Pięćdziesiąt twarzy Greya. Э. Л. Джеймс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс страница 24

Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс

Скачать книгу

jest już w pańskiej skrzynce mejlowej, panie Grey. – Tym razem głos kobiecy.

      – Dobrze. To wszystko, Andrea.

      – Miłego dnia, proszę pana.

      Christian rozłącza się przyciskiem przy kierownicy. Muzyka gra bardzo krótko, gdyż znowu przerywa ją telefon. Kuźwa, czy tak wygląda jego życie? Nieustające telefony?

      – Grey – warkot.

      – Cześć, Christian, zaliczyłeś wczoraj laskę?

      – Witaj, Elliot. Mam włączony zestaw głośnomówiący i nie jestem w samochodzie sam. – Christian wzdycha.

      – Kto jest z tobą?

      Przewraca oczami.

      – Anastasia Steele.

      – Cześć, Ana!

      Ana!

      – Witaj, Elliot.

      – Dużo o tobie słyszałem.

      Christian marszczy brwi.

      – Nie wierz w ani jedno słowo Kate.

      Elliot wybucha śmiechem.

      – Właśnie podrzucam Anastasię do domu. – Christian wymawia znacząco moje imię. – Mam cię zabrać?

      – Pewnie.

      – No to na razie. – Rozłącza się i wraca muzyka.

      – Dlaczego się upierasz, aby nazywać mnie Anastasią?

      – Ponieważ tak masz na imię.

      – Wolę Anę.

      – Czyżby? – rzuca.

      Docieramy do mojego mieszkania. Jazda nie trwała długo.

      – Anastasio – zaczyna. Rzucam mu gniewne spojrzenie, które on ignoruje. – To, co się wydarzyło w windzie, więcej się nie powtórzy. No, chyba że dokonamy tego z premedytacją.

      Zatrzymuje się przed domem. Poniewczasie dociera do mnie, że nie zapytał o adres, a jednak go zna. No ale przecież przysłał mi książki, oczywiście, że zna mój adres. Każdy zdolny, posiadający śmigłowiec i urządzenia do śledzenia sygnału z telefonu komórkowego prześladowca by go znał.

      Dlaczego nie chce mnie znowu pocałować? Na tę myśl robię nadąsaną minę. Nie rozumiem. Powinien mieć na nazwisko Zagadka, a nie Grey. Wysiada z samochodu, z niewymuszonym wdziękiem przechodzi na moją stronę i otwiera przede mną drzwi, dżentelmen jak zawsze – z wyjątkiem może tych rzadkich, cennych chwil w windach. Rumienię się na wspomnienie dotyku jego ust. W mojej głowie pojawia się myśl, że nie mogłam go wtedy dotknąć. Pragnęłam zanurzyć palce w tych jego dekadenckich, potarganych włosach, ale nie byłam w stanie ruszyć dłońmi. Strasznie mnie to teraz frustruje.

      – Podobało mi się to, co się wydarzyło w windzie – mruczę pod nosem, wysiadając z auta. Nie jestem pewna, ale chyba słyszę, jak wciąga powietrze. Postanawiam to jednak zignorować i ruszam w stronę schodów.

      Kate i Elliot siedzą przy stole. Książki za czternaście tysięcy dolarów zdążyły zniknąć. Dzięki Bogu. Mam względem nich pewne plany. Kate ma na twarzy absurdalny, zupełnie u niej obcy, szeroki uśmiech. Christian wchodzi za mną do salonu i niezależnie od swego uśmiechu w stylu „całą noc świetnie się bawiłam” Kate mierzy go podejrzliwym spojrzeniem.

      – Cześć, Ana. – Wstaje, aby mnie przytulić, a potem odsuwa się na długość ramienia i przygląda mi się uważnie. Marszczy brwi i odwraca się w stronę Christiana. – Dzień dobry, Christianie – mówi. W jej głosie można wyczuć nutkę wrogości.

      – Panno Kavanagh – odpowiada sztywno i formalnie.

      – Christian, ona ma na imię Kate – wtrąca burkliwie Elliot.

      – Kate. – Christian kiwa uprzejmie głową, po czym piorunuje brata wzrokiem.

      Elliot także wstaje, aby mnie uściskać.

      – Cześć, Ana – uśmiecha się. W niebieskich oczach migoczą iskierki i natychmiast wzbudza moją sympatię. W ogóle nie jest podobny do Christiana, no ale przecież nie są rodzonymi braćmi.

      – Cześć, Elliot. – Też się do niego uśmiecham. Mam świadomość, że przygryzam wargę.

      – Elliot, na nas już pora – stwierdza grzecznie Christian.

      – Jasne. – Odwraca się do Kate, bierze ją w ramiona i obdarza długim, namiętnym pocałunkiem.

      Jezu… wstydu nie mają? Zażenowana wbijam wzrok w stopy. Zerkam ukradkiem na Christiana i widzę, że przygląda mi się z napięciem. Mrużę oczy. Dlaczego ty mnie nie możesz tak pocałować? Elliot nie przerywa pocałunku. W dramatycznym geście przechyla Kate tak, że jej włosy dotykają podłogi.

      – Na razie, mała. – Uśmiecha się szeroko.

      Kate cała się rozpływa. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam – na myśl przychodzą mi określenia „nadobna” i „uległa”. Uległa Kate, to ci dopiero, ten Elliot musi być naprawdę niezły. Christian przewraca oczami i przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Możliwe, że jest lekko rozbawiony. Zakłada mi za ucho pasmo włosów, któremu udało się wydostać z kucyka. Bezwiednie przechylam głowę, aby być bliżej jego palców. Jego spojrzenie łagodnieje. Przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze. Krew we mnie wrze. Po chwili, zbyt szybko, zabiera dłoń.

      – Na razie, mała – mruczy, a ja muszę się roześmiać, gdyż to zupełnie nie w jego stylu. Ale choć wiem, że tylko sobie żartuje, coś we mnie mięknie. – Przyjadę po ciebie o ósmej.

      Otwiera drzwi i wychodzi, a w ślad za nim Elliot, który w progu odwraca się jeszcze i posyła Kate buziaka. Czuję nieprzyjemne ukłucie zazdrości.

      – No więc zrobiliście to? – pyta Kate, gdy patrzymy, jak wsiadają do samochodu i odjeżdżają. Słychać, że zżera ją ciekawość.

      – Nie – warczę z irytacją, mając nadzieję, że powstrzymam tym całą lawinę pytań. Wracamy do mieszkania. – Ale wy owszem. – Nie potrafię ukryć zazdrości. Kate zawsze się udaje omotać mężczyzn. Jest śliczna, seksowna, zabawna, bezpośrednia… Całkowite przeciwieństwo mnie. Ale uśmiech, którym obdarza mnie w odpowiedzi, jest zaraźliwy.

      – I wieczorem znowu się spotykamy. – Klaszcze w dłonie i podskakuje jak mała dziewczynka. Nie jest w stanie pohamować ekscytacji i radości, a ja cieszę się razem z nią. Szczęśliwa Kate… wygląda na to, że będzie ciekawie.

      – Christian zabiera mnie wieczorem do Seattle.

      – Seattle?

      – Tak.

      – Może wtedy to zrobicie?

      – Och,

Скачать книгу