Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 18
Admiralicji zależało przede wszystkim na zdobyciu komputerów pokładowych. Zadanie nie było łatwe, ale warte zachodu.
Pojawiły się jednak trzy problemy. Hiram opisał je na odprawie kapitanów i gości wyższego stopnia.
– Po pierwsze, musimy znaleźć ten statek Tilleke – zaczął wyliczać. – A na detektorach nie ma nawet śladu obcej jednostki. Maskuje się równie dobrze jak nasze, możliwe nawet, że jeszcze lepiej. Może nam się nie udać i nie zauważymy, gdy zbliży się do satelity, aby przejąć dane. Przyczepiliśmy do satelity czujniki, które powiadomią nas, gdy zacznie transmisję danych. Przynajmniej dowiemy się, gdzie mniej więcej powinniśmy szukać. Należy zatem założyć, że ten problem mamy pod kontrolą.
– O ile jednostka Tilleke w ogóle się pojawi – wtrąciła admirał Douthat.
Hiram potwierdził.
– Tak, o ile się pojawi. Okoliczności są takie, a nie inne. Nie mamy wyjścia, musimy sobie radzić.
Douthat niechętnie musiała przyznać mu rację. Brill przypomniał sobie, że jeszcze niedawno ta kobieta groziła, że każe go wyrzucić przez śluzę.
Powrócił do wyliczania.
– Po drugie, będziemy musieli jakoś dostać się na pokład tej jednostki. Jak dotąd, wykorzystaliśmy teleportery Tilleke tylko do abordażu na okręty Dominium.
Po tych słowach kilka osób zerknęło na kapitan Drechsher, która tylko wzruszyła ramionami.
– Jasne, bardzo nas to zaskoczyło. Nieprzyjemnie. Wydaje mi się jednak, że dla jednostek Tilleke teleportacja nie będzie żadną niespodzianką, co? Może nawet mają niespodzianki dla was? – Uśmiechnęła się.
– W tym rzecz – zgodził się Hiram. – Wykorzystywaliśmy kraity do abordażu na okręty Dominium, ale nigdy nie przenosiliśmy się na okręty Tilleke. Może mają osłony przed teleportacją? Czy potrafią zapobiegać przerzutowi wrogich oddziałów, czy tylko pozbawiają je metalu? Nie wiadomo. Dlatego wszyscy teleportowani żołnierze zabiorą wraz ze standardowym wyposażeniem także broń pneumatyczną i plastikowe miecze.
Kapitanowie popatrzyli na siebie niepewnie. Abordaż wydawał się coraz trudniejszy.
– I ostatni problem – zakończył Brill. – Tilleke na pewno wyposażyli komputer w opcję autodestrukcji, żeby zapobiec przejęciu danych przez wroga. A to oznacza, że abordaż trzeba przeprowadzić bardzo szybko. Jeżeli to potrwa za długo, z komputera zostaną co najwyżej stopione szczątki, a nasze wysiłki pójdą na marne.
– Ale potem to już bułka z masłem – zapewniła kapitan Zahiri z ironią.
– Jak najbardziej – rozpromienił się Hiram.
Kapitan Drechsher pochyliła się do pułkownika Tamariego i szepnęła:
– Bułka? Będziemy jeść, jeśli Tilleke zniszczą swój komputer?
Tamari przycisnął palec do ust.
– Cii…
– A mamy jakiś wybór? – zapytała gorzko admirał Douthat.
Hiram wzruszył ramionami.
– Wyszukać i zniszczyć wszystkie satelity szpiegowskie w naszym sektorze i stracić okazję do zdobycia bazy danych Tilleke.
– Z całym szacunkiem, pani admirał – odezwała się kapitan Zahiri. – Chociaż brzmi to banalnie, jednak nie możemy zmarnować takiej okazji.
Admirał Douthat popatrzyła na Hirama Brilla i po raz kolejny zaczęła się zastanawiać, za jakie grzechy została skazana na niego oraz jego szalone pomysły. Mimo to Zahiri miała rację.
– Zgoda – zezwoliła niechętnie, po czym wstała i ruszyła do wyjścia. Jej adiutanci pobiegli za nią.
– No dobra – stwierdziła Zahiri z zadowoleniem. – Teraz musimy tylko sprawić, żeby to się udało.
***
Na środku trójwymiarowej projekcji satelita szpiegowski Tilleke pulsował czerwonym światłem.
I nic poza tym. Odczyty wskazywały, że przestrzeń w promieniu trzydziestu tysięcy kilometrów jest zupełnie pusta. Trochę dalej kilka frachtowców przekazywało swój ładunek do magazynów na orbicie Kornwalii.
– Mildred, pokaż pozycje jednostek z naszej grupy zadaniowej – rozkazała kapitan Zahiri na pokładzie „Sowy Śmieszki”. Obraz zamigotał i ukazało się dziesięć niebieskich kropek wraz z etykietami identyfikacyjnymi. Wśród nich znajdowały się „Puszczyk” oraz „Sowa Uszata”. Dwa tysiące kilometrów od satelity unosiła się jednostka zwiadowcza Dominium, „Draugr”, oddelegowana do służby we Flocie Victorii do zakończenia konfliktu z Tilleke. Pozostałe sześć jednostek oznakowano jedynie prostymi numerami, od „krait 1” do „krait 6”. Czekały rozrzucone w promieniu dziesięciu tysięcy kilometrów od satelity Tilleke i miały przerzucić oddziały abordażowe na pokład wrogiego statku, który z pewnością czaił się w pobliżu. Sowy i „Draugr” już tydzień temu niepostrzeżenie zajęły pozycje, a niedługo potem dotarły również kraity. I przez tydzień nic się nie stało.
– Bogowie, co za nudy – narzekała Zahiri. – Fatima, powiedz, proszę, że masz coś na ekranach. Cokolwiek!
Fatima Binissa uśmiechnęła się i pokręciła głową.
– Gdyby nie Mildred, nie wiedziałabym nawet, że w pobliżu są inne sowy albo kraity. Detektory ich nie wykrywają.
– A możesz przynajmniej namierzyć „Draugr”? – Fregata Dominium była nieco większa niż jednostki zwiadowcze Victorii, więc czujniki powinny wychwycić jakieś ślady. Jednak Fatima znowu zaprzeczyła.
– Nic a nic. Ta fregata Dezetów też jest niezła. Mildred wskazała mi obszar, w którym znajduje się ta jednostka, więc przeczesałam go dokładnie, ale bez rezultatów.
– Drony zwiadowcze też nic nie zgłaszają? – jęknęła Zahiri. – Ani odrobiny kurzu? Żadnego jednorożca albo ducha?
Fatima pozwoliła sobie na szeroki uśmiech.
– Niestety, żadnych jednorożców, kapitanie.
***
Kapitan okrętu cesarskiego „Furia” zabębnił palcami w podłokietnik fotela. Przez dwa dni jego podwładni sprawdzali przestrzeń wokół satelity numer trzy, aby mieć pewność, że nie czają się gdzieś wrogie jednostki i można bezpiecznie zbliżyć się, aby ściągnąć dane. Był to już