Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 24
– Kiedy… kiedy to się stało, no, wie pani, był tam. Widział wszystko. – Cookie pokręciła głową na wspomnienie swojego wybuchu. – On… on myśli o mnie jak o kobiecie, nie jak o żołnierzu. Oczywiście wie, że służę, ale nie taką mnie znał, gdy byliśmy razem. A teraz już wie.
– Co takiego wie, Mario? – zapytała Wilkinson z łagodną troską. – Co takiego wie, czego nie wiedział wcześniej?
Cookie spojrzała jej prosto w oczy.
– Że jestem zabójcą.
Psycholog westchnęła.
– Czasami wydaje mi się, że ludzie nie są jednorodni, lecz przypominają słoik pełen kamyków, z których każdy stanowi element osobowości. Codziennie nasze słoje są wstrząsane i niektóre elementy stają się widoczne, a potem następuje kolejny wstrząs i ujawniają się nowe cechy. Oczywiście wciąż jesteśmy sobą, sumą wszystkich tych kamyków, mieszających się na nowo każdego dnia. – Zamyśliła się. – Rzecz w tym, że ta jedna lub dwie cechy „prawdziwych” nas stają się widoczne nie tylko dla ludzi z zewnątrz, lecz także dla nas samych. Czasami skupiamy się na tym jednym elemencie i wydaje nam się, że właśnie ta cecha czyni nas takimi, jakimi jesteśmy, choć to nie fair. – Wilkinson zakręciła filiżanką, na dnie zawirowały resztki kawy. Spojrzała na Cookie. – Dawno już nie byłam w nowym związku, ale pozwól, że dam ci niemedyczną radę. Spotkaj się z nim. Hiram to bardzo inteligentny młodzieniec. Może cię zaskoczyć, Mario. Jeżeli łączy was coś wyjątkowego, warto to ocalić.
Cookie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przez chwilę siedziały w milczeniu. Kelnerka przyniosła im rachunki i kobiety sięgnęły po swoje identyfikatory, żeby zapłacić. Potem Cookie odważyła się zadać pytanie, które zaczęło ją dręczyć, gdy tylko zobaczyła naczelną psycholog Floty.
– Pani admirał, przywróci mnie pani do służby?
Wilkinson uśmiechnęła się pokrzepiająco.
– Wciąż muszę zrobić ci neuroskan, ale po tym, co zobaczyłam, myślę, że wkrótce znowu będziesz mogła założyć mundur. Najlepiej wpadnij jutro do mojego gabinetu, załatwimy wszystko za jednym zamachem.
Cookie odetchnęła z ulgą.
– Dziękuję. Na pewno przyjdę.
Wilkinson wstała, ale spojrzała jeszcze na podwładną.
– Powiedz mi, Mario. Gdybyś mogła cofnąć się do tamtego dnia, zabiłabyś znowu tego Dezeta, który cię zgwałcił?
Cookie popatrzyła jej w twarz.
– Bez wahania, pani admirał.
Wilkinson skinęła głową.
– Ja także, Mario. Ja także.
ROZDZIAŁ 14
Qom, planeta stołeczna Cesarstwa Tilleke
Cesarz Chalabi urzędował w małym, eleganckim gabinecie. Niewielkie rozmiary pomieszczenia zaskoczyłyby większość poddanych i wszystkich wrogów, zarówno w sektorze Tilleke, jak i poza granicami. Jednak stąd rozciągał się najlepszy widok na góry Zagros, na które władca lubił patrzeć, gdy coś rozważał.
Dzisiaj myślał o podboju.
Jak brydżysta, który przygotowuje się do licytacji, szacował swoje atuty. Dysponował budzącymi grozę shamshirami, okrętami klasy miecz, oraz piętnastoma praktycznymi taka, jednostkami-tarczami. Oczywiście tylko tymi jednostkami nie wygrałby wojny, ale posiadał również bardziej konwencjonalne okręty, w zasadzie całą flotę. Cztery pancerniki, trzydzieści krążowników, pięćdziesiąt niszczycieli, czterdzieści kraitów, ulubionych jednostek cesarza, oraz formację przeciwrakietową. Wszystkie były w dobrym stanie i zostały obsadzone pełnymi załogami. Wiele z tych okrętów zdobyto z Floty Victorii na początku konfliktu, co zawsze wywoływało u Chalabiego przebiegły uśmiech. Właśnie dlatego technologia teleportacji okazała się tak przydatna, zwłaszcza że dysponowało nią wyłącznie Cesarstwo Tilleke.
Na dodatek cesarz zaplanował dwie niespodzianki, które rzucą Victorię na kolana i przerażą na śmierć.
Na koniec Chalabi zamierzał zmiażdżyć Wiktów tak, jak na to zasłużyli. A kiedy już zdziesiątkuje ich siły, zada śmierć tej bezczelnej smarkatej królowej. Zresztą może wcale nie będzie to śmierć, może coś bardziej…
Dyskretne pukanie przerwało mu rozmyślania. W drzwiach stanął Gul, savak i dowódca osobistej gwardii cesarskiej. Ze spuszczonym wzrokiem wszedł tylko krok za próg, a potem skłonił się nisko.
– Wasza Łaskawość, admirałowie Behzadi i Kirmani stawili się na rozkaz.
Gul był osobistym skarbem cesarza. Warunkowano go od narodzin, potem wszczepiono jedno z pierwszych urządzeń dyscyplinujących, reagujących wyłącznie na głos cesarza. Gul był nieustraszony, skupiony i absolutnie posłuszny. A gdyby spróbował się sprzeciwić, władca mógł go zabić przez wypowiedzenie tylko jednego słowa.
– Wpuść ich i zostań za drzwiami.
Admirałowie weszli i skłonili się na powitanie. Behzadi pochodził z ludzi wolnych, więc ukłonił się nisko, dotykając czołem podłogi, nie podnosząc oczu. Kirmani należał do szlachetnie urodzonych, dlatego jego ukłon był stosowny, lecz nie czołobitny. Rozejrzał się po gabinecie, aby upewnić się, że nie ma tu nikogo więcej. Zapewne zastanawiał się, dlaczego książę RaShahid jest nieobecny, ale jego twarz pozostała nieprzenikniona.
Cesarz Chalabi wskazał na stolik w kącie.
– Usiądźcie. Mamy wiele spraw do przedyskutowania.
Przez wiele godzin szczegółowo omawiali przygotowania. Przyniesiono im jedzenie i picie, oznakę wielkiej łaski cesarza, który był również człowiekiem pragmatycznym i doskonale wiedział, że żaden z jego dowódców nie wykaże się przytomnością umysłu, jeśli będzie głodny i spragniony.
Wreszcie cesarz wyprostował się i popatrzył na obu admirałów.
– Ile to potrwa? – zapytał krótko.
Mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia, najwyraźniej jednak byli całkowicie zgodni.
– Cztery do sześciu tygodni, Wasza Wysokość.
Obaj zamarli z niepokojem, czekając na odpowiedź. Posiadali wysokie szarże, więc wiedzieli doskonale, że racje polityczne przeważały często nad względami militarnymi. Jednak cesarz był o krok od swojego największego podboju i zdawał sobie sprawę, jak wiele zależy od doradców wojskowych.
– Dobrze. Jeżeli się uda, zdobędziemy Victorię i zachowamy jak najwięcej jej ośrodków przemysłowych w stanie nietkniętym. Jeżeli jednak starcie pójdzie nie po naszej myśli, Victoria musi zostać zniszczona. Całkowicie