W kręgach władzy. Władza absolutna. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz страница 18
Zaklęła cicho, a potem podziękowała dziewczynie i wyszła na ulicę. Ścisnęła mocniej telefon, zastanawiając się, kto mógł go zostawić. Skreśliła od razu wszystkich związanych ze światem polityki – byli zbyt zajęci bałaganem w sejmie, by zajmować się innymi rzeczami.
A więc służby? Być może jakiś funkcjonariusz, którego ruszyło sumienie? Lub ktoś z otoczenia Seydy? Jej mąż?
Możliwości było zbyt wiele, a Anita uznała, że najlepiej będzie przestać się nad nimi zastanawiać i zamiast tego sprawdzić, co kryje smartfon. Nie chciała jednak robić tego w domu. Wciąż miała w pamięci słowa Biancziego o tym, że jest obserwowany – i że ona także niebawem będzie. Wtedy nie potraktowała ich jako poważnej przestrogi, teraz jednak musiała to zrobić.
Ruszyła w kierunku niewielkiego baru orientalnego na końcu ulicy, w którym niemal codziennie się stołowała. Route 18 wyglądał niemal jak porzucony barak lub lokalna mordownia, ale były to jedynie pozory. Połowa okolicznych mieszkańców żywiła się obiadami dzień w dzień branymi tu na wynos. Druga połowa zamawiała dostawę.
Anita zasiadła na swoim stałym miejscu przy automatach do gier, wyciągnęła smartfon i zaczęła przeglądać jego zawartość. Wyglądało na to, że został wyczyszczony i przywrócony do ustawień fabrycznych. Oprócz krótkiej notatki nie było w nim niczego innego.
Kitlińska zamówiła kurczaka w cieście kokosowym i jeszcze raz wyświetliła plik tekstowy. Dopiero po chwili dostrzegła, że suwak po prawej stronie znajduje się na samej górze, a wiadomość w istocie jest dłuższa.
Kiedy przewinęła w dół, zamarła.
Rozdział 7
Wystarczyło, że Hauer wjechał na salę obrad, a posłanki i posłowie UR natychmiast go oblegli. Usiłował przebić się do siedzącej w pierwszym rzędzie Swobody, ale udało mu się pokonać tylko kilka metrów, zanim był zmuszony się zatrzymać.
Członkowie Unii Republikańskiej zarzucali go pytaniami, zapewniali o swoim wsparciu, życzyli mu powodzenia w Pałacu Prezydenckim i składali gratulacje, podkreślając, że powinien znaleźć się w nim już dawno.
Owszem, miał taki plan. Kiedy okazało się, że premierostwo jest chwilowo poza zasięgiem, wraz z Mileną byli gotowi zmodyfikować swoje zamiary. Przy pomocy Cezarego Benkego chcieli rozszerzać kompetencje prezydenta dopóty, dopóki zasady konstytucji nie staną się tak napięte, by pęknąć.
Było to jednak w innych okolicznościach, przy innym układzie politycznym i zupełnie innej dynamice. Teraz wszystko się zmieniło. Cała władza bez wątpienia będzie koncentrować się w sejmie, a ten, kto znajdzie się w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, zostanie wyłączony z wszelkich mających znaczenie spraw.
Manipulacje, sprytne wybiegi i kreatywna interpretacja konstytucji na nic się nie zdadzą. Jeśli Patryk zostanie wybrany na marszałka sejmu, będzie musiał pożegnać się ze wszystkim, o czym tak długo marzył.
Ale czy było inne wyjście? Gdyby ktoś zadał mu to pytanie pół godziny temu, odpowiedź mogłaby być różna. Gdyby padło podczas spotkania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, z pewnością znalazłby przynajmniej kilka rozwiązań.
Teraz jednak za sprawą Teresy partie się dogadały. Konsens został osiągnięty, krucha równowaga ustalona. A ten, kto ją zburzy, na zawsze zapisze się w oczach wyborców jako wywrotowiec działający na szkodę Polski.
– Gratuluję – rzucił jeden z posłów, podając mu rękę.
Hauer machinalnie podziękował i potrząsnął jego dłonią. W prześwicie między otaczającymi go politykami dostrzegł szefa WiL-u, który z oddali przypatrywał się tej kotłowaninie.
Znajdował się z tyłu sali, tuż za rzędem ław, w miejscu, które zazwyczaj zajmowali posłowie poruszający się na wózkach. Patryk uniósł ku niemu rękę, a kilka osób odwróciło się, by zobaczyć, z kim się wita.
Zanim tłum znów zdążył zatarasować mu drogę, Hauer ruszył przed siebie. Szybko znalazł się obok Olafa Gockiego, a oblegający go członkowie UR w końcu odpuścili. Z jakiegoś powodu uznali, że dwóch mężczyzn na wózkach ma prawo do rozmowy w cztery oczy.
– Gratulacje wyłażą ci już pewnie uszami, więc…
– Więc tym bardziej mi je złożysz?
– Otóż to – odparł z uśmiechem Olaf i podał mu rękę. – Powinszowanie.
– Idź w cholerę.
– Nie jesteś wniebowzięty?
– Nie – odparł pod nosem Patryk. – Jak to się stało?
Gocki sprawiał wrażenie zaskoczonego, jakby jego uwadze uszła nieobecność Hauera na spotkaniu, podczas którego zapadła decyzja.
– Nie wiesz?
– Nie.
– Teresa nie zrelacjonowała ci, co się działo na RBN-ie?
– Nie – powtórzył nieco poirytowany Patryk. – Miała inne rzeczy na głowie. Ja zresztą też.
Olaf na moment spuścił wzrok, jakby zbliżyli się do tematu, którego nie zamierzał poruszać.
– Bianczi? – spytał.
Hauer w pierwszej chwili nie wiedział, jak zareagować. Z jakiegoś powodu od razu pomyślał, że Gocki odnosi się do spotkania za Muzeum Wojska Polskiego, o którym nie powinien wiedzieć. Dopiero potem Patryk uświadomił sobie, że nie chodzi o to, ale o wypadek. Media już jakiś czas temu o nim informowały.
– Przykro mi – dodał Olaf. – Wiem, że trzymaliście się razem.
– Co?
Gocki wyraźnie się zmieszał.
– O tym też nic nie wiesz? – jęknął.
– Wiem, że ktoś potrącił go pod MSW. Nic więcej.
Przewodniczący WiL-u przypatrywał mu się przez chwilę, jakby starał się ustalić, czy Patryk nie mija się z prawdą.
– Przed chwilą podali informację – odezwał się w końcu.
Czekał, aż Hauer dopyta jaką, ale ten odpowiedział milczeniem.
– Słuchaj… przykro mi – dodał Gocki. – Bianczi nie żyje. Zmarł w szpitalu przy Wołoskiej.
– Co takiego?!
Gocki westchnął głęboko i rozejrzał się za kimś w galerii dla publiczności.
– Któraś