Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 27
W poniedziałek wracam do pracy. Dzisiaj musimy powrócić do swojej rutyny. Dziwnie będzie nie widzieć Christiana przez cały dzień po trzech tygodniach przebywania z nim praktycznie non stop. Kładę się i wbijam wzrok w sufit. Można by pomyśleć, że takie non stop okaże się przytłaczające, ale nie. Rozkoszowałam się każdą chwilą naszej podróży poślubnej, nawet podczas kłótni. Każdą chwilą… z wyjątkiem tej, w której się dowiedzieliśmy o pożarze w Grey House.
Ta myśl mnie mrozi. Kto mógłby chcieć skrzywdzić Christiana? Po raz kolejny próbuję rozgryźć tę zagadkę. Ktoś z branży? Dawna kochanka? Niezadowolony pracownik? Nie mam pojęcia, a Christian, za wszelką cenę pragnący mnie chronić, bardzo mi skąpi informacji na ten temat. Wzdycham. Mój biało-czarny rycerz w lśniącej zbroi zawsze się stara mnie chronić. Jak mam sprawić, żeby bardziej się przede mną otworzył?
Porusza się, a ja nieruchomieję, nie chcąc go budzić. Skutek jest jednak odwrotny. Do licha! Wpatrują się we mnie szare oczy.
– Co się stało?
– Nic. Śpij dalej. – Uśmiecham się do niego uspokajająco.
Christian przeciąga się, pociera twarz, po czym uśmiecha do mnie.
– Jet lag? – pyta.
– Tak to się fachowo nazywa? Nie mogę spać.
– Mogę ci służyć doskonałym panaceum, mała.
Uśmiecha się jak nastolatek, a ja przewracam oczami i chichoczę. Chwilę później po moich czarnych myślach nie ma śladu, a moje zęby łapią Christiana za ucho.
Christian i ja jedziemy audi na północ autostradą I-5 w kierunku mostu 52. Wybieramy się na niedzielny powitalny lunch w domu jego rodziców. Będzie tam cała rodzina, a także Kate i Ethan. Rano praktycznie nie miałam okazji porozmawiać z Christianem. Zaszył się w gabinecie, a ja się zaczęłam rozpakowywać. Mówił, że nie muszę tego robić, że zajmie się tym pani Jones. Ale to kolejna rzecz, do której muszę się przyzwyczaić – posiadanie pomocy domowej. Przebiegam palcami po skórzanych drzwiach, aby jakoś uspokoić rozbiegane myśli. Kiepsko się czuję. Przez jet lag? Podpalenie?
– Pozwoliłbyś mi siąść za kierownicą tego auta? – pytam zaskoczona, że w ogóle wypowiadam te słowa na głos.
– Oczywiście – odpowiada Christian z uśmiechem. – Co moje, to i twoje. Ale jeśli je zarysujesz, zabiorę cię do Czerwonego Pokoju Bólu. – Zerka na mnie, uśmiechając się złośliwie.
Cholera! Wpatruję się w niego. To żart?
– Żartujesz. Ukarałbyś mnie za zarysowanie twojego samochodu? Kochasz to audi bardziej niż mnie? – przekomarzam się.
– Prawie – odpowiada i kładzie mi dłoń na kolanie. – Ale audi nie dotrzymuje mi towarzystwa nocą.
– Jestem pewna, że to by się dało załatwić. Możesz w nim spać – warczę.
Christian śmieje się.
– Nie spędziliśmy w domu nawet jednej doby, a ty już mnie wyrzucasz?
Jest w doskonałym nastroju, a ja nie umiem się wtedy na niego gniewać, choćbym i chciała. Jeśli się nad tym zastanowić, to ten nastrój utrzymuje się od momentu, gdy rano Christian wyszedł z gabinetu. I przychodzi mi do głowy, że powodem mojego rozdrażnienia może być fakt, iż musimy wrócić do rzeczywistości, a nie wiem, czy on znowu się zmieni w bardziej skrytego Christiana sprzed podróży poślubnej, czy też zostanie ze mną jego nowa, udoskonalona wersja.
– Z czego się tak cieszysz? – pytam.
Posyła mi jeszcze jeden szeroki uśmiech.
– Z tego, że ta rozmowa jest taka… normalna.
– Normalna! – prycham. – Nie po trzech tygodniach małżeństwa z tobą.
Jego uśmiech przygasa.
– Żartuję, Christianie – dodaję szybko, nie chcąc mu psuć nastroju. To niesamowite, jak mało w nim czasem pewności siebie.
Podejrzewam, że to stan permanentny, tyle że dobrze to skrywa pod onieśmielającą innych otoczką. Łatwo się z nim droczyć, pewnie dlatego, że nie jest do tego przyzwyczajony. Dopiero teraz to do mnie dociera. Dużo się jeszcze musimy dowiedzieć na swój temat.
– Nie martw się, pozostanę przy saabie – burczę. Odwracam się i wyglądam przez szybę, starając się odsunąć od siebie niewesołe myśli.
– Hej. Co się dzieje?
– Nic.
– Strasznie bywasz frustrująca, Ano. Mów.
Odwracam się do niego i uśmiecham drwiąco.
– I vice versa, panie Grey.
Marszczy brwi.
– Ja się staram – mówi cicho.
– Wiem. Ja też. – Uśmiecham się i humor mam już nieco lepszy.
Stojący przy grillu Carrick wygląda niesamowicie zabawnie w czapce szefa kuchni i fartuchu z napisem „Licencja na grillowanie”. Uśmiecham się za każdym razem, gdy na niego patrzę. Prawda jest taka, że nastrój mam już o niebo lepszy. Siedzimy razem wokół stołu na tarasie, korzystając ze słonecznej pogody. Grace i Mia rozstawiają właśnie różne sałatki, natomiast Elliot i Christian przekomarzają się i omawiają plany związane z nowym domem. A Ethan z Kate zasypują mnie pytaniami dotyczącymi naszej podróży poślubnej. Christian nie puszcza mojej dłoni, bawiąc się obrączką i pierścionkiem zaręczynowym.
– Więc jeśli uda ci się sfinalizować plany z Gią, jestem wolny od września do połowy listopada i mogę tam wtedy wejść razem ze swoją ekipą – mówi Elliot, obejmując ramieniem uśmiechniętą Kate.
– Z Gią mamy się spotkać jutro wieczorem – odpowiada Christian. – Mam nadzieję, że wszystko uda nam się ustalić. – Odwraca się i patrzy na mnie wyczekująco.
Och… to coś nowego.
– Pewnie.
Uśmiecham się do niego, głównie z myślą o jego rodzinie, ale mój dobry nastrój diabli biorą. Czemu takie decyzje podejmuje bez konsultacji ze mną? A może chodzi o Gię – krągłe biodra, pełne piersi, kosztowne designerskie ubrania i perfumy – uśmiechającą się zbyt prowokacyjnie do mojego męża? Moja podświadomość gromi mnie wzrokiem. „Nie daje ci żadnego powodu do zazdrości”. Cholera, ależ mam dzisiaj huśtawkę nastrojów. Co się ze mną dzieje?
– Ana.