Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс страница 38
– W czym mogę pomóc, panie Grey? Zakładam, że cel pańskiej wizyty jest inny niż bezmyślne wgapianie się we mnie?
– To bezmyślne wgapianie bardzo mi się podoba, dziękuję, panno Steele – mruczy, robiąc krok do przodu i pożerając mnie wzrokiem. – Przypomnij mi, abym wysłał podziękowania Caroline Acton.
Marszczę brwi. A co to za jedna?
– Osobista stylistka u Neimana – mówi, odpowiadając na moje niewypowiedziane na głos pytanie.
– Och.
– Rozproszył mnie ten widok.
– Właśnie widzę. Czego chcesz, Christianie? – Posyłam mu rzeczowe spojrzenie.
Uśmiechając się, wyjmuje z kieszeni srebrne kulki, a ja nieruchomieję. O cholera! Chce dać mi klapsy? Teraz? Dlaczego?
– To nie to, co myślisz – mówi szybko.
– No to mnie oświeć – szepczę.
– Pomyślałem sobie, że mogłabyś je dzisiaj włożyć.
Implikacje tego zdania w końcu do mnie docierają.
– Na przyjęcie? – Jestem zaszokowana.
Kiwa powoli głową, a oczy mu ciemnieją.
O rety.
– Później dasz mi klapsy?
– Nie.
Przez chwilę mam wrażenie, że to, co czuję, to ukłucie rozczarowania.
Chichocze.
– A chcesz?
Przełykam ślinę. Sama nie wiem.
– Cóż, bądź spokojna, nie zamierzam cię dotknąć w taki sposób, nawet gdybyś mnie o to błagała.
Och! To coś nowego.
– Chcesz się w to zabawić? – kontynuuje, unosząc kulki. – Zawsze możesz je wyjąć, jeśli nie będziesz mogła wytrzymać.
Wpatruję się w niego. Wygląda tak niesamowicie kusząco – potargane włosy, ciemne oczy, w których tańczą erotyczne ogniki, kąciki ust uniesione w seksownym, wesołym uśmiechu.
– Dobrze – zgadzam się cicho. O tak! Moja wewnętrzna bogini odzyskała głos.
– Grzeczna dziewczynka – uśmiecha się Christian. – Włóż najpierw buty, a potem chodź do mnie.
Buty? Odwracam się i zerkam na szpilki z szarego zamszu, pasujące do sukni, na którą się zdecydowałam.
A co tam, może być tak, jak on chce.
Wyciąga rękę, aby mnie podtrzymać, gdy zakładam szpilki od Christiana Louboutina, kupione za trzy tysiące dwieście dziewięćdziesiąt pięć dolarów, czyli jak za darmo. I od razu robię się wyższa o co najmniej dwanaście centymetrów.
Prowadzi mnie do łóżka, ale nie siada, tylko podchodzi do jedynego krzesła w sypialni. Stawia je przede mną.
– Kiedy kiwnę głową, schylisz się i przytrzymasz krzesła. Rozumiesz? – Głos ma schrypnięty.
– Tak.
– Dobrze. A teraz otwórz usta – nakazuje.
Robię, co mi każe, sądząc, że włoży mi do nich kulki, aby je zwilżyć. Nie, on wkłada tam palec wskazujący.
Och…
– Ssij – mówi.
Unoszę rękę i przytrzymuję jego dłoń, po czym zaczynam ssać – widzicie, jak chcę, to potrafię być posłuszna.
Smakuje mydłem… hmm. Ssę mocno, a nagrodą jest widok jego rozchylonych ust. Wygląda na to, że nie będzie mi potrzebny żaden lubrykant. Christian wkłada sobie kulki do ust, gdy tymczasem ja funduję fellatio jego palcowi. Kiedy próbuje go wyjąć, przytrzymuję zębami.
Uśmiecha się szeroko i kręci głową, więc w końcu puszczam.
Gdy widzę, że kiwa głową, pochylam się i chwytam za brzegi krzesła. Przesuwa mi majteczki na bok i bardzo powoli wkłada we mnie palec, zataczając niespieszne kółka, tak że czuję go na wszystkich ściankach. Z mojego gardła wydobywa się bezradny jęk.
Wysuwa palec i ostrożnie wkłada na jego miejsce kulki, jedną po drugiej. Kiedy już są na swoim miejscu, przesuwa z powrotem materiał majtek i całuje mnie w pupę. A potem jego dłonie biegną w górę mych nóg, od kostek aż do ud i Christian lekko całuje miejsca, gdzie kończą się pończochy.
– Ma pani naprawdę piękne nogi, panno Steele – mruczy.
Wstaje i chwyta mnie za biodra, po czym przyciąga moje pośladki do siebie, abym poczuła jego erekcję.
– Może tak właśnie cię przelecę, kiedy wrócimy do domu, Anastasio. Teraz możesz już się wyprostować.
Kręci mi się w głowie i podnieca mnie dotyk obijających się o siebie kulek. Christian nachyla się i całuje mnie w ramię.
– Kupiłem dla ciebie, abyś je założyła na galę zeszłej soboty. – Obejmuje mnie i wyciąga rękę. Na niej spoczywa niewielkie czerwone pudełeczko z napisem „Cartier”. – Ale ty odeszłaś, więc nie miałem w ogóle okazji ci ich dać.
Och!
– To moja druga szansa – mówi cicho głosem nabrzmiałym emocjami. Denerwuje się.
Z wahaniem biorę od niego pudełeczko i je otwieram. Wewnątrz kryje się para kolczyków. Każdy składa się z czterech diamencików, ułożone jeden pod drugim, przy czym górny w lekkim oddaleniu od pozostałych. Są piękne, proste i klasyczne. Sama bym takie wybrała, gdybym miała oczywiście okazję robić zakupy u Cartiera.
– Są śliczne – szepczę i ponieważ to kolczyki drugiej szansy, kocham je. – Dziękuję.
Wyraźnie się odpręża i ponownie całuje mnie w ramię.
– Zakładasz tę suknię ze srebrnej satyny? – pyta.
– Tak. Może być?
– Naturalnie. Pozwolę ci się przygotować. – Po tych słowach wychodzi, nie oglądając się za siebie.
Wkroczyłam do alternatywnego wszechświata. Młoda kobieta patrząca na mnie w lustrze wygląda na godną czerwonego dywanu. Jej długa, satynowa srebrna suknia bez ramiączek jest po prostu oszałamiająca. Może ja też napiszę