Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 26
– Smutno mi, że wracamy do domu – burczę. – Lubię mieć cię dla siebie.
Ujmuje moją dłoń, podnosi do ust i składa na niej słodki pocałunek.
– Ja też to lubię.
– Ale? – pytam, słysząc na końcu zdania to krótkie, niewypowiedziane na głos słowo.
Marszczy brwi.
– Ale? – powtarza nieszczerze. Przechylam głowę i posyłam mu spojrzenie nakłaniające do mówienia. Przez dwa ostatnie dni opanowałam je do perfekcji. Christian wzdycha i odkłada gazetę. – Chcę złapać tego podpalacza i pozbyć się go z naszego życia.
– Och. – To zrozumiałe, ale zaskakuje mnie jego szczerość.
– Obetnę Welchowi jaja, jeśli coś takiego się powtórzy.
Wzdrygam się, słysząc jego groźny ton. Patrzy na mnie spokojnie i nie wiem, czy rzuca mi tym wyzwanie i czeka na jakąś nonszalancką uwagę, czy chodzi mu o coś innego. Robię jedyne, co mi przychodzi do głowy, a co może poradzić sobie z tym nagłym napięciem, jakie wyrosło między nami: podnoszę do oczu aparat i pstrykam jeszcze jedno zdjęcie.
– Hej, śpiochu, jesteśmy na miejscu – mruczy Christian.
– Hmm. – Wcale nie mam ochoty porzucać tego miłego snu, któremu oddajemy się z Christianem na piknikowym kocu w Kew Gardens. Jestem taka zmęczona. Podróżowanie jest wykańczające, nawet w pierwszej klasie. Jesteśmy w podróży od niemal osiemnastu godzin.
Christian otwiera drzwi z mojej strony, pochyla się nade mną, odpina pasy i bierze na ręce.
– Hej, mogę iść sama – protestuję zaspanym głosem.
Prycha.
– Muszę cię przenieść przez próg.
Zarzucam mu ręce na szyję.
– Będziesz mnie tak niósł przez trzydzieści pięter? – Uśmiecham się wyzywająco.
– Pani Grey, z ogromną przyjemnością zauważam, że nieco przybrała pani na wadze.
– Co takiego?
Uśmiecha się szeroko.
– Więc jeśli nie ma pani nic przeciwko, skorzystamy z windy. – Mruży oczy, ale wiem, że tylko się ze mną droczy.
Taylor otwiera drzwi do holu Escali i uśmiecha się.
– Witamy w domu, panie Grey, pani Grey.
– Dzięki, Taylor – odpowiada Christian.
Posyłam mu blady uśmiech i patrzę, jak wraca do audi, gdzie za kierownicą czeka Sawyer.
– Co masz na myśli, mówiąc, że przytyłam? – pytam gniewnie Christiana.
Gdy niesie mnie przez hol, jego uśmiech staje się jeszcze szerszy.
– Niedużo – zapewnia, ale przez jego twarz nagle przebiega cień.
– O co chodzi? – Staram się trzymać niepokój na wodzy.
– Odzyskałaś te kilogramy, które straciłaś po tym, jak ode mnie odeszłaś – mówi cicho, wciskając guzik przywołujący windę.
Jego nagła, zaskakująca udręka łapie mnie za serce.
– Hej. – Ujmuję w dłonie jego twarz i przyciągam do swojej. – Gdybym nie odeszła, nie stałbyś tu tak teraz, prawda?
Jego oczy łagodnieją i posyła mi ten mój ulubiony nieśmiały uśmiech.
– Prawda – odpowiada i wchodzi do windy, nadal trzymając mnie w ramionach. Całuje mnie lekko w usta. – Prawda, pani Grey, nie stałbym. Ale wiedziałbym, że zapewnię ci bezpieczeństwo, ponieważbyś mi się nie przeciwstawiała.
W jego głosie pobrzmiewa nutka żalu… Cholera.
– Lubię ci się przeciwstawiać. – Badam grunt.
– Wiem. I dzięki temu jestem taki… szczęśliwy. – Uśmiecha się do mnie z konsternacją.
Och, dzięki Bogu.
– Mimo że jestem gruba? – pytam szeptem.
Śmieje się.
– Mimo że jesteś gruba.
Całuje mnie raz jeszcze, tym razem z większą pasją, a ja wplatam mu palce we włosy. Nasze języki wykonują powolny, zmysłowy taniec. Kiedy winda się zatrzymuje, obojgu nam brak tchu.
– Bardzo szczęśliwy – mruczy. Oczy mu pociemniały i pełne są lubieżnej obietnicy. Potrząsa głową, jakby się przywoływał do porządku, po czym wnosi mnie do holu. – Witamy w domu, pani Grey. – Ponownie mnie całuje i obdarza tym swoim słynnym promiennym uśmiechem. W jego oczach tańczy radość.
– Witamy w domu, panie Grey. – Także się uśmiecham, a serce przepełnia mi szczęście.
Myślałam, że Christian postawi mnie w końcu na ziemi, nie robi tego jednak. Niesie mnie przez hol i korytarz aż do salonu i sadza na wyspie kuchennej. Wyjmuje z szafki dwa kieliszki, z lodówki zaś butelkę schłodzonego szampana – nasz ulubiony, Bollinger. Wprawnie otwiera butelkę, nie roniąc ani kropli, nalewa bladoróżowy płyn do kieliszków i podaje mi jeden. Sam bierze drugi, delikatnie rozsuwa mi nogi i staje między nimi.
– Za nas, pani Grey.
– Za nas, panie Grey – szepczę, uśmiechając się nieśmiało.
Stukamy się kieliszkami.
– Wiem, że jesteś zmęczona – mówi cicho, pocierając nosem o mój. – Ale naprawdę chciałbym pójść do łóżka, i nie po to, by spać. – Całuje mnie w kącik ust. – To nasza pierwsza noc po powrocie, a ty jesteś naprawdę moja.
Obsypuje delikatnymi pocałunkami moją szyję.
W Seattle jest wczesny wieczór, ja jestem potwornie zmęczona, a jednak w dole brzucha zaczyna się budzić pożądanie.
Christian śpi spokojnie u mego boku, gdy tymczasem ja przyglądam się różowo-złotym oznakom świtu. Rękę ma zarzuconą na moją pierś. Próbuję powoli i miarowo oddychać, tak jak on, aby jeszcze zasnąć, jednak bez powodzenia. Mój organizm funkcjonuje nadal według czasu europejskiego.
Tak wiele się wydarzyło w ciągu minionych trzech tygodni – kogo ja oszukuję, w ciągu minionych trzech miesięcy – że mam wrażenie, jakby moje stopy nie dotykały ziemi. Oto ja,