Zwodniczy punkt. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zwodniczy punkt - Дэн Браун страница 3
Senator zmrużył oczy.
– Wiesz, czasami twój egoizm naprawdę…
– Senator Sexton? – Przy stoliku stanął reporter.
Zachowanie Sextona uległo natychmiastowej zmianie. Rachel z jękiem sięgnęła do koszyka po rogalik.
– Ralph Sneeden – przedstawił się reporter. – „Washington Post”. Mogę zadać kilka pytań?
Senator uśmiechnął się, wycierając usta serwetką.
– Cała przyjemność po mojej stronie, Ralph. Tylko szybko. Nie chcę, żeby wystygła mi kawa.
Reporter roześmiał się, tak wypadało.
– Oczywiście, panie senatorze. – Włączył magnetofon. – Senatorze, w swoich wystąpieniach telewizyjnych nawołuje pan do zrównania wynagrodzeń kobiet z płacami mężczyzn oraz do obniżenia podatków młodym małżeństwom. Czy może pan skomentować swoje stanowisko?
– Oczywiście. Jestem zwolennikiem silnych kobiet i silnych rodzin, to wszystko.
Rachel zakrztusiła się rogalikiem.
– Skoro mowa o rodzinach – podchwycił reporter – zajmuje się pan również zagadnieniem edukacji. Zaproponował pan niezwykle kontrowersyjne cięcia budżetowe i przeznaczenie pozyskanych funduszy dla szkół.
– Uważam, że dzieci są naszą przyszłością.
Nie mogła uwierzyć, że ojciec zniża się do cytowania piosenek pop.
– Jeszcze jedno, panie senatorze, w ciągu minionych tygodni pańskie notowania ogromnie wzrosły. Prezydent musi być zmartwiony. Czy podzieli się pan z nami refleksjami na temat swojego niedawnego sukcesu?
– Myślę, że mój sukces wiąże się z zaufaniem. Czekają nas trudne decyzje, a Amerykanie przestają wierzyć, że prezydent dokona słusznego wyboru. Wydatki rządowe wymknęły się spod kontroli, zadłużenie kraju rośnie z dnia na dzień… Amerykanie zaczynają sobie uświadamiać, że trzeba przestać wydawać, a zacząć naprawiać.
W torebce Rachel zapiszczał pager, zapewniając jej chwilę wytchnienia od retoryki ojca. Zwykle ostry elektroniczny sygnał działał jej na nerwy, ale teraz wydawał się niemal melodyjny.
Senator zademonstrował niezadowolenie. Był oburzony, że mu przerwano.
Rachel wyłowiła pager z torebki i wcisnęła sekwencję pięciu klawiszy, potwierdzając swoją tożsamość. Popiskiwanie ucichło, zamrugał wyświetlacz. Za piętnaście sekund miała otrzymać zaszyfrowaną wiadomość.
Sneeden uśmiechnął się do senatora.
– Pańska córka najwyraźniej jest bardzo zapracowana. To miłe, że znajdujecie czas na wspólne posiłki.
– Jak mówiłem, rodzina na pierwszym miejscu.
Sneeden pokiwał głową, a jego spojrzenie stwardniało.
– Mogę zapytać, jak radzicie sobie z konfliktem interesów?
– Z konfliktem? – Senator Sexton podniósł głowę z niewinnie zdziwioną miną. – Jaki konflikt ma pan na myśli?
Rachel z grymasem niezadowolenia obserwowała grę ojca. Dokładnie wiedziała, do czego zmierza rozmowa. Cholerni reporterzy, pomyślała. Połowa z nich figuruje na politycznej liście płac. Pytanie postawione przez Sneedena w żargonie dziennikarskim nazywano „grejpfrutem”–wyglądało na element bezpardonowego przesłuchania, ale w rzeczywistości było zgodne z wcześniej przygotowanym scenariuszem i wyświadczało przysługę indagowanej osobie. Przypominało podaną wysokim łukiem piłkę, którą senator miał bez wysiłku przejąć i wybić z boiska, przy okazji oczyszczając atmosferę z paru innych rzeczy.
– Cóż, panie senatorze… – Reporter kaszlnął, udając zakłopotanie. – Konflikt polega na tym, że pańska córka pracuje dla pańskiego przeciwnika.
Senator Sexton wybuchnął śmiechem, błyskawicznie bagatelizując problem.
– Po pierwsze, prezydent i ja nie jesteśmy przeciwnikami. Jesteśmy dwoma patriotami, mającymi inne poglądy na kwestię kierowania krajem, który obaj kochamy.
Reporter się rozpromienił. Miał już swój krótki wywiad.
– A po drugie?
– Po drugie, moja córka nie jest zatrudniona przez prezydenta. Pracuje dla wywiadu, analizuje raporty wywiadowcze i wysyła opracowania do Białego Domu. Jest pracownikiem niższego szczebla. – Umilkł i popatrzył na Rachel. – Szczerze mówiąc, moja droga, nie jestem pewien, czy kiedykolwiek miałaś okazję porozmawiać z prezydentem.
Rachel wbiła w niego pełne złości oczy.
Ćwierknięcie pagera skierowało jej uwagę na wiadomość ukazującą się na wyświetlaczu.
RPRT DYRNRO NIEZWŁ
Natychmiast rozszyfrowała skróty i ściągnęła brwi. Niespodziewana wiadomość bezsprzecznie oznaczała coś niedobrego, ale przynajmniej stała się pretekstem do zakończenia spotkania.
– Panowie, z przykrością muszę was pożegnać. Spóźnię się do pracy.
Reporter szybko sformułował pytanie:
– Panno Sexton, czy mogłaby pani skomentować pewną pogłoskę? Podobno ojciec zaproponował pani wspólne śniadanie, by omówić możliwość porzucenia przez panią dotychczasowej pracy i zaangażowania się w jego kampanię. Czy to prawda?
Rachel poczuła się tak, jakby ktoś chlusnął jej w twarz gorącą kawą. Pytanie zupełnie ją zaskoczyło. Popatrzyła na ojca i po jego uśmieszku poznała, że zostało z góry przygotowane. Miała ochotę wskoczyć na stół i dźgnąć go widelcem.
Reporter przysunął mikrofon do ust Rachel.
– Panno Sexton?
Spojrzała mu w oczy.
– Ralph, czy jak ci tam na imię, wyjaśnijmy sobie jedno: nie mam zamiaru rezygnować z posady, żeby pracować dla senatora Sextona. Jeśli wydrukujesz coś innego, będzie ci potrzebna łyżka do butów, żeby wydłubać sobie ten magnetofon z dupy.
Reporter otworzył szeroko oczy. Po chwili wyłączył magnetofon, tłumiąc uśmiech.
– Dziękuję państwu. – Zniknął.
Rachel natychmiast pożałowała swojego wybuchu. Temperament odziedziczyła po ojcu i za to też go nienawidziła. Spokojnie, Rachel, tylko spokojnie.
Ojciec popatrzył na nią z dezaprobatą.
– Mogłabyś