Na krawędzi. Kamila Malec

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na krawędzi - Kamila Malec страница 6

Na krawędzi - Kamila Malec

Скачать книгу

ziemi, świat wyglądałby zupełnie inaczej. Ciemniej.

      Muszę spróbować ją ostrzec – pomyślał Filip.

      – Rozdział 4 –

      – Kochanie, najwyższy czas na jakąś porządną dawkę kofeiny i chwilę na rozprostowanie nóg. Wiesz, że ja i zbyt długie siedzenie bez ruchu to dwie sprzeczności – stwierdziłam z uśmiechem, próbując rozciągnąć się jako tako na miejscu pasażera. – I zadzwońmy do twoich rodziców jak tam sprawuje się nasz Herkules. Najchętniej to wzięłabym go ze sobą. Nie lubię go zostawiać samego. Gdyby nie to, że u rodziców czuje się tak samo jak u nas, już by siedział na tylnym miejscu pasażera w naszym aucie.

      – Wiem, ale nie wszędzie moglibyśmy go wziąć, a to jest mało komfortowe. Nie panikuj, nic mu nie będzie. Rodzice go uwielbiają prawie tak samo jak Ciebie – odparł Kuba z uśmiechem. – Sprawdź na GPS-ie najbliższą stację, czy przydrożną restaurację. O ile dobrze pamiętam, niedaleko powinien być jakiś zjazd.

      – OK – odpowiedziałam i włączyłam jego telefon.

      W tym momencie przed oczami pojawił mi się mrok i małe białe plamki, migocące niczym gwiazdy w bezchmurną noc. Z każdej strony otaczała mnie ciemność i głos przemawiający niby gdzieś w oddali, lecz zbliżający się nieuchronnie. Ciągle powtarzające się słowa: Nie powinnaś tam jechać, zawróć. Twarz wyłaniająca się z otchłani czarnego tunelu owinięta szczelnie ciemnym kapturem. Kim jesteś? Były to jedyne słowa, które zdołałam wypowiedzieć w myślach do tajemniczej postaci, zanim odpłynęłam pociągnięta w nicość.

§§§

      – Asia! Asia! – Głos, który zaczął do mnie docierać, wydawał mi się bardziej znajomy niż ten, należący do zakapturzonej postaci, która jeszcze przed chwilą podążała w moją stronę i której mimo ogromnego wysiłku nie udało mi się zidentyfikować. A szkoda.

      Zaczęłam też odczuwać dziwne wstrząsy moim ciałem i lekkie łaskotanie po twarzy. Nie, to nie łaskotanie. Ktoś uderzał mnie delikatnie palcami, nawołując moje imię.

      – Mógłbyś łaskawie nie trzaskać mnie po twarzy? – odpowiedziałam ocucona.

      Nie do końca wiedziałam jeszcze co się ze mną dzieje i gdzie się aktualnie znajduję. Zaczęło do mnie docierać, że to mój mąż tłucze mnie po twarzy. Całe szczęście, że starał się robić to w miarę delikatnie palcami i mam nadzieję, że nie zostaną mi po tym incydencie żadne ślady.

      – Kochanie co się dzieje? Słyszysz mnie? Nic ci się nie stało? Nic cię nie boli? Odpowiedz coś, nie trzymaj mnie w niepewności!

      – Odpowiem jak tylko przestaniesz zadawać setki niepotrzebnych pytań. I przestań mną szarpać, przecież widzisz, że się ocknęłam!

      Przerażone oczy Kuby wpatrywały się we mnie jak w przybysza z obcej planety. Rzadko podnosiłam głos, a już szczególnie na niego.

      Na wpół przytomnie zaczęłam podnosić dziwnie ciężką głowę, nie mówiąc już o powiekach, które przypominały małe ciężarki. Chyba stąd wzięło się powiedzenie, że powinno się je w takim wypadku trzymać postawione na zapałki. Szkoda, że nie miałam żadnych w pobliżu.

      Czułam, że oprócz tego rozsadza mnie jakaś wewnętrzna energia, niepozwalająca do końca skoncentrować swoich myśli na tym wydarzeniu i zauważyłam też, że byłam zła. Zła, że nie wiedziałam co się ze mną właściwie stało i zła na Kubę, że tak usilnie wybudził mnie z transu, w który popadłam z niewiadomych przyczyn i nie wiedziałam kto do mnie wtedy mówił. Dlaczego miałam dziwne wrażenie, że to coś ważnego? Coś, co powinnam wiedzieć ale zupełnie tego nie pamiętam. A ten głos wydawał się dziwnie znajomy. Tylko pytanie – przed czym mnie przestrzegał i dlaczego nie widziałam twarzy?

      – Przepraszam, że podniosłam na Ciebie głos, nie wiem co się ze mną dzieje – zwróciłam się do męża, który chyba jeszcze nie do końca doszedł do siebie po tym co zobaczył.

      – Kotek, ja niczego nie rozumiem. Poprosiłem tylko, żebyś sprawdziła na GPS-ie, czy w pobliżu nie ma jakiegoś zajazdu bo najwyższy czas na chwilę rozprostowania nóg. A ty bierzesz do ręki mój telefon i mdlejesz! Mało nie zszedłem na zawał, gdy zobaczyłem ciebie osuwającą się bezwładnie na siedzeniu! Na dodatek zatrzymanie się na drodze szybkiego ruchu graniczy niemal z cudem! Całe szczęście, że mijaliśmy zjazd na parking i mogłem spokojnie zjechać i wyciągnąć cię z samochodu. Już myślałem, że będę cię musiał reanimować. Wiesz jakiego stracha mi napędziłaś?

      No tak, to dlatego pod głową jest twardo, a zarazem mizia mnie coś w uszy. Leżę na trawie. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała łowić z gaci jakichś robali. Bleee. Nie mówiąc już o chorobach, które mogą się przypałętać, bo przecież wcale nie jest już tak ciepło i ziemia nie bardzo ma jak się nagrzać.

      Muszę przestać zrzędzić… jeny, co się ze mną dzieje? To chyba brak porannego treningu tak na mnie wpłynął i to dziwne omdlenie, czy jak tam nazwać to niewyjaśnione zjawisko, które dopadło mój organizm. Obstawiałabym też przepracowanie, co byłoby bardziej prawdopodobne, lub też nadmiar wrażeń na rozpoczynający się dzień.

      Podniosłam się delikatnie na łokciach, by za bardzo nie nadwyrężyć głowy i spojrzałam na męża, który w skupieniu obracał w rękach i przyglądał się owemu – zakupionemu jakiś czas temu – jak go nazywał, „cudowi techniki”.

      – Chyba nie masz zamiaru obwiniać swojego telefonu o to, że twoja żona zasłabła – najprawdopodobniej z przemęczenia lub też z braku ruchu od rana – stwierdziłam, a raczej parsknęłam niepohamowanym śmiechem, upadając ponownie głową w to zielone coś, po którym łazi robactwo.

      Fuj. Zerwałam się czym prędzej, uważając na lekkie zawroty głowy. Przysiadłam na stojącej nieopodal ławeczce i z coraz większym zdumieniem zaczęłam obserwować swojego męża. W tej chwili zdawał się przebywać w innej czasoprzestrzeni, wydawało mi się, że nie usłyszał żadnego mojego słowa.

      – Misiek? Halo, tu ziemia. Mówię do ciebie, a ty w ogóle nie reagujesz. Co się z tobą dzieje?

      Odwrócił do mnie pełną powagi twarz, a błyskawice tryskające z jego oczu wydawały się bardziej realne niż fikcyjne. Co się z nim do cholery dzieje? Mój mąż, zawsze opanowany, wygląda w tej chwili jakby miał właśnie cisnąć jakaś bombę na nieprzyjaciela.

      – Ty się pytasz co się ze mną dzieje? – odparł pełen złości.

      No nie wierzę, teraz jeszcze będzie miał do mnie pretensje.

      – Tak. Mówię do ciebie od dłuższej już chwili, a ty w ogóle nie reagujesz na moje słowa. I powiem szczerze zaczynasz mnie już denerwować. Nie wspomnę o rosnącej we mnie irytacji.

      – Bierzesz do ręki telefon, po czym zwyczajnie mdlejesz!

      Oho, robi się ciekawie. Dobrze, że chociaż usiadłam, bo z nadmiaru zbliżających się wrażeń mogę znowu odpaść w czarny tunel. Zemdlałam, a on ma jeszcze do mnie o to pretensje.

      – Może zamiast oskarżać mnie w tej chwili o to, że zwyczajnie odleciałam, obwiń o to swój telefon. O…! to jest myśl. Przecież to jego dotknęłam i przepadłam. Zamiast wyżywać

Скачать книгу