Kochany . Морган Райс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kochany - Морган Райс страница 5
Miała już dość szkoły. Od oficjalnego zakończenia ogólniaka dzieliło ją zaledwie kilka miesięcy, ale czuła, że przez te kilka ostatnich tygodni nauczyła się więcej, niż mogłaby kiedykolwiek nauczyć się siedząc w klasie. Lubiła się uczyć, ale była gotowa już nigdy tam nie wrócić.
Kiedy szli korytarzem, Caitlin szukała wzrokiem znajomych twarzy. Mijali głównie uczniów młodszych klas, nie zauważyła wśród nich nikogo ze swojego rocznika. Była zaskoczona, widząc reakcję wszystkich mijanych dziewcząt: każdą jedna dosłownie gapiła się na Caleba. I żadna z nich nawet nie próbowała tego ukryć, żadna nie odwróciła wzroku. To było niewiarygodne. Czuła się, jakby szła korytarzem z Justinem Bieberem.
Caitlin odwróciła się i zobaczył, że wszystkie dziewczyny stały jak wryte, wciąż nie mogąc oderwać od niego wzroku. Kilka z nich szeptało do siebie.
Zerknęła na Caleba, próbując zorientować się, czy on też zauważył te spojrzenia. Nawet jeśli, to nie wykazywał żadnych tego oznak, a już na pewno nie wyglądał, jakby go to obchodziło.
– Caitlin? – zapytał zszokowany głos.
Caitlin odwróciła się i zobaczyła stojącą tam Luisę, jedną ze swoich starych koleżanek.
– O mój Boże! – Luisa wykrzyknęła podekscytowana i rozłożyła szeroko ramiona. Zanim Caitlin zdążyła zareagować, Luisa już trzymała ją w objęciach. Caitlin odwzajemniła uścisk. Dobrze było zobaczyć znajomą twarz.
– Co się z tobą działo? – zapytała Luisa rozgorączkowana. Miała słaby hiszpański akcent, jakby zaledwie kilka lat temu przeniosła się tu z Puerto Rico.
– Zaskoczyłaś mnie! Myślałam, że wyjechałaś!? Pisałam do ciebie wielokrotnie, ale nigdy nie odpowiedziałaś…
– Bardzo cię przepraszam – Caitlin powiedziała – Zgubiłam swój telefon i nie miałam dostępu do komputera, i…
Luisa już nie słuchała. Właśnie zauważyła Caleba i wpatrywała się w niego jak w obrazek. Szczęka dosłownie jej opadła.
– Kim jest twój przyjaciel? – zapytała w końcu prawie szeptem. Caitlin uśmiechnęła się; nigdy wcześniej nie widziała swojej przyjaciółki tak speszonej.
– Luiso, poznaj Caleba.
– Cała przyjemność po mojej stronie – powiedział Caleb, uśmiechając się i wyciągając rękę.
Luisa nie mogła oderwać od niego wzroku. Wciąż oszołomiona, powoli podniosła rękę, ale nie zdołała nic powiedzieć. Spojrzała na Caitlin, nie mogąc pojąc, jak taka dziewczyna mogła upolować takiego faceta. Patrzyła na nią inaczej, jakby jej nie poznawała.
– Ehm …– wydusiła z siebie – … hm … jak … gdzie … jak … jak się poznaliście?
Przez sekundę Caitlin wahała się, jak zareagować. Wyobrażała sobie, że mówi Luisie prawdę. Ta myśl szczerze ją rozbawiła. To chyba nie była najlepsza opcja.
– Spotkaliśmy się … po koncercie – Caitlin odpowiedziała.
Był w tym ułamek prawdy.
– O mój Boże, jakim koncercie? W mieście? The Black Eyed Peas!? – zapytała rozentuzjazmowana – Ależ ci zazdroszczę! Marzyłam, żeby ich zobaczyć!
Myśl o Calebie na koncercie rockowym rozbawiła ją. Jakoś trudno było jej to sobie wyobrazić.
– Ehm … niezupełnie – Caitlin szybko urwała temat – Luisa, słuchaj, przepraszam, ale nie mam w tej chwili zbyt dużo czasu. Muszę znaleźć Sama. Widziałaś go może?
– Oczywiście. Wszyscy go widzieli. Wrócił w zeszłym tygodniu. Dziwnie się zachowywał. Pytałam go, gdzie się podziewasz i co się z wami działo, ale nie chciał o tym mówić. Pewnie siedzi w tej pustej stodole, którą tak lubił.
– Nie, tam go nie ma. Właśnie stamtąd wracamy.
– Naprawdę? W takim razie nie wiem, gdzie może być. On jest młodszy od nas, rzadko go widujemy. Próbowałaś złapać go na Facebooku?
– Nie mam swojego telefonu…
– Weź mój – zaproponowała Luisa i wsunęła komórkę do ręki Caitlin – Facebook jest już otwarty. Wystarczy się zalogować i napisać do niego.
No jasne, pomyślała Caitlin. Dlaczego nie wpadłam na to wcześniej?
Caitlin zalogowała się, wpisała w wyszukiwarkę Sama, znalazła jego profil i otworzyła nową wiadomość. Przez chwilę zastanawiała się, co ma mu powiedzieć. Wreszcie napisała: "Sam. To ja. Czekam na ciebie w stodole. Przyjdź jak najszybciej."
Wysłała wiadomość i oddała telefon Luisie.
Nagle Caitlin usłyszała jakieś zamieszanie za swoimi plecami.
Grupa popularnych dziewcząt z najstarszego rocznika zmierzała korytarzem w ich stronę. Szeptały między sobą. Wszystkie patrzyły prosto na Caleba.
Po raz pierwszy w życiu Caitlin poczuła nowy rodzaj emocji. Zazdrość. Widziała w ich oczach, że zrobiłyby wszystko, by odebrać jej Caleba. Te dziewczyny potrafiły omotać każdego faceta w szkole. Dla nich nie miało znaczenia, czy ma dziewczynę, czy nie. Tobie pozostawała jedynie nadzieja, że twój chłopak nie wpadnie im w oko.
A teraz wszystkie te laski patrzyły na Caleba.
Caitlin miała nadzieję, modliła się o to, by Caleb okazał się odporny na ich urok. By nie przestał jej lubić. Im dłużej o tym myślała, tym mniej widziała, dlaczego miałby tak być. Przecież była tylko szarą myszą. Dlaczego miałby zostać z nią, kiedy dziewczyny takie jak one pragnęły go mieć?
Caitlin po cichu modliła się, by dziewczyny minęły ich bez słowa. Chociaż ten jeden raz. Oczywiście, nic z tego. Serce prawie wyskoczyło jej z piersi, kiedy cała grupa podeszła do nich.
– Cześć Caitlin – powiedziała jedna z dziewcząt, uśmiechając się przy tym fałszywie.
Tiffany. Wysoka, chuda blondynka z niebieskimi oczami. Od stóp do głów ubrana była w ciuchy od projektantów mody.
– Kim jest twój przyjaciel?
Caitlin nie wiedziała, co powiedzieć. Tiffany i jej przyjaciółki nigdy nie zwracały na Caitlin uwagi. Nawet nie patrzyły w jej stronę. Była w szoku, że wiedziały o jej istnieniu, że znały jej imię. A teraz nawet do niej zagadały. Oczywiście Caitlin wiedziała, że nie ma to z nią nic wspólnego. One chciały Caleba. Wystarczająco mocno, żeby zniżyć się do jej poziomu.
To nie wróżyło nic dobrego.
Caleb musiał wyczuć niepokój Caitlin, bo przybliżył się do niej i objął ją ramieniem.
Caitlin