Autopsja. Tess Geritsen

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Autopsja - Tess Geritsen страница 21

Autopsja - Tess Geritsen Джейн Риццоли и Маура Айлз

Скачать книгу

Gabriel westchnął głęboko i dodał cicho: – To nie może przeciec do mediów. W żadnym wypadku.

      Leroy Stillman pokiwał głową.

      – Nie dopuścimy do tego. Zwłaszcza po tym, co spotkało ochroniarza… – Przerwał. – Tę informację musimy utrzymać w sekrecie.

      – To dobrze, że mamy tam policjantkę – stwierdził Hayder.

      – Słucham? – Maura była zdumiona, że Hayder zrobił tę uwagę w obecności Gabriela.

      – Derektyw Rizzoli ma głowę na karku i umie posługiwać się bronią, może więc wpłynąć na bieg wypadków.

      – Ale jest w dziewiątym miesiącu ciąży i lada moment zacznie rodzić. Czego pan od niej oczekuje?

      – Powiedziałem tylko, że ma instynkt policyjny. To dobrze.

      – W tej chwili – rzekł Gabriel – jedynym instynktem, jakiego od niej oczekuję, jest instynkt samozachowawczy. Chcę, żeby wróciła żywa. Nie wymagam od niej bohaterskich czynów, chcę ją tylko stamtąd wydostać.

      – Nie zrobimy niczego, co mogłoby zagrozić pańskiej żonie, agencie Dean – zapewnił Stillman. – Przyrzekam panu.

      – Kim jest porywaczka?

      – Nadal próbujemy to ustalić.

      – Jakie ma żądania?

      – Może agent Dean i doktor Isles wyjdą z wozu i pozwolą nam wrócić do pracy? – wtrącił się Hayder.

      – Nie – odparł Stillman. – On powinien o wszystkim wiedzieć. – Spojrzał na Gabriela. – Nie naciskaj na nią. Chcemy dać jej czas na uspokojenie się, wtedy zacznie z nami rozmawiać. Dopóki nikt nie cierpi, możemy poczekać.

      Gabriel pokiwał głową.

      – To najlepszy sposób. Ona nie zabija, my nie atakujemy. Po prostu utrzymajmy ich przy życiu.

      – Kapitanie, przyszła lista brakującego personelu i pacjentów! – zawołał Emerton.

      Chwyciwszy wyrzuconą przez drukarkę kartkę, Stillman przebiegł wzrokiem nazwiska.

      – Czy jest na niej Jane? – spytał Gabriel.

      – Niestety tak – odpowiedział Stillman po chwili milczenia. – Wręczył kartkę Hayderowi. – Sześć nazwisk. Zgodnie z tym, co powiedziała przez radio ta kobieta, przetrzymuje sześcioro ludzi. – Nie zacytował wszystkiego, co powiedziała. Pominął: „Wystarczy mi kul dla wszystkich”.

      – Kto zna tę listę? – spytał Gabriel.

      – Administrator szpitala – odparł Hayder. – Plus wszyscy, którzy pomagali mu ją sporządzić.

      – Wykreślcie z niej nazwisko mojej żony, zanim podacie ją do wiadomości.

      – To są tylko nazwiska. Nikt nie wie…

      – Każdy dziennikarz wywęszy w ciągu dziesięciu sekund, że Jane jest policjantką.

      – Ma rację – wtrąciła się Maura. – Wszyscy reporterzy w Bostonie piszący o sprawach kryminalnych znają jej nazwisko.

      – Skreśl jej nazwisko z listy, Mark – polecił Stillman. – Zanim ktoś je zobaczy.

      – Musimy mieć na uwadze naszą grupę uderzeniową. Żeby odbić zakładników, muszą wiedzieć, ilu ich jest.

      – Postępując właściwie, nie będziecie potrzebowali grupy uderzeniowej. Trzeba nakłonić kobietę, żeby się poddała.

      – Niezbyt nam się wiedzie w negocjacjach, co? – Hayder spojrzał na Stillmana. – Nasza dziewczyna nie chce nam nawet powiedzieć „dzień dobry”.

      – Minęły dopiero trzy godziny – zauważył Stillman. – Dajmy jej trochę czasu.

      – Co w takim razie zrobimy, kiedy minie sześć? A potem dwanaście? – Hayder spojrzał na Gabriela. – Pańska żona może lada moment zacząć rodzić.

      – Czyżby pan sądził, że nie biorę tego pod uwagę? – odparował Gabriel. – Tam jest nie tylko moja żona, ale i moje dziecko. Jest wprawdzie przy niej doktor Tam, ale jeśli coś pójdzie źle, nie będzie dysponowała narzędziami ani salą operacyjną. A więc tak, zależy mi, żeby to się jak najszybciej skończyło, ale nie, jeśli pan miałby to zamienić w krwawą łaźnię.

      – To nie myśmy zaczęli, tylko tamta kobieta i ona decyduje, co się stanie.

      – Więc na nią nie naciskajcie. Ma pan tu negocjatora, kapitanie Hayder. Niech pan z niego skorzysta. I niech pan, do cholery, trzyma swoją grupę szturmową z dala od mojej żony. Gabriel odwrócił się i wyszedł z przyczepy.

      Na chodniku dogoniła go Maura. Musiała dwa razy zawołać go po imieniu, zanim stanął i się do niej odwrócił.

      – Jeśli spartaczą – wyszeptał – jeśli zaatakują za wcześnie…

      – Słyszałeś, co powiedział Stillman. Zamierza rozegrać to powoli, podobnie jak ty.

      Gabriel spojrzał na trzech antyterrorystów w kombinezonach, stojących w grupie przed wejściem do recepcji.

      – Popatrz na nich. Są podekscytowani, bo wiedzą, że czeka ich akcja. Wiem, jak to jest, bo sam bywałem w takich sytuacjach. Przeciągające się negocjacje sprawiają, że człowiek robi się zmęczony ciągłym byciem w pogotowiu. Chce akcji, bo do tego został wyszkolony. Nie może się doczekać, kiedy naciśnie spust.

      – Stillman ma nadzieję, że ją przekona.

      Gabriel popatrzył na Maurę.

      – Poznałaś tę kobietę. Posłucha go?

      – Nie wiem. Rzecz w tym, że prawie nic o niej nie wiemy.

      – Słyszałem, że została wyciągnięta z wody i przywieziona do kostnicy przez służbę ratowniczą.

      – Wyglądała, jakby utonęła. Znaleziono ją w zatoce Hingham.

      – Kto ją znalazł?

      – Faceci z któregoś z jachtklubów w Weymouth. Policja w Bostonie wyznaczyła już parę osób z wydziału zabójstw do pracy nad tą sprawą.

      – Policja w Bostonie nie wie, że tam jest Jane.

      – Na razie. – To ważne, żeby się dowiedzieli, pomyślała Maura. Ktoś spośród nich został zakładnikiem. Jest różnica, kiedy w grę wchodzi życie policjanta.

      – Z którego jachtklubu? – spytał Gabriel.

      Rozdział dziewiąty

      Mila

      Okna

Скачать книгу