Pięćdziesiąt twarzy Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс страница 22
– Więc czemu tego nie robisz? – pytam cicho.
– Dlatego, że nie zamierzam cię dotykać, Anastasio, a przynajmniej do czasu, dopóki nie będę miał na to twojej pisemnej zgody. – Przez jego twarz przemyka cień uśmiechu.
Że co?
– Co to ma znaczyć?
– Dokładnie to, co mówię. – Wzdycha i kręci głową rozbawiony, ale także zirytowany. – Muszę ci coś pokazać, Anastasio. O której wieczorem kończysz pracę?
– Koło ósmej.
– Cóż, moglibyśmy wybrać się dzisiaj albo w następną sobotę do Seattle i zjeść kolację u mnie. Wtedy zapoznam cię ze wszystkimi faktami. Wybór należy do ciebie.
– Dlaczego teraz nie możesz mi powiedzieć? – W moim głosie słychać rozdrażnienie.
– Dlatego, że miło mi się je śniadanie w twoim towarzystwie. Kiedy już się wszystkiego dowiesz, najpewniej nie będziesz chciała mnie więcej widzieć.
O kuźwa. Co to oznacza? Wysyła małe dzieci jako niewolników do jakiegoś zapomnianego przez Boga zakątka świata? Należy do jakiejś grupy przestępczej? To by tłumaczyło, dlaczego jest taki bogaty. Jest fanatykiem religijnym? Impotentem? To akurat na pewno nie, mógłby mi to udowodnić nawet i teraz. Rumienię się na myśl o ewentualnych wytłumaczeniach. To mnie prowadzi donikąd. Chciałabym jak najprędzej rozwiązać tę zagadkę. Jeśli to oznacza, że tajemnica Christiana Greya jest na tyle potworna, że nie będę go już chciała znać, cóż, poczuję wtedy ulgę. „Nie okłamuj się!” – wrzeszczy moja podświadomość. – „Dasz drapaka tylko wtedy, jeśli się okaże, że to coś naprawdę mocno paskudnego”.
– Dziś wieczorem.
Unosi brew.
– Tak jak Ewie spieszno ci do zjedzenia jabłka z drzewa poznania dobra i zła – rzuca drwiąco.
– Czy pan ze mnie drwi, panie Grey? – pytam słodko. Pompatyczny dupek.
Mruży oczy i bierze do ręki swojego BlackBerry. Wciska jeden z klawiszy.
– Taylor. Będzie mi potrzebny Charlie Tango.
Charlie Tango! Kto to taki?
– Z Portland powiedzmy o dwudziestej trzydzieści… Nie, ma czekać w Escali… Całą noc.
Całą noc!
– Tak. Jutro rano na telefon. Będę pilotował z Portland do Seattle.
Pilotował?
– W pogotowiu od dwudziestej drugiej trzydzieści. – Odkłada telefon. Żadnego „proszę” ani „dziękuję”.
– Ludzie zawsze robią to, co im każesz?
– Najczęściej tak, jeśli chcą zachować posadę – odpowiada ze śmiertelną powagą.
– A jeśli dla ciebie nie pracują?
– Och, potrafię być bardzo przekonujący, Anastasio. Powinnaś dokończyć śniadanie. A potem podrzucę cię do domu. O ósmej przyjadę po ciebie do Claytona. Polecimy do Seattle.
Mrugam szybko.
– Polecimy?
– Tak. Mam śmigłowiec.
Gapię się na niego. Mam drugą randkę z Christianem Tajemniczym Greyem. Od kawy do lotu śmigłowcem. Wow.
– Polecimy śmigłowcem do Seattle?
– Tak.
– Dlaczego?
Uśmiecha się złośliwie.
– Ponieważ mogę. Kończ śniadanie.
Jak mogę teraz jeść? Lecę do Seattle śmigłowcem z Christianem Greyem. A on chce przygryźć mi wargę…
– Jedz – mówi ostrzej. – Anastasio, nie lubię marnowania jedzenia… jedz.
– Nie zjem tego wszystkiego. – Wpatruję się w to, co zostało na stole.
– Zjedz to, co masz na talerzu. Gdybyś wczoraj porządnie się najadła, nie byłoby cię teraz tutaj i nie odkrywałbym tak szybko kart. – Usta ma zaciśnięte w cienką linię. Wygląda na zagniewanego.
Marszczę brwi i wracam do zimnego jedzenia.
„Zbyt jestem podekscytowana, aby jeść, Christianie. Nie rozumiesz tego?” – wyjaśnia moja podświadomość. Ale za duży ze mnie tchórz, aby wypowiedzieć te myśli na głos, zwłaszcza gdy on ma tak posępną minę. Hmm, jak mały chłopiec. Ta myśl jest nawet zabawna.
– Co cię tak śmieszy? – pyta. Kręcę głową, nie śmiejąc powiedzieć prawdy. Przełknąwszy ostatni kęs naleśnika, zerkam na niego. Mierzy mnie bacznym spojrzeniem. – Grzeczna dziewczynka – orzeka. – Zawiozę cię do domu, kiedy wysuszysz włosy. Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
W jego słowach kryje się coś na kształt obietnicy. Co chce przez to powiedzieć? Wstaję od stołu, zastanawiając się przez chwilę, czy nie powinnam zapytać o pozwolenie. Przeganiam jednak tę myśl. Mogłabym tym ustanowić niebezpieczny precedens. Ruszam w stronę sypialni, ale po kilku krokach się zatrzymuję.
– A ty gdzie spałeś dzisiejszej nocy?
Nie widać żadnej pościeli ani koców, choć oczywiście mógł je już sprzątnąć.
– W swoim łóżku – odpowiada zwięźle. Spojrzenie ma znowu pozbawione emocji.
– Och.
– Owszem, dla mnie także była to nowość. – Uśmiecha się.
– Nieuprawianie seksu… – No i proszę, wypowiedziałam to słowo. I oczywiście oblewam się rumieńcem.
– Nie. – Kręci głową, marszcząc brwi, jakby przypomniało mu się coś nieprzyjemnego. – Spanie z kimś. – Bierze ze stołu gazetę i wraca do czytania.
O kurczę, co to ma znaczyć? Nigdy z nikim nie spał? Jest prawiczkiem? Jakoś w to wątpię. Stoję i wpatruję się w niego z niedowierzaniem. To najbardziej zadziwiający człowiek, jakiego miałam okazję poznać. I dociera do mnie, że spałam z Christianem Greyem. Och, ileż bym dała za to, aby być przytomną i patrzeć, jak on śpi. Widzieć go bezbronnego. Choć to akurat trudno mi sobie wyobrazić. Cóż, podobno wszystko wyjaśni się wieczorem.
W sypialni przekopuję się przez szuflady komody i znajduję suszarkę. Przeczesując włosy palcami, staram się je jak najlepiej wysuszyć. Następnie udaję się do łazienki. Chcę umyć zęby. Dostrzegam szczoteczkę Christiana. To byłoby tak, jakbym czuła go w swoich ustach. Hmm… Zerkając z miną winowajcy na drzwi, dotykam włosia szczoteczki. Jest wilgotne.