Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 14
– To satelita szpiegowski Tilleke. – Dov Tamari wskazał na zdjęcia wykonane przez Jasona Whitneya. – Tutaj, tutaj i tam widać anteny. I jeszcze tutaj. – Długopisem wskazał niewyraźne miejsca. – A pod tym wybrzuszeniem zapewne znajduje się zapas zyrydu zasilającego to cholerne ustrojstwo.
Hiram Brill przyglądał się zdjęciom z niedowierzaniem i marszczył brwi. Spał, gdy pułkownik Tamari, dowódca oddziałów zwiadowczych dalekiego zasięgu, skontaktował się i zażądał natychmiastowego spotkania.
– Chciałbym wiedzieć, jak ten satelita został odkryty.
Tamari uśmiechnął się krzywo.
– Tak naprawdę przez czysty przypadek. Wygląda na to, że Tilleke zamierzali umieścić go na wysokiej orbicie wokół Kornwalii, ale nie wzięli pod uwagę, że nasze cywilne BGR nie poruszają po orbitach w kształcie okręgu, lecz elipsy. Dlatego przez parę kilometrów orbita szpiega przebiega poniżej kursu satelitów BGR, choć zapewne nie było to zamiarem Tilleke. – Tamari pokręcił głową. – Ich satelita przeleciał przed naszym na tyle blisko, że fizycznie zablokował jego sygnał i zakłócił transmisję meczu, gdy padał zwycięski gol w meczu półfinałowym na Christchurch.
Hiram zmarszczył się jeszcze bardziej. To nie miało żadnego sensu. Christchurch? Półfinały?
Na widok jego zmieszanej miny Tamari westchnął.
– Nie wiesz, że na Christchurch rozgrywane są mistrzostwa w piłce nożnej? To największe wydarzenie sportowe tego świata. Gladiatorzy z Glasgow przeciwko Perth, nic ci to nie mówi?
Hiram tylko patrzył bez zrozumienia. Pułkownik z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Ale słyszałeś chyba o Alecu Brodym?
Brill tylko potarł skronie. Czy Alicja czuła się tak samo, gdy wpadła do króliczej nory?
– Chcesz mi powiedzieć, że wykryliśmy satelitę szpiegowskiego wroga dzięki rozgrywkom piłkarskim?
– Uznaj to za palec boży – stwierdził ironicznie Tamari.
Hiram skrzywił się z niechęcią, choć niezbyt mocną.
– Bogowie postanowili wykorzystać Gladiatorów z Glasgow? Naprawdę? Do czego to doszło.
– Cóż… – Tamari nie krył rozbawienia.
Brill przymknął oczy. Mózg słabo mu pracował, musiał coś z tym zrobić.
– Nie wiem, jak ty, pułkowniku, ale mnie potrzeba kawy. – Sztywnym krokiem ruszył do kuchni. Przygotował dwa kubki, ale tylko do jednego dodał mleko i cukier. Czarną podsunął Tamariemu, a sam napił się tej z mlekiem i dopiero wtedy potarł dłonią policzek. Potrzebował asystenta, kogoś, kto mógłby go czasem zastąpić. Hiram zbyt wiele razy musiał wstawać w środku nocy i zaczynało się to odbijać na jego samopoczuciu. Czy to nie Rosjanie podczas wojny światowej na Starej Ziemi wprowadzili zasadę, że ich generałowie mają obowiązek przesypiać przynajmniej sześć godzin na dobę? Zmęczenie sprawia, że człowiek przestaje myśleć. A Hiram Brill był koszmarnie zmęczony.
Musiał się skupić.
Opróżnił kubek, po czym nalał sobie nową porcję kawy. Zamyślił się. Wokół Kornwalii orbitował satelita szpiegowski Tilleke. A zatem został tu jakoś przetransportowany. Jak duże stanowił zagrożenie? I jak dobrą okazję? Jedno z drugim zwykle chodziło w parze.
Brill usiadł przy stole w kuchni i gestem zaprosił Tamariego, aby zajął miejsce naprzeciwko.
– Znaleźliśmy tylko jednego satelitę czy jest ich więcej?
Pułkownik wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia, ale zakładamy, że więcej.
Hiram rozważył to, popijając kawę. Tilleke udało się jakoś umieścić przynajmniej jedno, a zapewne więcej urządzeń szpiegowskich na orbicie głównej planety sektora, tuż pod nosem Floty Victorii. Niedobrze. „Dopóki jednak Tilleke nie wiedzą, że my wiemy…”
– Lepiej wyszukać je i zniszczyć czy zostawić na miejscach? – wyraził na głos swoje rozterki.
Dov Tamari uniósł brwi.
– Co ci chodzi po głowie, Hiramie?
Brill wydął usta.
– Potrzebujemy paru ludzi. – Włączył komunikator. – Tu komandor Brill. Proszę wezwać do mnie Lori Romano, kapitana Rafaela Eitana ze Specjalnych Sił Zwiadowczych Azylu… Tak, z Azylu, nie z Victorii. I Sadię Zahiri, kapitan „Sowy Śmieszki”. Jej jednostka, jak mi się wydaje, jest w remoncie. Niech stawią się w mojej kwaterze o szóstej. I proszę przekazać Romano, żeby po drodze zajrzała do głównej kantyny i przyniosła śniadanie na pięć… – Urwał, bo Tamari uniósł palec. – Nie, na sześć osób.
Operator odpowiedział, a Hiram się uśmiechnął.
– Tak, wiem, że jest dopiero czwarta nad ranem. Proszę przekazać wyrazy uznania dla kucharzy i wyjaśnić, że porę spotkania wyznaczył osobiście pułkownik Tamari.
Brill rozłączył się i spojrzał pytająco na swojego gościa.
– Kogo jeszcze chcesz dodać?
– Dezeci mają zwiadowcę, Astrid Drechsher, kapitan „Draugra”, tej małej fregaty, która narobiła nam kłopotów podczas ataku na Siegestora. Jest tutaj, na Atlasie. Jeżeli zamierzasz wykorzystać jednostki zwiadu, powinniśmy włączyć tę kobietę. Jej doświadczenie i ogląd sytuacji mogą się okazać pomocne.
Hiram zmrużył oczy.
– „Draugr”? Czy to nie ta jednostka, która niszczyła nasze holowniki, a potem niepostrzeżenie się wymknęła?
Tamari potwierdził skinieniem głowy.
– Mieliśmy ją także na detektorach przez pięć sekund, gdy ostrzelała „Fez” wszystkim, co miała w arsenale.
Brill jęknął cicho. Transportowiec „Fez” był jedynym okrętem zniszczonym podczas starcia o Siegestor, tajną stocznię Dominium. Zginęła cała załoga, włącznie z kapitanem Grantem Skiffingtonem, którego Hiram poznał na szkoleniu wstępnym wraz z Emily i Cookie.
– „Draugr” – powtórzył w zamyśleniu. Przypomniał sobie zaskoczenie, gdy mała wroga fregata pojawiła się znikąd i zestrzeliła holowniki, pamiętał też dobrze, jak ją ścigał i jak bardzo pragnął zniszczyć. Westchnął. – Kto by pomyślał, że bogowie mają poczucie humoru. W porządku, wezwij ją. Jeżeli potrafi nam pomóc w walce z Tilleke, nie będę się sprzeciwiał.
Tamari pokiwał głową.
– Dlaczego chcesz, żeby dołączyła do nas chorąży Romano? Nie należy do dowództwa, nie sądzisz? I, szczerze mówiąc, chyba jest trochę nieśmiała?
– To prawda – przyznał Brill. – Ale