Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 4
Jonna przyłożyła czoło do chłodnej szyby autobusu i obserwowała krajobraz. Wszystko było jej obojętne. Jak zwykle. Obciągnęła rękawy swetra, żeby zakryły dłonie. Jakiś czas temu stało się to jej natręctwem. Nie mogła zrozumieć, ani jak w to wszystko wdepnęła, ani dlaczego ludzi tak zafascynowało jej życie, jej codzienność. Tak zawsze odstaje, taka z niej pocięta, wewnętrznie połamana i samotna dziewczyna. Może właśnie dlatego przez kolejne tygodnie widzowie głosowali za tym, żeby pozostała w Domu. Bo w całym kraju jest mnóstwo takich dziewczyn jak ona. Rozpoznają w niej siebie, gdy wojuje z innymi uczestnikami, gdy potem płacze w łazience i tnie sobie żyletką ramiona. Gdy bije od niej bezsilność, a jednocześnie taka desperacja, że pozostali uczestnicy odsuwają się od niej jak od zadżumionej. Może właśnie dlatego.
– Boże, jak fajnie! Super, że dali nam jeszcze jedną szansę! – Barbie aż dyszała z przejęcia.
Jonna się nie odezwała. Mdliło ją od samego jej imienia, ale tabloidy były zachwycone. BBBarbie znakomicie nadawała się na tytuł, chociaż naprawdę nazywała się Lillemor Persson. Wygrzebała to jedna z gazet. Znalazła również jej stare zdjęcia, jeszcze z czasów, gdy była chudą, drobną, ciemnowłosą dziewczynką w za dużych okularach i w niczym nie przypominała dzisiejszej, napakowanej silikonem blond seksbomby. Jonna uśmiała się z tych zdjęć. Przynieśli im do Domu egzemplarz tej gazety. Barbie się popłakała, a potem spaliła gazetę.
– Spójrz, ile ludzi! – Wskazywała na tłum, w którego stronę zmierzali. – Wyobrażasz sobie? Przyszli dla nas! – Z podniecenia ledwo mogła usiedzieć.
Jonna rzuciła jej pogardliwe spojrzenie, nałożyła słuchawki empetrójki i zamknęła oczy.
Patrik powoli obchodził dookoła samochód. Stoczył się po stromym zboczu i w końcu zatrzymał na drzewie. Przód mocno się zgniótł, ale poza tym auto było nietknięte. Nie mogło jechać z wielką prędkością.
– Kierowca musiał mocno uderzyć o kierownicę. Przypuszczam, że to było przyczyną jego śmierci. – Hanna przykucnęła po stronie kierowcy.
– Wnioski zostawmy lekarzowi sądowemu – odezwał się Patrik. Zorientował się, że zabrzmiało to ostrzej, niż zamierzał, więc pośpiesznie dodał: – Chodzi mi tylko o to, że…
– W porządku – Hanna uspokajająco kiwnęła dłonią. – Niepotrzebnie to powiedziałam. Ograniczę się do obserwacji, bez wyciągania wniosków. Na razie – dodała.
Patrik obszedł samochód i przykucnął obok Hanny. Drzwi po stronie kierowcy były szeroko otwarte. On sam siedział przypięty do fotela, z głową opartą o kierownicę. Na głowie miał krew, spłynęła również na podłogę.
Z tyłu, za ich plecami, rozległ się trzask migawki. Jeden z członków ekipy kryminalistycznej robił dokumentację z miejsca wypadku.
– Zasłaniamy? – spytał, odwracając się, Patrik.
– Nie, większość potrzebnych zdjęć już zrobiliśmy, ale chcielibyśmy podnieść denata i zrobić kilka ujęć twarzy. Można? Zobaczyliście już wszystko, co trzeba?
– Jak uważasz, zobaczyliśmy? – Patrik podkreślił rolę koleżanki. Pomyślał, że nowemu jest zawsze trudniej, i postanowił jej pomóc.
– Wydaje mi się, że tak.
Odsunęli się, robiąc miejsce technikowi. Ostrożnie chwycił denata za ramiona i odchylił, opierając mu głowę o zagłówek. Dopiero teraz zobaczyli, że to kobieta. Ze względu na krótkie włosy i dość nieokreślony strój brali ją za mężczyznę, ale teraz było widać, że to kobieta, czterdziestokilkuletnia.
– To Marit – powiedział Patrik.
– Jaka Marit? – spytała Hanna.
– Prowadziła sklepik przy Affärsvägen, z herbatą, kawą, czekoladą i tak dalej.
– Miała rodzinę? – Patrik dosłyszał w głosie Hanny dziwny ton. Rzucił jej szybkie spojrzenie, ale nie dostrzegł nic szczególnego. Musiało mu się zdawać.
– Nie wiem. Trzeba będzie to ustalić.
Technik skończył i wycofał się. Patrik podszedł, Hanna za nim.
– Tylko ostrożnie, niczego nie ruszaj – powiedział odruchowo i jeszcze zanim odpowiedziała, zaczął się tłumaczyć. – Przepraszam, ciągle zapominam, że chociaż u nas jesteś nowa, to w zawodzie nie. Proszę o wyrozumiałość.
– Nie przesadzaj – zaśmiała się. – Nie jestem przewrażliwiona na swoim punkcie.
Patrik zaśmiał się z ulgą. Dotychczas nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo przyzwyczaił się pracować z osobami, które dobrze zna, wie, jak się zachowują i myślą. Zastrzyk świeżej krwi bardzo się przyda. Poza tym każdy będzie lepszy od Ernsta. To istny cud, że w końcu go wylali po tej samowolce zeszłej jesieni.
– Co tu widzisz? – spytał Patrik, nachylając się nad twarzą Marit.
– Nie tyle widzę, ile czuję. – Hanna wciągnęła powietrze. – Cuchnie wódą. W chwili wypadku musiała być kompletnie pijana.
– Na to wygląda – odpowiedział Patrik z wahaniem. Marszcząc czoło, zajrzał do samochodu. Nie zobaczył nic szczególnego. Jakiś papierek po słodyczach na podłodze, pusta plastikowa butelka po coli, kartka, jakby wyrwana z książki, a po stronie pasażera pusta butelka po wódce.
– Nie wygląda to na zbyt skomplikowaną sprawę. Jedna ofiara śmiertelna w wypadku spowodowanym po pijanemu. – Hanna cofnęła się, gotowa do odjazdu.
Obok stała karetka, miała zabrać zwłoki. Nie dało się zrobić nic więcej.
Patrik przyjrzał się z bliska twarzy ofiary, szczególnie ranom. Coś mu się nie zgadzało.
– Czy mogę jej zetrzeć krew z twarzy? – spytał jednego z techników, zajętego pakowaniem sprzętu.
– Oczywiście, nie widzę przeszkód, zrobiliśmy już zdjęcia. Proszę, tu jest szmatka. – Podał mu kawałek białego materiału. Patrik skinął głową. Delikatnie, niemal czule starł krew, głównie z rany na czole. Palcami wskazującymi zamknął jej oczy i wycierał dalej. Miała na twarzy sporo skaleczeń i sińców od uderzenia o kierownicę. Samochód był stary, bez poduszki powietrznej. – Mógłbyś zrobić jeszcze kilka zdjęć? – zwrócił się do technika, który dał mu szmatkę. Mężczyzna kiwnął głową i chwycił aparat. Szybko zrobił kilka dodatkowych ujęć i pytająco spojrzał na Patrika.
– Wystarczy – powiedział Patrik, podchodząc do Hanny. Wyglądała na zdziwioną.
– Co tam zobaczyłeś? – spytała.
– Sam nie wiem – odparł szczerze. – Jest coś… nie wiem… – Machnął ręką. – Na pewno nic takiego. Wracamy, niech tamci skończą.
Wsiedli