Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 22
Żołnierze zniknęli w smugach oślepiającego światła padającego z sufitu. Romano wiedziała, że urządzenie transportujące właśnie mapowało ich ciała na poziomie molekularnym. Zajęło to dwie sekundy. Potem światło zaczęło poruszać się poziomo, pasma jasnego blasku wirowały najpierw powoli, później coraz szybciej, aż widok całkowicie się rozmył w białej zawierusze. Trwało to trzy sekundy.
A potem światła zgasły.
Trzydziestu ludzi, którzy siedzieli na fotelach, znikło.
A potem rozległ się głośny brzęk, gdy karabiny, hełmy, zapasowe magazynki i ogniwa zasilające oraz reszta metalowego ekwipunku żołnierzy opadła na pokład, tworząc nierówne sterty. Lori Romano od razu zrozumiała, że nic metalowego nie zostało przetransportowane na okręt Tilleke.
– Och, szlag!
***
Okręt Tilleke „Furia” szarpał się z prawa na lewo. Detektory nie działały, załoga leciała na ślepo. Po uderzeniu pocisków Victorii kapitan Nejem nie miał pojęcia, czy wciąż był na kursie. I jakim cudem przeżył? Nie widział żadnej jednostki wroga, ale na pewno musiała znajdować się blisko.
Mimo wszystko jego okręt wciąż działał. Jeszcze nie zginęli.
– Pilocie, możesz wyrównać lot?
Pilot nerwowo przesuwał stery. Okręt kosmiczny używał silników manewrowych w części dziobowej do zmiany kierunku lotu, ale ten napęd został zniszczony. Wreszcie udało się uruchomić silniki korekcyjne na burtach, pomagające przy manewrach dokujących. Gdy pokład przestał się kołysać, kapitan Nejem skupił się na ucieczce. Przez chwilę zmagał się z oprogramowaniem komputera nawigacyjnego, aby określić pozycję okrętu i bieżący kurs. Następnych pocisków nie było. Może Wiktowie stracili „Furię” z ekranów?
W zwątpieniu rodzi się niezdecydowanie.
– Wystrzelić przynęty i chmury maskujące! Zmiana kursu, pięćdziesiąt stopni w górę przez pół minuty, potem wyrównać płaszczyznę lotu.
Kiedy jednak załoga rzuciła się do wykonywania rozkazów, kapitan Nejem poczuł chłód na karku. Śnieg.
***
Kapitan Rafael Eitan i jego oddział specjalny z Azylu pojawili się na „Furii” wśród śnieżnej zamieci. Eitan przeżył chwilę dezorientacji – twarz go szczypała, a śnieg oślepiał. Co się stało z hełmem? Rafael sięgnął po karabin soniczny, ale nie zdołał go wymacać. Dopiero wtedy zrozumiał, że nie ma broni. A potem dostrzegł porucznik Daniellę Tal, która właśnie uniosła karabinek pneumatyczny i strzeliła w coś, czego Eitan nie widział. Na włosach porucznik topniały płatki śniegu. Skoro widział jej włosy, oznaczało to, że kobieta również nie ma hełmu.
I wtedy do niego dotarło. Oddział został przerzucony bez standardowego wyposażenia bojowego. Wszystkie metalowe przedmioty pozostały na kraicie.
– Cholera! – Eitan wymacał broń pneumatyczną. Załoga wrogiego okrętu przyglądała się obcym, wytrzeszczając oczy.
– Nie ruszać się! – krzyknęła porucznik Tal i zagroziła im bronią. – Niech nikt się nie rusza, bo strzelę!
Tal nie znała tilleckiego, ale wymierzona lufa była zrozumiała w każdym języku.
W tym czasie pozostali żołnierze grupy uderzeniowej zdążyli się już opanować i sięgnąć po broń. Otoczyli sprawnie załogę mostka „Furii” i zmusili wszystkich, aby uklękli z rękoma na karku.
Właśnie wtedy Rafael dostrzegł, że jeden z Tilleke sięga do konsoli. Nosił insygnia kapitana. Bez zastanowienia Rafael strzelił do niego dwa razy. Trafił w jedno, a potem w drugie ramię. Impet uderzenia odepchnął mężczyznę od konsoli.
– Brać go! – rozkazał Rafael. Trzech żołnierzy przygniotło kapitana do podłogi.
Eitan podszedł do stanowiska, żeby przyjrzeć się pulpitowi. Znajdował się tam czerwony guzik, osłonięty przezroczystą, plastikową płytką, która zapobiegała przypadkowemu naciśnięciu. Osłona była uniesiona. Nad przyciskiem widniał duży czerwony napis. Rafael ostrożnie opuścił osłonę, a potem przywołał ruchem ręki dwóch podwładnych.
– Będziecie pilnować tej konsoli, dopóki nie powiem inaczej, zrozumiano? – Żołnierze skinęli głowami. – Nikomu nie wolno dotknąć konsoli. Nikomu. Z tego stanowiska można wysadzić okręt. Byłbym bardzo niezadowolony, gdyby do tego doszło. Macie pozwolenie, aby zastrzelić każdego, kto spróbuje tu podejść, chyba że osobiście na to pozwolę. – Popatrzył twardo. – Pytania?
Żołnierze pokręcili głowami.
– Świetnie.
A potem zostawił ich i odszukał swoją ulubioną podkomendną, szeregową Leilę Amali.
– Amali! Znajdź Nura, a potem oboje zacznijcie przeszukiwać okręt. Ruszajcie w stronę maszynowni. Połączcie siły ze zwiadowcami reszty oddziałów, które zostaną przesłane. Postarajcie się zrobić plan pokładów najlepiej, jak umiecie, ale jeżeli napotkacie opór, wróćcie tutaj. Żadnych dużych bijatyk.
Szeregowa Amali skinęła głową i odeszła znaleźć kolegę. Szeregowy Nur był trochę starszy i niewzruszony jak skała. Amali miała refleks węża, umiała strzelać szybciej od każdego w oddziałach Rafaela. W bardziej sprzyjających okolicznościach Eitan posłałby po prostu piłkę, niestety, żadną w tej chwili nie dysponował.
„Szlag, w bardziej sprzyjających okolicznościach…” – pomyślał, choć wiedział, że takie gdybanie donikąd nie prowadzi.
Podszedł do kapitana, opatrywanego przez sanitariuszy.
– Jesteś dowódcą tego okrętu? – zapytał w płynnym tilleckim. Mężczyzna skrzywił się z bólu, ale skinął głową.
– Masz szczęście, kapitanie – powiedział Rafael. – Mało brakowało, a byłbyś zginął.
– Nie – wydusił Nejem. – Nigdy już nie ujrzę mojego świata.
Rafael zmarszczył brwi.
– Oczywiście, że tak. Kiedy wojna się skończy, zostaniesz odesłany do ojczyzny.
Nejem uśmiechnął się blado.
– Jestem kapitanem, który stracił okręt. W Tilleke oznacza to zdradę. Cesarz albo mnie nie przyjmie, albo odeśle do kolonii karnej, o ile nie zabije na miejscu. – Pokręcił głową. – Nigdy już nie ujrzę swojego pięknego domu.
A potem odwrócił się do ściany.
Rafael popatrzył na niego, ale nic więcej nie miał do dodania. Odwrócił się i odszedł.
ROZDZIAŁ 13
Stacja kosmiczna Atlas
Cookie