Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner страница 21

Автор:
Серия:
Издательство:
Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner

Скачать книгу

i zaniósł do łazienki, gdzie wszedł ze mną do pustej wanny i usiadł, po czym odkręcił wodę i dolał ogromnej ilości olejku. Przyjemnie ciepła woda z pianą otuliła nasze ciała.

      – Och, jak mi dobrze – mruknęłam, leżąc między jego nogami, a on gładził moje piersi i brzuch.

      – Mnie też, żono.

      Uśmiechnęłam się jak głupia i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Nie byłam w stanie myśleć o czymkolwiek innym niż o tym, jacy byliśmy szczęśliwi. Czekało nas teraz tyle miłych chwil i nie była mi straszna nawet trasa koncertowa, w którą wyjedzie Sed zaraz po naszym miodowym tygodniu. Poradzimy sobie ze wszystkim. Musiałam w to wierzyć. Chciałam w to wierzyć, bo tak bardzo go kochałam. Nie sądziłam, że jestem zdolna pokochać kogoś tak mocno, dlatego wiedziałam, że Sedrick to ten jedyny. Jedyny na całe życie i albo on… albo nikt.

      Spędziliśmy w wannie dobrą godzinę, relaksując się. Wiedziałam, że dziś wieczorem lecieliśmy do Aspen, a nie byliśmy nawet spakowani. Właśnie ubieraliśmy się, by zejść na śniadanie. Nawet nie wiedziałam, kto dokładnie jest w domu. Patrzyłam zadowolona, jak Sedrick z gracją wciągał na tyłek bokserki.

      – Co się gapisz, mała? – spytał złośliwie, widząc, że nie mogłam oderwać wzroku.

      – Podziwiam swojego męża. A co? Nie wolno? – Podeszłam i objęłam go, po czym wsunęłam dłonie w jego majtki i mocno ścisnęłam pośladki.

      – Będziesz tak na mnie patrzeć już zawsze? – On również mnie objął, a między nami znowu było czuć tę energię. To coś naprawdę wyjątkowego.

      – Zawsze… – Przygryzłam wargę i pocałowałam go w nagi tors.

      – To dobrze. Chodźmy na dół, bo wszyscy pewnie już na nas czekają.

      Sed pomógł mi włożyć sukienkę wiązaną na szyi, a sam włożył jeansy i luźną koszulkę bez rękawów. Chyba w takim wydaniu lubiłam go najbardziej. Rockowy, zły chłopak… Och, Boże! Na sam widok znowu mi się zachciało. Potrząsnęłam głową, by wybić sobie pomysł pieprzenia w garderobie. Była prawie dwunasta w południe, a musieliśmy pobyć jeszcze z naszymi gośćmi. Już na schodach usłyszeliśmy, że w domu jest mnóstwo osób.

      – Pójdę przywitać się z ojcem – powiedziałam do Seda.

      On chyba miał zamiar iść do Briana i Ericka.

      – Znajdę cię za chwilę. – Pocałował mnie w usta i jak zawsze dał klapsa na rozpęd.

      Poszłam szybko do ojca, który właśnie rozmawiał z kimś przez telefon na tarasie. Zauważył mnie i pokazał, bym poczekała. Pomachałam do Alice i dziewczynek jedzących śniadanie kawałek dalej razem z Simonem i Treyem. Alex, Nicki i Clark siedzieli na sofach w salonie z Lilly i Jenną. Nie widziałam ani Sandry, ani Jess. Siadłam na leżaku i czekałam, aż tata skończy rozmawiać.

      – Witaj, córeczko! – Dosiadł się obok i przytulił mnie mocno.

      – Cześć, tato. Jak ci się podobało wesele? – zagaiłam i zaczęłam się śmiać.

      – Na takim jeszcze nie byłem, ale czego się można było innego spodziewać po twoim szalonym mężu i jego kolegach. – Uśmiechnął się i czule pogładził moje ramię.

      – A jak matka? – spytałam niepewnie.

      – Właśnie z nią rozmawiałem. – Pokazał na telefon, a ja uniosłam brew.

      Chyba nie mieli zamiaru odnawiać kontaktów?

      – I?

      – Chcę się z nią spotkać na spokojnie i porozmawiać…– Uśmiechnął się pocieszająco, ale wcale nie poczułam się od tego lepiej. Nie chciałam, by się kontaktowali. Nie wiedziałam czemu, ale po prostu nie chciałam.

      – Tato, ale po co?

      – Rebeko, no jak to: po co? Chyba mamy sobie co wyjaśniać, prawda?

      – Ale po co? No oszukała cię, i tyle. Teraz to już tyle czasu minęło… nie ma co tego roztrząsać! – Zdenerwowałam się, choć nie wiem czemu. Może nie chciałam dręczyć matki? A może bałam się, że sekrety mojego dzieciństwa wyjdą na jaw? Nie chciałam, by ojciec dowiedział się o Gregu, o tym, co mi robił. Boże, nie chciałam!

      – To twoja matka, skarbie, muszę z nią porozmawiać, czy tego chcesz, czy nie – powiedział stanowczo.

      Westchnęłam głośno, starając się nie okazać zdenerwowania.

      – Jak chcesz, tato. – Wstałam szybko. – Idę coś zjeść. Pójdziesz ze mną? – dodałam.

      – Nie, już jadłem.

      – To ja pójdę. – Cmoknęłam ojca w policzek i wróciłam do domu, gdzie przy stole wszyscy wspominali wczorajszą bitwę na jedzenie.

      Przysiadłam się do Treya i Simona, którzy patrzyli na mnie zadowoleni.

      – Mała, Simon cholernie się napalił na ten nasz umówiony czworokącik – szepnął mi do ucha Trey, gdy nakładałam sobie do miseczki musli i zalewałam je mlekiem.

      – Wiem, na każdym kroku to podkreśla – odpowiedziałam, będąc myślami zupełnie gdzie indziej.

      Rozmowa z ojcem przypomniała mi o tym wszystkim. Wystarczyło, że Seda nie było przy mnie pięć minut, a ja od razu myślałam o problemach i przeszłości. Grzebałam łyżką w misce i nawet nie słuchałam, co mówili do mnie chłopcy. Odpowiadałam automatycznie do momentu, aż Trey zwrócił mi uwagę.

      – Reb, co ty, jeszcze z nocy poślubnej nie wróciłaś? – spytał żartobliwie i uśmiechnął się szeroko.

      – Co?

      – Jajco! Millsowa jeszcze nie ogarnia rzeczywistości!

      Simon trącił mnie ze śmiechem, a ja rzuciłam mu nieprzytomne spojrzenie. Chyba się trochę wkurzył, że jeszcze się nie zdecydowaliśmy z Sedem na to, na co on tak czeka, ale nie miałam zamiaru mu się tłumaczyć. Jeśli będzie tak nalegał i wpychał nam się do łóżka na siłę, to poczeka sobie jeszcze dłużej. Nie odpowiedziałam, tylko wstałam od stołu i poszłam się przytulić do mojego męża.

      – Co tam, mała? – Sed objął mnie i pocałował w czubek głowy.

      – Nic. Przyszłam się przytulić. – Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się do niego.

      – Boże, jesteście tacy słodcy, że porzygać się można – wtrącił się Erick, wywracając oczami. Nadal był nie w humorze, co wyjaśniało, dlaczego nie ma z nim Jess. Chyba się naprawdę ostro pokłócili.

      – A co, zazdrościsz? – spytałam wrednie. Mój humor też się popsuł.

      – Nie mam czego – odpowiedział, mrużąc oczy, i odszedł.

      Brian

Скачать книгу