Zwodniczy punkt. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zwodniczy punkt - Дэн Браун страница 14

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Zwodniczy punkt - Дэн Браун

Скачать книгу

Sexton stała sama w drzwiach wielkiego hangaru i spoglądała w ciemność. Czuła, że przekracza próg innego świata. Z przepastnego wnętrza płynęło chłodne, stęchłe powietrze, jakby budynek oddychał.

      – Jest tam kto? – zawołała lekko zachrypniętym głosem.

      Cisza.

      Z narastającym drżeniem przestąpiła próg. Przez chwilę, dopóki oczy nie przyzwyczaiły się do ciemności, nic nie widziała.

      – Pani Sexton, jak sądzę? – zapytał mężczyzna stojący zaledwie parę metrów od niej.

      Podskoczyła, odwracając się w stronę, z której dobiegał głos.

      – Zgadza się.

      Niewyraźna sylwetka przybliżyła się.

      Rachel stwierdziła, że ma przed sobą młodego mężczyznę w kombinezonie lotniczym NASA z naszywkami na piersi. Nieznajomy był wysportowany i muskularny, obdarzony potężną szczęką.

      – Komandor Wayne Loosigian – przedstawił się. – Przepraszam, że panią przestraszyłem. Tutaj jest trochę ciemno. Nie zdążyłem otworzyć drzwi. – Nim Rachel zdążyła zareagować, dodał: – Z przyjemnością będę dziś pani pilotem.

      – Moim pilotem? – Rachel wbiła w niego wzrok. Mam osobistego pilota. – Przyszłam tutaj na spotkanie z administratorem.

      – Tak, proszę pani. Mam rozkaz natychmiast panią do niego dostarczyć.

      Rachel dopiero po chwili zrozumiała treść tego oświadczenia. Poczuła się oszukana. Jej podróże wcale się nie skończyły.

      Rozdział 13

      Choć senator Sedgewick Sexton nie lubił brudu publicznych taksówek, nauczył się ponosić drobne wyrzeczenia na swojej drodze do chwały. Niechlujna taksówka korporacji Mayflower, z której wysiadł na dolnym parkingu hotelu Purdue, zapewniła mu coś, czego nie mogła dać limuzyna – anonimowość.

      Z zadowoleniem stwierdził, że ten poziom jest pusty. W lesie betonowych filarów stało tylko kilka zakurzonych samochodów. Idąc przez parking, spojrzał na zegarek.

      Kwadrans po jedenastej. Idealnie.

      Człowiek, z którym miał się spotkać, przywiązywał dużą wagę do punktualności. Swoją drogą, przypomniał sobie Sexton, zważywszy na to, kogo reprezentuje, może być czuły dosłownie na punkcie wszystkiego.

      Biały minivan ford windstar parkował dokładnie w tym samym miejscu, co w czasie wszystkich poprzednich spotkań – we wschodnim kącie garażu, za rzędem koszy na śmieci. Sexton wolałby spotykać się w apartamencie na górze, ale oczywiście rozumiał konieczność zachowania środków ostrożności. Przyjaciele tego człowieka nie zajmowaliby tak wysokich stanowisk, gdyby byli nieostrożni.

      Idąc w stronę vana, czuł zdenerwowanie, jak zawsze przed tymi spotkaniami. Zmusił się do rozluźnienia mięśni ramion, wesoło pomachał ręką i usadowił się na fotelu pasażera. Ciemnowłosy mężczyzna na miejscu kierowcy nie odwzajemnił uśmiechu. Miał prawie siedemdziesiąt lat, ale jego czerstwa twarz, jak przystało na symbolicznego przywódcę armii rzutkich wizjonerów i drapieżnych biznesmenów, emanowała surowością i bezwzględnością.

      – Zamknąć drzwi – polecił szorstko.

      Sexton posłuchał, nie obruszając się na jego arogancję. Ostatecznie ten człowiek reprezentuje ludzi mających kontrolę nad ogromnymi pieniędzmi, z których część została przeznaczona na ulokowanie Sedgewicka Sextona w najpotężniejszym gabinecie świata. Sexton doszedł do przekonania, że celem tych comiesięcznych spotkań jest nie tyle omawianie strategii, ile przypominanie mu, co zawdzięcza swoim dobroczyńcom. Ludzie ci inwestowali w niego i spodziewali się poważnych zysków. „Zyski”, musiał przyznać, były szokująco śmiałe, a jednak, co wydawało się jeszcze bardziej niewiarygodne, ich wygenerowanie miało leżeć w sferze jego wpływów, gdy zasiądzie w fotelu prezydenckim.

      – Zakładam, że wpłynęła kolejna rata – zagaił, wiedząc już, w jaki sposób mężczyzna lubi przechodzić do interesów.

      – Tak. I jak zwykle wykorzysta pan te fundusze wyłącznie na swoją kampanię. Z zadowoleniem stwierdziliśmy, że sondaże wciąż zmieniają się na pana korzyść. Wygląda na to, iż pański sztab wyborczy roztropnie wydaje nasze pieniądze.

      – Szybko pniemy się w górę.

      – Jak wspomniałem przez telefon, namówiłem sześć kolejnych osób na spotkanie z panem dziś wieczorem.

      – Wybornie. – Sexton już zarezerwował czas.

      Starszy mężczyzna podał mu teczkę.

      – Tutaj są informacje. Proszę je przeanalizować. Chcą wiedzieć, czy podziela pan ich zainteresowania i czy okaże pan zrozumienie. Proponuję, żeby spotkał się pan z nimi w swoim mieszkaniu.

      – W domu? Zwykle umawiam się…

      – Senatorze, tych sześciu ludzi kieruje firmami dysponującymi kapitałem znacznie większym niż ci, z którymi już pan rozmawiał. To grube ryby. Ostrożne grube ryby. Mają więcej do zyskania i tym samym więcej do stracenia. Niełatwo było ich namówić na spotkanie z panem. Wciąż wymagają specjalnego traktowania. Akcentów osobistych.

      Sexton skwapliwie pokiwał głową.

      – Zaaranżuję spotkanie w domu.

      – Oczywiście, zależy im na dyskrecji.

      – Mnie również.

      – Powodzenia. Jak dobrze pójdzie, to spotkanie być może będzie ostatnie. Ci ludzie mogą zapewnić wszystko, czego trzeba, żeby kampania Sextona uzyskała miażdżącą przewagę.

      Sextonowi spodobało się brzmienie tego zdania. Popatrzył na rozmówcę z pewnym siebie uśmiechem.

      – Przy odrobinie szczęścia, przyjacielu, wybory zapewnią zwycięstwo nam wszystkim.

      – Zwycięstwo? – Starszy mężczyzna ściągnął brwi i popatrzył na niego groźnie. – Ulokowanie pana w Białym Domu jest zaledwie pierwszym krokiem w kierunku zwycięstwa, senatorze. Zakładam, że pan o tym nie zapomniał.

      Rozdział 14

      Biały Dom jest jednym z najmniejszych pałaców prezydenckich na świecie: ma 50 metrów długości i 25 szerokości, a powierzchnia przyległych gruntów wynosi 18 akrów. Zgłoszony przez architekta Jamesa Hobana projekt pudełkowej kamiennej budowli z czterospadowym dachem, balustradą i kolumnadowym portykiem, choć mało oryginalny, został wybrany przez jurorów konkursu, którzy wychwalali jego „atrakcyjność, dostojeństwo i uniwersalność”.

      Prezydent Zach Herney nawet po trzech i pół roku mieszkania w Białym Domu rzadko czuł się swobodnie wśród kandelabrów, antyków i uzbrojonych żołnierzy piechoty morskiej. W tej

Скачать книгу