Próba. Fallen Crest. Tom 4. Tijan
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Próba. Fallen Crest. Tom 4 - Tijan страница 21
– Nie podoba mi się ta odległość między nami. – Przyciskając telefon jeszcze mocniej do siebie, chciałam po niego sięgnąć. Chciałam poczuć jego ramiona wokół mnie. W tej chwili telefon był naszym łącznikiem. – I już mi pomogłeś.
Usłyszałam kolejny łagodniejszy śmiech.
– To rok, tylko jeden rok, a potem będziesz tutaj.
– Tak.
Nastąpiła kolejna chwila milczenia, zanim się odezwał.
– Poza tym wszystko w porządku?
Nie.
– Tak. – Gdy usłyszałam znowu okrzyk drużyny, wiedziałam, że zaraz wyjdą na zewnątrz, i podniosłam głowę. – Będzie w porządku. Obiecuję.
– Okej. Słyszę ich w tle.
– Tak. – Boże, tak dużo chciałam mu jeszcze powiedzieć. Telefon nie wystarczał. Jego obecność by wystarczyła. Powinien być ze mną, obok mnie. Ale nie było go. – Kocham cię.
– Ja też cię kocham. – Wydawał się wahać przez chwilę, a następnie dodał: – Bądź silna, Sam.
Oddech uwiązł mi w gardle.
– Już jesteś silna, ale nie bój się tego. Bądź sobą, tym, kim jesteś w środku. Nic nie stracisz. – Znowu przerwał. – Nikogo nie stracisz.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i pierwszy z graczy przebiegł obok mnie, po czym otworzył drzwi na boisko. Kiedy przechodzili, hałasując ogłuszająco, powiedziałam do telefonu:
– Będę. Jestem. Kocham cię.
Wydawało mi się, że słyszałam, jak sekundę później powiedział to samo, kiedy połączenie zostało przerwane. Logan odłączył się od reszty graczy i stanął obok mnie. Wyciągnęłam rękę, złapał ją i podniósł mnie na nogi. Jego wzrok padł na telefon, który wciąż trzymałam w dłoni. Moje kłykcie były białe, tak mocno go ściskałam.
– Mase?
Kiwnęłam głową. Emocje mnie dusiły, ale to były emocje tego dobrego rodzaju. Otarłam łzy.
Objął mnie ramieniem i odwrócił się do drzwi.
– Daj spokój. Nie bądź pochlipującą kupką nieszczęścia… – Uderzyłam go łokciem w bok, a on zachichotał. – Chodź mnie podopingować. Jestem zajebisty, Sam. Nie dostałaś ostatnio tej notatki? Powinna wyskakiwać w każdy piątek rano z alertami na Twitterze. #Loganjestzajebistypamiętajcieotym. – Posłał mi krzywy uśmiech. – Zamierzam zrobić koszulki. Na twojej z tyłu będzie napis „Załoga Kade’ów”. Co ty na to? Ale bez rabatu rodzinnego. Przepraszam. Jestem nędznym draniem.
Roześmiałam się. Dobrze było się śmiać. Kiedy szliśmy między samochodami, zobaczyłam ich. Garrett i jakaś kobieta szli w naszym kierunku. Patrzyli na mijających ich graczy, uważając, aby nie wejść im w drogę. Gdy ostatni z zawodników przebiegał obok nich, odwrócili się i zobaczyli mnie i Logana. Dzieliło nas tylko kilka metrów.
Logan opuścił rękę i postąpił naprzód o krok. Dotknęłam jego dłoni i pokręciłam głową. Wyszłam o kilka centymetrów przed niego, zmieniając nasze pozycje. Między nami a nimi były dwa zaparkowane samochody, ale widziałam, że trzymają się za ręce. To była jego żona. Wyjechał i już nie wrócił z powodu tej kobiety. Ich wspólna historia była tak długa, jak moje życie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że byłam o nią zazdrosna. Poznałam mojego ojca, myślałam, że odtąd będzie w pobliżu, ale go straciłam. Powrót zajął mu rok.
Były pytania. Były emocje, którymi nie chciałam się teraz zajmować.
Jakby wyczuwając moją decyzję, Garrett poprowadził tę kobietę po przeciwnej stronie samochodów.
Trenerzy Logana byli teraz za nami, jeden z nich powiedział:
– Kade, rusz dupę razem z całą drużyną.
Minęli nas. Logan pozostał przy mnie. Kiedy byli już nieco dalej, zawołał ponownie:
– Logan! Już!
Nic nie powiedziałam, ale popchnęłam Logana do przodu.
– Jesteś pewna?
Kiwnęłam głową. Wciąż obserwowałam Garretta. Zatrzymali się, gdy odezwał się trener, ale odwrócił głowę w stronę, w którą prowadził żonę. Ruszyli dalej, klucząc między samochodami, aż znaleźli się na chodniku obok szkoły.
Logan poszedł dalej. Tylko ja zostałam na parkingu i nie mogłam przestać się za nimi oglądać. Nawet gdy był już poza zasięgiem mojego wzroku i skręcił na chodnik po drugiej stronie szkoły, wciąż tak stałam.
To było jak uderzenie. Mój tata naprawdę wrócił.
–Ziomallo.
Odwróciłem się z uśmiechem. Matteo wyszedł z ławki i stał już w drzwiach holu, uderzając się w pierś. Z szerokim uśmieszkiem znów walnął się w klatę i potrząsał swoim wisiorkiem. Mrugnął.
– Tak? A będzie jeszcze więcej.
Pokręciłem głową. Wypił już za dużo sake.
– Moja dziewczyna dzwoniła.
Chrząknął.
– Ale wciąż przyjeżdża w ten weekend, prawda?
– Powinna tu być przed meczem.
– Dobrze. Chcę ją poznać. Georgie i ja będziemy u niej na chacie przez cały weekend. – Wydął usta i uniósł dłoń, udając, że całuje się sam ze sobą.
– Wy możecie iść na całość. Przez. Cały. Weekend.
Przerwał w oczekiwaniu na moją reakcję, więc posłałem mu uśmieszek. Miałem zamiar cieszyć się Sam przez ten weekend. Już sama myśl, że będę mógł ją poczuć, sprawiała, że mi stawał.
Matteo wybuchnął śmiechem.
– Jesteś typem faceta „zbyt zajebistego”, Kade.
Wzruszyłem ramionami.
– A może przestaniemy mówić o mojej dziewczynie i wrócimy do świętowania? – Poklepałem go po ramieniu. – To twoje urodziny, brachu. Jak bardzo dziś zaszalejesz?
Westchnął.
– Nie tak bardzo, jak bym chciał.
– Właśnie dlatego wychodzisz jutro wieczorem po meczu.
– Tak. – Zacisnął wargi. – Jeszcze raz, czemu ty się nie wybierasz?