Pięćdziesiąt twarzy Greya. Э. Л. Джеймс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс страница 21

Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс

Скачать книгу

oddech. Pora na konfrontację z Panem Dezorientującym.

      Z ulgą się przekonuję, że sypialnia jest pusta. Rozglądam się za torebką, ale nie widzę jej tutaj. Biorę kolejny głęboki oddech i wchodzę do salonu. Ależ jest duży. Znajduje się w nim obita pluszem kanapa z mnóstwem miękkich poduszek, ozdobna ława ze stosem dużych książek w błyszczących okładkach, miejsce do pracy z komputerem, a na ścianie olbrzymi telewizor plazmowy. Christian siedzi przy stole na drugim końcu pomieszczenia i czyta gazetę. Gazetę wielkości kortu do tenisa, co nie znaczy, abym w niego grała, ale parę razy kibicowałam Kate. Kate!

      – Cholera, Kate – chrypię. Christian podnosi wzrok.

      – Wie, że jesteś tutaj i że nic ci nie jest. Wysłałem esemesa Elliotowi – mówi z błyskiem humoru w oczach.

      O nie. Przypomina mi się jej gorący taniec. Wszystkie opracowane do perfekcji ruchy wykorzystane jak nic w celu uwiedzenia brata Christiana! Co ona sobie teraz o mnie pomyśli? Jeszcze nigdy nie spędziłam u nikogo nocy. Nadal jest z Elliotem. Zrobiła to tylko dwa razy i za każdym razem musiałam przez tydzień po rozstaniu znosić widok tej koszmarnej piżamy. Pomyśli sobie, że ja też miałam przygodę na jedną noc.

      Christian przygląda mi się władczo. Ma na sobie białą koszulę z rozpiętym kołnierzykiem i mankietami.

      – Siadaj – wydaje polecenie, pokazując na miejsce przy stole. Podchodzę i siadam tam, gdzie mi kazał, naprzeciwko niego. Stół jest zastawiony jedzeniem.

      – Nie wiedziałem, co lubisz, więc zamówiłem wszystkiego po trochu. – Posyła mi przepraszający uśmiech.

      – To bardzo rozrzutne z twojej strony – mamroczę oszołomiona wyborem jedzenia, mimo że jestem głodna.

      – Owszem – przyznaje.

      Decyduję się na naleśniki, syrop klonowy i jajecznicę na bekonie. Christian próbuje ukryć uśmiech, wracając do swojego omletu z samych białek. Jedzenie jest przepyszne.

      – Herbaty? – pyta.

      – Poproszę.

      Podaje mi mały dzbanek z gorącą wodą, a na spodeczku leży saszetka herbaty Twinings English Breakfast. O rany, pamięta, jaką herbatę lubię.

      – Masz wilgotne włosy – gani mnie.

      – Nie mogłam znaleźć suszarki – bąkam zawstydzona. Co nie znaczy, że próbowałam.

      Zaciska usta w cienką linię, ale nic nie mówi.

      – Dziękuję za zorganizowanie tych ubrań.

      – Drobiazg, Anastasio. Do twarzy ci w tym kolorze.

      Oblewam się rumieńcem i opuszczam wzrok na palce.

      – Wiesz co, naprawdę powinnaś się nauczyć przyjmować komplementy. – W jego głosie pobrzmiewa krytyka.

      – Powinnam ci zwrócić pieniądze za te rzeczy. – Rzuca mi takie spojrzenie, jakbym go właśnie obraziła, więc dodaję pospiesznie: – Dałeś mi już książki, których oczywiście nie mogę przyjąć. Ale te ubrania… pozwól mi, proszę, za nie zapłacić. – Uśmiecham się do niego niepewnie.

      – Anastasio, uwierz mi, stać mnie na to.

      – Nie w tym rzecz. Dlaczego miałbyś mi je kupować?

      – Dlatego, że mogę. – W jego oczach błysnęło coś szelmowskiego.

      – To, że możesz, nie oznacza od razu, że powinieneś – odpowiadam cicho, a on unosi brew i nagle mam wrażenie, że rozmawiamy o czymś innym, ale nie bardzo wiem o czym. Co mi przypomina… – Dlaczego mi przysłałeś te książki, Christianie? – Głos mam miękki.

      Odkłada sztućce i przygląda mi się uważnie, a w jego szarych oczach płonie jakieś niezgłębione uczucie. Jasny gwint – w ustach mi zasycha.

      – Cóż, kiedy o mało nie wpadłaś pod koła roweru i kiedy trzymałem cię, a ty na mnie patrzyłaś i mówiłaś bezgłośnie: „Pocałuj mnie, Christianie, pocałuj”… – milknie na chwilę i wzrusza ramionami. – Czułem, że jestem ci winien przeprosiny i ostrzeżenie. – Przeczesuje palcami włosy. – Anastasio, ja się nie bawię w serduszka i kwiatki, nie bawię się w ten cały romantyzm. Moje upodobania są dość osobliwe. Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka. – Zamyka oczy, jakby się poddawał. – Masz jednak coś w sobie i nie potrafię o tobie zapomnieć. Ale tego to już się chyba domyśliłaś.

      Mój apetyt znika. Nie potrafi zapomnieć!

      – No to nie rób tego – mówię szeptem.

      Otwiera szeroko oczy.

      – Nie wiesz, co mówisz.

      – Więc oświeć mnie.

      Siedzimy, patrzymy na siebie i żadne z nas nie dotyka jedzenia.

      – Nie żyjesz w celibacie, prawda? – wyduszam z siebie.

      W szarych oczach tańczy rozbawienie.

      – Nie, Anastasio. – Urywa, aby dotarła do mnie ta informacja, a moje policzki nabierają koloru purpury. Znowu nie działa mój filtr mowy. Nie mogę uwierzyć, że właśnie powiedziałam coś takiego. – Jakie masz plany na następne dni? – pyta niskim głosem.

      – Dziś pracuję. Od południa. Która godzina? – Nagle wpadam w panikę.

      – Dopiero po dziesiątej, masz mnóstwo czasu. A jutro? – Łokcie ma na stole, brodę opiera o długie, smukłe palce.

      – Kate i ja zamierzamy zabrać się za pakowanie. W przyszły weekend przeprowadzamy się do Seattle, a przez cały tydzień pracuję u Claytona.

      – Masz gdzie mieszkać w Seattle?

      – Tak.

      – Gdzie?

      – Nie pamiętam, jaki to adres. W dzielnicy Pike Market.

      – Niezbyt daleko ode mnie. – Uśmiecha się blado. – A w Seattle gdzie będziesz pracować?

      O co chodzi z tymi wszystkimi pytaniami? Inkwizycja Christiana Greya jest niemal równie irytująca jak Inkwizycja Katherine Kavanagh.

      – Ubiegam się w paru miejscach o staż. Na razie czekam.

      – Złożyłaś podanie także w moje firmie, tak jak ci sugerowałem?

      Oblewam się rumieńcem. Oczywiście, że nie.

      – Eee… nie.

      – A co ci się nie podoba w mojej firmie?

      – W twojej firmie czy u ciebie? – uśmiecham się kpiąco.

      – Czy pani ze mnie drwi, panno Steele? – Przechyla głowę i wydaje mi się, że go rozbawiłam, ale pewności nie mam.

Скачать книгу