Trzy życzenia. Michelle Conder

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Trzy życzenia - Michelle Conder страница 7

Trzy życzenia - Michelle  Conder Światowe życie

Скачать книгу

anioła.

      Rzeczywiście tak się stało. Natknęła się na nich Maryann i bez mrugnięcia okiem zabrała do siebie, nakarmiła, odziała i otoczyła troską, jakiej brakowało im w dzieciństwie. Dzięki niej Poppy poznała prawdziwą dobroć.

      Jednak Maryann, która przed laty straciła ukochanego męża, wierzyła w miłość do grobowej deski i najprawdopodobniej wypytywałaby ją przez telefon o szefa i jego ofertę, a Poppy wolałaby nie mówić na ten temat zbyt dużo.

      – Panno Connolly, jest pani tutaj?

      Jęknęła cicho, słysząc głos Sebastiana.

      – Tak – odparła mimowolnie, nie czyniąc żadnego ruchu, by otworzyć drzwi.

      – Czy zamierza pani zaraz wyjść?

      Przewróciła oczami.

      – A czy muszę?

      – Wolałbym porozmawiać z panią w cztery oczy. A więc odpowiedź brzmi: tak.

      – Myślałam, że skończyliśmy już tę rozmowę.

      – Jeszcze nie. – Przyjrzał jej się uważnie, gdy niechętnie otworzyła drzwi, wpuszczając go do środka – Skończymy, gdy się pani zgodzi.

      – Jest pan nieugięty. Powinien pan zostać adwokatem.

      Oparł się o umywalkę, uśmiechając się zabójczo, całkowicie wyluzowany.

      – Jeśli to miała być zniewaga, to akurat nietrafna. Szanuję ludzi, którzy nieugięcie dążą do celu i z powodzeniem go osiągają.

      – Innymi słowy, jest pan natrętny.

      – Raczej zdeterminowany.

      – Czy wie pan, że znajdujemy się w damskiej toalecie?

      – Tak. – Uśmiechnął się szeroko.

      – Chciałam spędzić chwilę na osobności i mi się to nie udało.

      – Zdenerwowała się pani. Niepotrzebnie. W moim świecie kobiety wiedzą, czego chcą, i tego żądają. Nie ma się czego wstydzić. Nie będę myślał o pani źle, gdy przyjmie pani moją propozycję.

      – Miło z pana strony.

      – Tak naprawdę chodzi mi o interesy.

      – Oczywiście. To bardzo duża suma pieniędzy, jaką mi pan proponuje.

      – Nie dla mnie.

      – Nie jest pan zbyt skromny.

      – A dlaczego mam być? Jestem bogaty, to prawda. Daje to pewne korzyści.

      – Na przykład takie, że można sobie kupić dziewczynę.

      – Chyba panią obraziłem, proponując pięćset tysięcy funtów.

      Zamrugała, słysząc ponownie tę kwotę. Nigdy w życiu nie widziała takiej masy pieniędzy.

      – Owszem – odparła – ponieważ nie jestem na…

      – W takim razie zamierzam podnieść stawkę do miliona.

      – Co takiego? Do miliona?

      – Tak. – Uśmiechnął się zwycięsko, błyskając zielonymi oczami.

      Wpatrywała się w niego z osłupieniem.

      – Niech pan przestanie. Nie jestem na sprzedaż.

      Przyglądał jej się długo, aż w końcu westchnął.

      – Ale potrzebuję dokładnie kogoś takiego jak pani. W takim razie proszę powiedzieć, co by pani chciała. Jaki ma pani ostateczny cel?

      Myśli wirowały jej w głowie. Czy za taki cel można by uznać przetrwanie każdego kolejnego dnia?

      – Nie myślę w taki sposób.

      – Kiedyś trzeba zacząć. – Odszedł od niej kilka kroków i przyjrzał się z daleka swojemu odbiciu w lustrze. A może patrzył na nią? – Może dokończymy tę rozmowę w moim gabinecie? – Otworzył drzwi, oczekując, że go posłucha. – Damska toaleta nie jest najlepszym miejscem na takie konwersacje.

      – Wolałabym w ogóle nie prowadzić takich rozmów.

      Poprowadził ją z powrotem do gabinetu i po chwili, zanim się zorientowała, siedziała już naprzeciwko niego przy biurku.

      – A więc jeśli jednorazowa duża kwota jest dla pani zbyt trudna do pojęcia, to proszę powiedzieć, jakie w ogóle ma pani marzenia.

      Tak ich dużo, że trudno wyliczyć, pomyślała. Ale nie miała zamiaru o nich opowiadać. Zwłaszcza o tych, które dręczyły ją ostatniej nocy na wspomnienie widoku jego nagiego, umięśnionego torsu.

      – Nie marzę o niczym.

      – To nieprawda. Każdy czegoś chce. Nawet ja. Właściwie to znalazłem się w sytuacji, w której bardzo mi na czymś zależy. Tak więc co mógłbym pani ofiarować za poświęcenie mi jednego weekendu, żeby pomóc starszemu człowiekowi?

      – Czy pański dziadek nie czuje się dobrze?

      – A miałoby to wpływ na pani decyzję?

      – Czy naprawdę wykorzystałby pan tę informację jako kartę przetargową?

      – Gdyby to miało podziałać.

      – Ale z pana rekin! – zawołała, zaskoczona jego bezwzględnością.

      – Być może. – Pochylił się w jej stronę. – Ale mój dziadek jest stary i nie mam pojęcia, ile czasu mu zostało. A jest zbyt wielkim stoikiem, żeby przyznać się do choroby.

      Wyczuła w tych cierpkich słowach głęboką troskę. Pomyślała o chorej Maryann i o tym, że sama może ją kiedyś stracić. Czyżby jednak miała coś wspólnego ze swoim niepoprawnym szefem? Troszczenie się o kogoś często wiązało się z bólem, a tego nie życzyła nikomu. Już miała powiedzieć, że go rozumie, ale kolejne słowa Sebastiana wzbudziły w niej wątpliwości.

      – A gdybym zaoferował, że spełnię pani trzy życzenia? Czy to byłoby bardziej do przyjęcia i nie kłóciło się z pani zasadami?

      – Czyżby był pan złotą rybką? Albo wróżką z bajki?

      – Trochę się nie nadaję do tej roli. Nie jestem dostatecznie miły.

      – Racja – przyznała. – Bardziej przypomina pan bezwzględnego wilka.

      – Myślałem, że rekina.

      – Wilka czy rekina… wszystko jedno. W każdym razie jakieś wielkie groźne

Скачать книгу