Wyspa Camino. Джон Гришэм

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wyspa Camino - Джон Гришэм страница 14

Wyspa Camino - Джон Гришэм

Скачать книгу

do pokoju, co najmniej trzy razy przestawiając każdy mebel i za każdym razem dochodząc do wniosku, że potrzeba ich więcej. Niedługo po odjeździe pierwszej ciężarówki przed domem stanęła druga. Wracając do księgarni, Bruce wymamrotał do siebie, że w sklepie przy Royal Street w Nowym Orleanie pewnie mało co zostało. Noelle potwierdziła jego domysły przy kolacji i poprosiła, żeby poleciał z nią do Francji, tylko na kilka dni, na kolejną przygodę z zakupami. Bruce odmówił, ponieważ miał spotkanie z ważnymi autorami i musiał doglądać interesu. Tej nocy po raz pierwszy spali w nowym domu, na olbrzymim łożu z kutego żelaza, które kupiła pod Awinionem, gdzie miała małe mieszkanie. Każdy mebel, każdy dodatek, każdy dywanik, garnek i obraz miał swoją historię, a miłość Noelle do staroci była zaraźliwa.

      Wczesnym rankiem następnego dnia, pijąc kawę na werandzie, rozmawiali o chwilowo niepewnej przyszłości. Noelle mieszkała w Nowym Orleanie, Bruce na Camino i wyglądało na to, że ani ona, ani on nie palą się do stałego związku, który wymagałby przeprowadzki. Sytuacja stała się niezręczna, więc szybko zmienili temat. Bruce przyznał, że nigdy nie był we Francji, i zaczęli planować wakacje.

      Wkrótce potem Noelle wyjechała i przyszedł pierwszy rachunek – wraz z napisanym pięknym charakterem pisma liścikiem, w którym nadmieniała, że rezygnuje z marży i sprzedaje mu wszystko po kosztach własnych. „Dzięki Ci, Boże, za małe cuda”, wymamrotał. A ona już wkrótce leciała do Francji po nowy towar!

      Wróciła do Nowego Orleanu trzy dni przed uderzeniem huraganu Katrina. Podczas kataklizmu nie ucierpiał ani jej sklep w Dzielnicy Francuskiej, ani mieszkanie w Garden District, jednak miasto odniosło śmiertelne rany. Noelle zamknęła drzwi na klucz i uciekła na Camino, gdzie czekał Bruce, żeby ukoić ją i uspokoić. Oglądali ten horror wiele dni, w telewizji: zalane ulice, unoszące się na wodzie ciała, plamy ropy, paniczną ucieczkę połowy mieszkańców, ogarniętych paniką ratowników i nieudolnych polityków.

      Noelle wątpiła, czy kiedykolwiek wróci do rodzinnego miasta. Nie była pewna, czy chce.

      Zaczęli nieśmiało rozmawiać o przeprowadzce. Ponieważ połowa jej klientów pochodziła z Nowego Orleanu, a ona przebywała teraz na wygnaniu, martwiła się o interesy. Na szczęście druga połowa była rozsiana po całym kraju; Noelle miała ugruntowaną reputację i wysyłała antyki w różne miejsca. Jej stronę internetową odwiedzało mnóstwo zainteresowanych, jej książki cieszyły się dużą popularnością, a większość jej wielbicieli była poważnymi kolekcjonerami. Dzięki łagodnym perswazjom Bruce’a w końcu uznała, że mogłaby przenieść firmę na wyspę i nie tylko ją odbudować, ale także świetnie dawać sobie radę.

      Półtora miesiąca po huraganie wynajęła niewielki lokal przy Głównej, trzy domy od księgarni. Zamknęła antykwariat przy nowoorleańskiej Royal Street, a jego pozostałości przewiozła na Camino. Kiedy nadszedł transport świeżego towaru z Francji, nowy sklep, Prowansja Noelle, otworzył podwoje i wydano huczne przyjęcie – z szampanem i kawiorem – podczas którego Bruce pomagał zabawiać gości.

      Przy okazji przyszedł jej do głowy pomysł na kolejną książkę: transformacja jego nowego domu stopniowo wypełnianego prowansalskimi antykami. Zrobiła mnóstwo zdjęć, kiedy był zupełnie pusty, a teraz chciała udokumentować jego triumfalną metamorfozę. Bruce wątpił, czy sprzedaż książki pokryje koszty jej wydania, ale co tam! Noelle chciała, Noelle miała.

      Po pewnym czasie rachunki przestały przychodzić. Kiedy nieśmiało poruszył ten temat, z teatralnym dramatyzmem wyjaśniła, że daje mu rabat rabatów, największy z możliwych: siebie! Dom należał do niego, ale wszystko, co w środku, będzie wspólne.

8

      W kwietniu 2006 roku spędzili dwa tygodnie w południowej Francji. Wykorzystując mieszkanie Noelle w Awinionie jako bazę wypadową, jeździli od wioski do wioski i od targu do targu, jedli rzeczy, jakie widywał jedynie na zdjęciach, pili mnóstwo niedostępnych w Stanach lokalnych win, zatrzymywali się w urokliwych hotelikach, podziwiali widoki, przesiadywali z jej znajomymi, no i oczywiście kupowali antyki. Bruce, wieczny badacz, zanurzył się w świat rustykalnych prowansalskich mebli i artefaktów i już wkrótce potrafił samodzielnie wypatrzyć dobrą okazję.

      W Nicei postanowili się pobrać. Natychmiast, tu i teraz.

      Rozdział 3

      WERBUNEK

1

      Pięknego wiosennego dnia pod koniec kwietnia Mercer Mann szła niespokojnie przez kampus Chapel Hill na Uniwersytecie Karoliny Północnej. Umówiła się na szybki lunch z zupełnie obcą kobietą, ale tylko dlatego, że ta zaproponowała jej pracę. Z obecnej – Mercer była kontraktową wykładowczynią literatury na pierwszym roku anglistyki – miała wylecieć za dwa tygodnie z powodu cięć budżetowych, które wprowadziły władze stanowe zdominowane przez urzędasów sfiksowanych na punkcie podatków i ograniczania kosztów własnych. Usilnie starała się o przedłużenie umowy, lecz nic z tego nie wyszło. Tak więc wkrótce miała stać się kobietą bezrobotną, zadłużoną i bezdomną. Nakład wyczerpany – miała trzydzieści jeden lat, była singielką i… cóż, jej życie nie układało się tak, jak to sobie zaplanowała.

      Pierwszy mail, jeden z dwóch od nieznajomej, niejakiej Donny Watson, przyszedł poprzedniego dnia i nie mógł być bardziej ogólnikowy. Pani Watson podała się za konsultantkę, która z ramienia prywatnego liceum miała znaleźć nową nauczycielkę twórczego pisania dla uczniów ostatniej klasy. Była właśnie w okolicy i zapraszała Mercer na kawę. Proponowała siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów rocznie, a więc bardzo wysoką pensję; podobno kierownik szkoły uwielbiał literaturę i chciał zatrudnić kogoś, komu wydano choć parę książek.

      Mercer była autorką opublikowanej powieści i zbioru opowiadań. Pensja była rzeczywiście imponująca, dużo wyższa od jej aktualnej. Innych szczegółów Donna Watson nie podała. Mercer odpowiedziała, że jest zainteresowana, i zadała kilka pytań o szkołę, zwłaszcza o jej nazwę i lokalizację.

      Drugi mail był tylko trochę mniej ogólnikowy, ale przynajmniej dowiedziała się, że szkoła jest w Nowej Anglii. Poza tym propozycję spotkania na kawie podniesiono na wyższy poziom, zmieniając ją na „szybki lunch”. Czy pani Mann mogłaby wpaść do Spanky’ego, knajpki przy Franklin Street niedaleko kampusu?

      Mercer ze wstydem przyznała się przed sobą, że myśl o lunchu jest w tej chwili dużo bardziej kusząca niż perspektywa uczenia bandy dzieciaków uprzywilejowanych bogaczy. Mimo wysokiej pensji nowa posada byłaby z pewnością degradacją. Mercer przyjechała do Chapel Hill przed trzema laty, chcąc uczyć i, co ważniejsze, dokończyć powieść, którą właśnie pisała. Teraz wyleciała z pracy, a niedokończona powieść była dokładnie w takim samym stanie.

      Kiedy weszła do restauracji, pomachała do niej mniej więcej pięćdziesięcioletnia kobieta, dobrze ubrana i zebrana w sobie. Wyciągnęła rękę i powiedziała:

      – Donna Watson. Miło mi panią poznać.

      Mercer usiadła naprzeciwko niej i podziękowała za zaproszenie. Kelner rzucił na stolik dwa jadłospisy.

      Nie tracąc czasu, Donna Watson stała się kimś innym.

      – Przyznaję się bez bicia, że pozwoliłam sobie na pewne oszustwo. Nie nazywam się Donna Watson, tylko Elaine Shelby. Pracuję w firmie z Bethesdy.

      Mercer

Скачать книгу