Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 19
Cesarz nie lekceważył przeciwnika.
Większość ludzi nie wytrzymałaby na tych misjach. Kapitan „Furii” rozmieszczał satelity wokół świata Dominium, Timora, a potem zinfiltrował Sułtanat i Cape Breton. Spędził nawet miesiąc, bawiąc się w kotka i myszkę ze Światłością, chociaż był to przerażający okres, ponieważ omal nie został wykryty. Mało brakowało. Bardzo mało.
Kłopot z talentem polega na tym, że zwierzchnicy zawsze wykorzystują bezlitośnie uzdolnionych podwładnych. I w końcu radość z własnych umiejętności zmienia się w obowiązek i posłuszeństwo, a pozostaje tylko znużenie.
Kapitan Nejem z goryczą popatrzył na monitory. Nie pokazywały nic niepokojącego. Nic podejrzanego. A jednak dręczył go niepokój. Może satelita został wykryty? Czy wokół czaiły się wrogie jednostki? Czy to była pułapka?
Odpędził te myśli. Był wolnym z urodzenia, lojalnym tylko wobec cesarza. Posłusznym. Lojalnym.
– Kapitanie Nejem? Kapitanie? – odezwał się pilot.
Nejem podniósł wzrok z poczuciem winy. Czasomierz na mostku wskazywał, że kapitan zamyślił się na prawie dwadzieścia minut. Skrzywił się na tę lekkomyślność.
– O co chodzi, wolny pilocie?
Na twarzy pilota odmalowało się zmieszanie i troska.
– Panie, detekcja pasywna niczego nie wykryła w najbliższym obszarze. Życzysz sobie kontynuować?
– Kontynuować? Oczywiście, że sobie życzę, pilocie! Jesteśmy grotem włóczni cesarza. Jego oczami i uszami. Spełniamy swój obowiązek ku większej chwale cesarza! – Kapitan Nejem spojrzał groźnie na pilota i resztę załogi mostka. – A naszym obowiązkiem jest odnieść sukces. Dlatego będziemy kontynuować ostrożnie, tak ostrożnie, że wrogowie cesarza nie zauważą, gdy się zbliżymy ani gdy odlecimy.
Potem odwrócił się do technika obsługi dronów, wyszkolonego savaka.
– Poślij drona komunikacyjnego niskiej mocy, żeby połączył się z satelitą.
Potrwa to dłużej, zapewne o wiele dłużej, ale dzięki temu „Furia” pozostanie w ukryciu o tysiąc kilometrów dalej i poczeka na powrót drona. Dron był mały i pobierał niewiele energii, więc nie zwróci na siebie uwagi. A gdyby jednak został wykryty, przynajmniej nie ściągnie uwagi na okręt, który będzie mógł w porę się wymknąć. Kapitan dostrzegł, że savak i pilot wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wiedział, co pomyśleli: „Im dłużej tutaj przebywamy, tym większe jest ryzyko, że zostaniemy wykryci”.
– Wykonać – warknął kapitan Nejem. Zaraz potem dron odleciał. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, sonda dotrze w pobliże satelity za dwadzieścia minut. Ściąganie danych potrwa jeszcze pięć do siedmiu minut, a potem dron powróci na „Furię”. A tymczasem okręt poczeka nieruchomy i cichy, prowadząc obserwację wyłącznie przez detektory pasywne.
I będzie gotów do odlotu.
***
Na pokładzie kraita 5 Hiram zerknął na kapitana Rafaela Eitana. Wokół siedziało trzydziestu żołnierzy ze Specjalnych Sił Zwiadowczych Azylu i sprawdzało wyposażenie. Każdy miał standardowy M40B, krótkolufową wersję większego blastera sonicznego M-40, z dodatkowymi pięcioma magazynkami. Oprócz tego żołnierzy wyposażono w pistolety igłowe i zapasowe cztery magazynki nabojów, dwa granaty, apteczkę i zapas wody. I oczywiście hełmy z goglami, zapewniające łączność i programy optyczne. Obowiązkowym uzbrojeniem dodatkowym była broń pneumatyczna, wykonana całkowicie z plastiku, i plastikowe pociski.
Każdy żołnierz dostał również bardzo ostry, plastikowy miecz, noszony w pochwie na plecach. Kilku zabrało też włócznie z drewna lub plastiku o liściastych, dwusiecznych grotach. Oczywiście była to mało skuteczna broń w porównaniu z resztą uzbrojenia. Kilku wyróżniających się atletyczną posturą mężczyzn wolało zamiast mieczy wziąć ręcznie robione maczugi z odłamków granitu, przymocowanych do grubego drewnianego trzonka. Nazywali je „nokautkami”.
Jeżeli urządzenie teleportacyjne zadziała jak należy i żołnierze będą mogli przenieść na okręt Tilleke nowoczesną broń oraz sprzęt do łączności, za tym oddziałem przerzucone zostaną jeszcze trzy z sił specjalnych pod dowództwem Rafaela Eitana. Wśród nich znajdą się pszczelarze obsługujący piłki i ping-pongi, czyli sondy zwiadowcze, które potoczą się przez pokłady okrętu, żeby je zmapować i zlokalizować oddziały nieprzyjaciela.
– Wciąż nic – zabrzmiało w słuchawkach Hirama. Rafael Eitan również założył słuchawki i przewrócił oczyma, żeby pokazać, jak bardzo się nudzi. Kilkoro z jego ludzi spojrzało czujnie, ale Rafael tylko pokręcił głową. Sytuacja wciąż nie uległa zmianie. Żołnierze wrócili do sprawdzania ekwipunku, choć robili to już chyba po raz dziesiąty.
***
Dron Tilleke dotarł do satelity szpiegowskiego i zainicjował protokół łączności. Satelita udostępnił swój bank danych, sprawdził poprawność żądania, a potem zaczął przekazywać zapisy. Zadanie zostało wykonane w trzy minuty i satelita się rozłączył.
Dron zawrócił i ruszył kursem powrotnym w kierunku „Furii”.
***
– Mam! – Na pokładzie „Sowy Śmieszki” Fatima Binissa dostosowała czułość detektorów na konsoli. – Krótka wiadomość radiowa z satelity do odbiorcy, który znajduje się… gdzieś tutaj!
Wcisnęła guzik i przekazała lokalizację kapitan Zahiri i reszcie załogi.
Sadia Zahiri przyjrzała się wyliczonej trasie transmisji. Czujniki nie wykrywały tam niczego – ani drona, ani okrętu Tilleke. Nic zaskakującego.
– Fatima, możesz…?
– Już zrobiłam skan. Wykrywam małe źródło ciepła, które właśnie oddala się od satelity. Mildred zaklasyfikowała je jako drona zwiadowczego. Ta linia obrazuje przewidywany kurs.
Na ekranie taktycznym wyświetliła się pomarańczowa linia unosząca się nad płaszczyznę ekliptyki.
– Prześlij to do grupy bojowej – rozkazała Zahiri. – Ale tylko przy pomocy lasera. Najpierw do kraitów, ale niech potwierdzą odebranie komunikatu. Sprawdzaj stale kurs tego drona.
Dwie minuty później Fatima znowu przerwała ciszę na mostku.
– Namierzony! – oznajmiła ze źle skrywaną uciechą. – Detektory wykrywają nieznany obiekt o podobnych parametrach pasywnych jak dron Tilleke. Bardzo słaby obraz, gdyby dron mnie nie naprowadził, byłby nie do wykrycia.
– Masz jego współrzędne czy tylko przybliżoną lokację? – zapytała Zahiri surowo. Fatima czasami entuzjastycznie przesadzała w swoich meldunkach.
Oficer