Manwhore Tom 2 Manwhore + 1. Katy Evans
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Manwhore Tom 2 Manwhore + 1 - Katy Evans страница 13
– Jeśli będzie tak źle, jak twierdzisz, to się wycofam – dodaje z leniwą pobłażliwością w głosie, charakterystyczną dla osób, które trzymają w ręku wszystkie karty.
Siedzi za biurkiem, a w jego oczach widać ten znajomy błysk. Jest taki władczy, męski i nakłania mnie do podjęcia wyzwania. Pokusa jest tak silna, że muszę z nią walczyć.
– Mogę zrobić to tak fatalnie, że przestaniesz prosić, abym dla ciebie pracowała.
– Ale tego nie zrobisz. – Oczy mu błyszczą, a jego usta wyginają się w uśmiechu, przez który motyle w moim brzuchu zaczynają na nowo harcować. – Wiem, że nie.
Siedzę, tocząc ze sobą wewnętrzną walkę.
Chcę go widywać. Chcę mieć pretekst, aby to robić.
– To nie będzie znaczyć, że dla ciebie pracuję. Nie zapłacisz mi za to. Zrobię to tylko dlatego, żebyś mógł się przekonać, że pisanie jest… trudne. Nie jestem osobą, której potrzebujesz w M4, Malcolmie.
Od jego uśmiechu łaskocze mnie w brzuchu.
– Pozwól, że sam to ocenię.
– Na kiedy to potrzebujesz?
– Na jutro rano.
– A cała impreza rozpoczyna się w południe?
Powoli kiwa głową.
– Chcę to mieć przed dziesiątą.
– Panie Saint, jest już osoba z czternastej trzydzieści – rozlega się od drzwi damski głos.
Wstaję, Malcolm także. Wkłada czarną marynarkę.
– Poproś Catherine o wytyczne, które dostają inne osoby piszące przemówienia. – Zapina marynarkę. – Spodziewam się, że mi to przyślesz.
– Malcolm – zaczynam, po czym milknę. Po chwili szepczę, zaskakując samą siebie: – Przyślę.
Gdy patrzę, jak idzie w stronę drzwi, buzuje we mnie adrenalina i drży każda część mnie. Oprócz determinacji.
Po powrocie do „Edge” kieruję się prosto do swojego boksu, unikając wszystkich współpracowników. Drukuję trochę materiałów do tej przemowy, po czym jadę do domu. O spotkaniu z nim nie powiedziałam ani Ginie, ani mamie, ani Wynn, ani Helen. To mój sekret, zbyt cenny, żeby się nim dzielić, a moja nadzieja jest zbyt mała, aby poradziła sobie z pytaniami, jakimi z pewnością by mnie zasypano.
Nie chcę usłyszeć, że to, co robię, jest niebezpieczne. Niewłaściwe. Albo właściwe. Robię to dlatego, że muszę, dlatego, że mnie o to poprosił, i dlatego, że na razie tylko tym sposobem mogę być blisko niego. Owszem, mogłam przyjąć jego propozycję pracy i być bliżej na dłużej – ale wtedy pewnie już zawsze byłabym dla niego tylko pracownikiem. A nie tym chcę być.
Po powrocie do domu wbijam wzrok w laptopa. Kilka sekund po jego uruchomieniu ogarnia mnie znajome przerażenie – jak zawsze ostatnimi czasy, kiedy siadam do pisania.
Ale myślę o Interface. O Malcolmie. O tym, jaki jest nieustępliwy, bezwzględny i nowatorski. I przekonuję się, że ma rację.
Duma nie pozwoli napisać mi niczego, z czego nie będę zadowolona. Chcę go olśnić. Chcę, aby przeczytał mój tekst. Nawet jeśli mnie nienawidzi, chcę, aby czuł podziw wobec moich słów. A skoro mi zaufał i powierzył napisanie swojej przemowy, nie chcę go zawieść.
Nim biorę się do pisania, dzwonię do mamy, aby sprawdzić, co u niej. Następnie oświadczam Ginie:
– Będę pisać!
Robię to po to, żeby nie wparowała do mojego pokoju. Następnie wyłączam telefon, zamykam przeglądarkę, otwieram nowy dokument w Wordzie i wpisuję pierwsze słowo: Interface…
Przemowa
𝗣o nocy spędzonej na pisaniu szkicu za szkicem zjawiam się w „Edge” wcześnie, odpalam komputer, pijąc szybko sok pomarańczowy, po czym biorę się do edycji tego, co napisałam.
Korzystałam ze zwięzłych wytycznych, które dostałam od Catherine, ale także z tego, co udało mi się dowiedzieć na temat Interface. Dwukrotnie sprawdzałam podane przez siebie fakty. Pogrubiłam je potem, żeby on zwrócił na nie szczególną uwagę.
O dziewiątej, kiedy w redakcji pojawia się reszta pracowników „Edge”, cała w nerwach tworzę nową wiadomość, wpisuję jego nazwisko i załączam plik.
ADRESAT: Malcolm Saint
NADAWCA: Rachel Livingston
TEMAT: Twoja przemowa
Proszę bardzo. Zarzekałam się, że to będzie kiepskie, jednak nie umiałam się przemóc, aby tak wyszło – prawdę mówiąc, mam nadzieję, że to całkiem dobra przemowa.
Powodzenia.
Bardzo bym chciała się tam znaleźć.
Rachel
Nie spodziewam się odpowiedzi, a jednak ją otrzymuję.
ADRESAT: Rachel Livingston
NADAWCA: Malcolm Saint
TEMAT: Re: Twoja przemowa
Twoje nazwisko znajduje się na liście.
Jeśli chcesz się zjawić, to zapraszam.
W trakcie czytania tego mejla motyle zaczynają szamotać się w moim brzuchu.
On właśnie mnie zaprosił na odczyt swojej przemowy.
Robię wydech i próbuję się uspokoić, ale, Boże, nie jest to łatwe. Muszę oddać artykuł o tym, w co się ubrać na pierwszą randkę, i w końcu, będąc jeszcze na adrenalinie towarzyszącej pisaniu przemowy Sainta, udaje mi się go dokończyć. Myślę o tym, w jaki sposób zmieniają się jego oczy, i zapisuję to, w co sekretnie wierzę, odkąd się poznaliśmy. Że mężczyźni lubią, aby ich partnerki wyglądały kobieco, a więc pastelowe kolory albo delikatny materiał, albo miękkie fale na naszych włosach stanowią przyjemny kontrast z całą tą męską twardością i surowością. Delikatne odcienie pomadki mogą się okazać przydatne, jeśli szukamy stałego związku, jako że jaskrawe kolory utożsamiane są na ogół z seksem.
Drukuję ostateczną wersję artykułu i razem z nim ruszam w stronę gabinetu Helen. Valentine obraca się na swoim fotelu i mnie zatrzymuje.
– Yo! Kapitanie! – woła, salutując mi niczym generał.
Mocno mu się mieszają te pozdrowienia. A jeśli chodzi o strój, to dzisiaj ma na sobie żółtą kamizelkę,