz. Nieważne. Saatchi właśnie potwierdził, że spiskuje z księciem. Jak najlepiej to wykorzystać?
Chalabi westchnął z ulgą, jakby spadł mu z serca ciężki głaz. Pozwolił sobie na lekki uśmiech, po czym skinął głową.
– Doskonale, Saatchi. Utrzymaj obserwację księcia przez kolejny tydzień, a potem złóż mi raport. Możesz odejść.
– Wasza Cesarska Mość. – Saatchi skłonił się do ziemi, a potem wycofał z gabinetu.
Cesarz Chalabi poczekał, aż naczelnik DSC opuści pałac, zanim sam wyszedł. Wiedział doskonale, że od wielu miesięcy pokój jest na podsłuchu, podobnie jak prywatne komnaty. Saatchi podłożył pluskwy wszędzie, gdzie tylko zdołał.
Z dwoma savakami jako eskortą minął kilka różnych korytarzy i dotarł do rzadko używanej części budynku. Zszedł po schodach na poziom lochów, a potem jeszcze niżej. Stał tam na straży kolejny savak. Cesarz uniósł pytająco brew, ale savak opuścił tylko rękę dłonią do siebie, co oznaczało, że jest bezpiecznie. Nie padło ani jedno słowo. Cesarz przeszedł na koniec podziemnego tunelu, do pustej ściany. Wystarczyło jednak, że przyłożył dłoń, a mur rozsunął się bezszelestnie. Chalabi znalazł się w korytarzu pod sąsiednim budynkiem, jakieś sto metrów od pałacu. W mniejszym budynku