Zwodniczy punkt. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zwodniczy punkt - Дэн Браун страница 10

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Zwodniczy punkt - Дэн Браун

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Prezentuje się pan bardzo… hm… męsko, panie prezydencie.

      Herney zachował kamienny wyraz twarzy.

      – Doskonale. Uważamy, że dzięki temu odbiorę pani ojcu trochę głosów kobiet. – Po chwili uśmiechnął się szeroko. – Pani Sexton, to żart. Chyba oboje wiemy, że potrzebuję czegoś więcej niż koszulki polo i niebieskich dżinsów, żeby wygrać wybory.

      Jego bezpośredniość i dobry humor sprawiły, że Rachel szybko zapomniała o zdenerwowaniu. Braki w tężyźnie fizycznej prezydent nadrabiał z nawiązką dyplomatycznym zachowaniem. Nie ulegało wątpliwości, że to wrodzony dar Zachary’ego Herneya.

      Rachel szła z nim w stronę ogona samolotu. Im dalej się posuwali, tym mniej wnętrze przypominało samolot – zakrzywione korytarze, ściany pokryte tapetą, nawet siłownia wyposażona w stepper i wiosła. Co dziwne, samolot sprawiał wrażenie zupełnie pustego.

      – Podróżuje pan samotnie, panie prezydencie?

      Pokręcił głową.

      – Szczerze mówiąc, niedawno wylądowałem.

      Rachel była zaskoczona. Skąd przyleciał? Jej streszczenia w tym tygodniu nie zawierały żadnych informacji na temat prezydenckich podróży samolotem. Najwyraźniej korzystał z wyspy Wallops, żeby przemieszczać się po cichu.

      – Moi współpracownicy opuścili pokład tuż przed pani przybyciem – wyjaśnił. – Niedługo spotkam się z nimi w Białym Domu, ale z panią wolę porozmawiać tutaj.

      – Żeby mnie zastraszyć?

      – Przeciwnie. Zdobyć pani szacunek, pani Sexton. W Białym Domu nie można liczyć na prywatność, a wieści o naszym spotkaniu postawiłyby panią w niezręcznej sytuacji wobec ojca.

      – W takim razie doceniam pański wybór, panie prezydencie.

      – Wydaje się, że z dużym wdziękiem udaje się pani zachowywać delikatną równowagę. Nie widzę powodów, żeby ją zakłócać.

      Rachel wróciła myślami do porannego spotkania z ojcem. Wątpiła, czy on uznałby jej zachowanie za pełne wdzięku. Zach Herney natomiast zamierzał postąpić przyzwoicie. Choć przecież nie musiał.

      – Czy mogę mówić pani po imieniu? – zapytał.

      – Oczywiście. – Czy mogę mówić ci Zach?

      – Moje biuro. – Prezydent wskazał rzeźbione klonowe drzwi.

      Gabinet na pokładzie Air Force One był znacznie przytulniejszy od swojego odpowiednika w Białym Domu, lecz umeblowanie cechowała ta sama surowa prostota. Na biurku piętrzyły się stosy papierów, a za nim wisiał imponujący obraz olejny przedstawiający trzymasztowy szkuner pod pełnymi żaglami, walczący z szalejącym sztormem. W obecnej chwili wydawał się doskonałą metaforą prezydentury Zacha Herneya.

      Prezydent wskazał Rachel jeden z trzech foteli stojących przed biurkiem. Usiadła. Spodziewała się, że sam zajmie miejsce za biurkiem, ale przysunął fotel i usiadł obok niej.

      Równy poziom, uświadomiła sobie. Mistrz dyplomacji.

      – Rachel… – zaczął Herney i westchnął ze zmęczeniem. – Domyślam się, że jesteś cholernie zaskoczona, siedząc tutaj ze mną, prawda?

      Resztki jej rezerwy stopniały pod wpływem szczerości w jego głosie.

      – W istocie, panie prezydencie, jestem zaskoczona.

      Harney roześmiał się głośno.

      – Cudownie. Nie codziennie udaje mi się zaskoczyć pracownika NRO.

      – Nie codziennie pracownik NRO jest zapraszany na pokład Air Force One przez prezydenta w butach trekkingowych.

      Prezydent znowu się roześmiał.

      Ciche stukanie do drzwi gabinetu zapowiedziało przybycie kawy. Stewardesa weszła z parującym cynowym dzbankiem i dwoma cynowymi kubkami. Na znak prezydenta postawiła tacę na biurku i wyszła.

      – Śmietanka i cukier? – zapytał Herney, podnosząc się, żeby nalać kawy do kubków.

      – Śmietankę, proszę. – Rachel delektowała się bogatym aromatem. Prezydent Stanów Zjednoczonych osobiście nalewa mi kawę?

      Zach Herney podał jej ciężki cynowy kubek, mówiąc:

      – Autentyczna paul revere. Jeden z drobnych luksusów.

      Rachel skosztowała kawy. Nigdy nie piła lepszej.

      – Mam niewiele czasu… – powiedział prezydent, gdy już napełnił swój kubek i usiadł. – Przejdźmy więc do interesów. – Wrzucił do kawy kostkę cukru i popatrzył na Rachel. – Przypuszczam, że Bill Pickering ostrzegł, iż jedynym powodem spotkania może być wykorzystanie cię do uzyskania przewagi politycznej?

      – W istocie, panie prezydencie, dokładnie tak powiedział.

      Herney się zaśmiał.

      – Niepoprawny cynik.

      – Pomylił się?

      – Żartujesz? – parsknął prezydent ze śmiechem. – Bill Pickering nigdy się nie myli. Trafił w dziesiątkę. Jak zwykle.

      Rozdział 9

      Gabrielle Ashe wyglądała w zamyśleniu przez okno limuzyny senatora Sextona. Zastanawiała się, jakim cudem do tego doszło. Osobista asystentka senatora Sedgewicka Sextona. Dokładnie tego chciała, prawda?

      Siedzę w limuzynie z przyszłym prezydentem Stanów Zjednoczonych.

      Popatrzyła na pogrążonego w myślach senatora, podziwiając jego przystojne rysy i nieskazitelny ubiór. Wygląda na prezydenta.

      Pierwszy raz zobaczyła jego wystąpienie trzy lata temu, gdy była na ostatnim roku nauk politycznych na uniwersytecie Cornell. Wiedziała, że nigdy nie zapomni, jak jego oczy przemykały po twarzach słuchaczy, jakby wysyłając bezpośrednie przesłanie – „zaufaj mi”. Po przemówieniu Sextona ustawiła się w kolejce, żeby go poznać.

      – Gabrielle Ashe – powiedział senator, odczytując jej nazwisko z plakietki. – Śliczne nazwisko dla ślicznej kobiety. – Jego spojrzenie dodawało otuchy.

      – Dziękuję, panie senatorze – odparła, ściskając jego dłoń i czując jego siłę. – Pańskie przesłanie zrobiło na mnie wielkie wrażenie.

      – Miło mi to słyszeć! – Sexton wsunął w jej rękę wizytówkę. – Szukam błyskotliwych młodych umysłów, które podzielają moją wizję. Kiedy skończy pani szkołę, proszę mnie odszukać. Być może zaproponujemy pani pracę.

      Gabrielle otworzyła usta, żeby mu podziękować,

Скачать книгу