W kręgach władzy. Władza absolutna. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz страница 3
– Co jest nie tak? – spytał Krystian. – Przecież ten przepis mówi jasno o zastępstwie marszałka.
Profesor poprawił brunatną, kraciastą muszkę, która wedle wielu stanowiła manifestację całego jego stylu bycia.
– Wszystko jest nie tak – odparł. – Przede wszystkim to, że Regulamin Sejmu to nie ustawa.
– I?
– A także nie rozporządzenie czy jakikolwiek inny akt prawny o mocy powszechnie obowiązującej.
– Mimo wszystko…
– Jest uchwałą – ciągnął Benke, nie mając zamiaru dać sobie przerwać. – A zatem źródłem prawa wewnętrznie obowiązującego. Odnosi się jedynie do organów, które go wydają, w tym wypadku do sejmu.
– Żartuje pan sobie? – skontrował Hajkowski. – Są tam przecież przepisy, które obowiązują nie tylko posłów. Regulamin wywołuje efekty poza sejmem, to bardziej niż oczywiste.
– To nie znaczy, że można traktować go jako źródło prawa – zauważył Olaf Gocki. – Konstytucyjny katalog jest zamknięty, nie ma tam ani uchwał, ani regulaminu.
Pojawiło się jeszcze kilka innych zdań, po czym wszyscy skupili wzrok na Cezarym. Jedynie on i Teresa Swoboda milczeli, a Hauer szybko zrozumiał, dlaczego przewodnicząca jego partii nie zabiera głosu.
To ona była najstarszym wicemarszałkiem. To jej przypadłoby wykonywanie obowiązków prezydenta, gdyby uznano, że może się to stać na podstawie regulaminu.
– Mylę się, panie profesorze? – dodał Olaf.
– Nie – przyznał Benke. – Konstytucja wymienia w artykule osiemdziesiątym siódmym określone akty prawne i nie przewiduje, by ten katalog można było rozszerzyć.
– A więc nie możemy działać na podstawie regulaminu.
– To zależy.
– Od czego?
Cezary uniósł wzrok.
– Historię piszą zwycięzcy – rzucił. – A interpretację prawa ci, którzy są aktualnie przy władzy.
Wsunąwszy jedną rękę do kieszeni, a drugą żywo gestykulując, Benke zaczął wygłaszać stanowczo za długi i zbyt szczegółowy wykład na temat poglądów danych konstytucjonalistów. Najpierw przywołał opinię Wojciecha Sokolewicza, według którego zamknięty katalog źródeł prawa był wartością nadrzędną, a potem Kazimierza Działocha, który stał na odmiennym stanowisku.
Szybko stało się jasne, że zarówno jedno, jak i drugie spojrzenie da się obronić. Cezary przedstawił ich jeszcze kilka i przerwał dopiero wtedy, gdy Hauer uniósł dłoń ze zniecierpliwieniem.
Skierował wzrok na Swobodę.
– Musi pani natychmiast zwołać konferencję prasową i poinformować, że obejmuje pani władzę w kraju – powiedział, jakby to on był jej szefem, a nie odwrotnie.
Teresa nie odpowiadała.
– Moment – rzucił Hajkowski. – Może jednak warto się zastanowić.
– Nie ma nad czym – włączyła się Milena. – Każda chwila jest na wagę…
– A pani właściwie co tutaj robi? – zabrał w końcu głos Hubert Korodecki. Dotychczas sprawiał wrażenie, jakby był całkowicie przytłoczony świadomością śmierci Seydy. Była nie tylko jego szefową, ale także wieloletnią przyjaciółką. I to właśnie on ze wszystkich zebranych otrzymał najboleśniejszy cios.
– Nie należy pani do konwentu, nie została pani zaproszona – dodał. – Na dobrą sprawę nie jestem pewien, czy ma pani w ogóle prawo uczestniczyć w tym spotkaniu.
Kitlińska drgnęła nerwowo, jakby była gotowa wyprowadzić żonę Hauera na zewnątrz. Milena zupełnie zignorowała uwagę, skupiając się na pisaniu esemesa. Była to tak wyraźna manifestacja obojętności, że w przynajmniej kilku politykach obozu rządzącego musiało się zagotować.
– Spokojnie – zaapelował Patryk. – W tej chwili liczy się każda para rąk, a…
– Ale nie ta, która chce, żebyśmy podpisali na siebie wyrok.
– Jaki wyrok, do kurwy nędzy?
Korodecki zbliżył się do Patryka, pochylił się i spojrzał mu głęboko w oczy.
– Dobrze wiesz, że każdy niuans będzie potem analizowany jak przez lupę – oznajmił. – Jedno nasze potknięcie, niewielkie
spieprzenie nawet błahej sprawy, a cała społeczność międzynarodowa będzie musiała uznać, że mamy nielegalny rząd.
Uwadze Patryka nie uszła reakcja Gockiego, Hajkowskiego i kilku innych polityków niezwiązanych z prawicą. Czuł, że za moment straci grunt i na jakiekolwiek posunięcie ze strony Swobody będzie za późno.
– Panie profesorze – podjął, patrząc na Benkego. – Jakie jest pana zdanie?
– Cóż…
– Proszę mówić wprost: jest inne wyjście?
– Nie – odparł bez wahania Cezary. – Albo uznamy, że Regulamin Sejmu wystarcza, albo musimy zmierzyć się z faktem, że ciągłość władzy została przerwana.
Hauer odczekał chwilę, przypuszczając, że któryś z oponentów podniesie sprzeciw. Kiedy wydawało mu się, że nikt już tego nie zrobi, Hajkowski potrząsnął głową.
– Nie ma mowy – rzucił. – Nie pozwolimy na to, żeby UR przejęła całą władzę w kraju.
– Całą? – zaoponował Patryk. – Premier jest z Pedepu, rząd jest z Pedepu, a poza tym…
– Premiera nigdzie nie ma.
– Co nie znaczy, że…
– To może znaczyć wszystko – wpadł mu w słowo Korodecki. – A nas nie stać na to, żeby w takiej chwili dokonywać przewrotu na scenie politycznej.
– UR nie ma mandatu do rządzenia – przyznał Olaf.
Patryk potarł nerwowo czoło, nie dowierzając temu, co się dzieje. Przekrzykiwanie się, przerywanie sobie i wzajemne podejrzenia były naturalnymi elementami codziennej politycznej rzeczywistości, Hauerowi wydawało się jednak, że w sytuacji kryzysu zejdą na drugi plan.
– Zwariowaliście? – odezwała się Milena. – Chcecie rozgrywać to jak międzypartyjną wojenkę, kiedy trzeba ratować samo istnienie kraju?
Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć,