Człowiek nietoperz. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Człowiek nietoperz - Ю Несбё страница 20
Andrew chrząknął.
– Panie White, kobieta, którą pan dobrze znał i z którą łączył pana intymny związek, została niedawno zamordowana. Pana osobiste odczucia w związku z tą sprawą to nie nasz interes. Ale jak pan zapewne rozumie, szukamy zabójcy i jeśli pan nie spróbuje nam pomóc tu i teraz, będziemy zmuszeni doprowadzić pana na posterunek w Sydney.
– Wybieram się do Sydney tak czy owak, więc jeśli to oznacza, że zapłacicie za bilet lotniczy, to w niczym mi nie przeszkodzicie. – Evans pogardliwie wzruszył ramionami.
Harry nie wiedział, co o tym myśleć. Czy Evans White naprawdę był takim twardzielem, jakiego próbował udawać, czy też cierpiał na tak zwany „niedorozwój duszy”? Typowo norweskie określenie, pomyślał Harry. W żadnym innym kraju na świecie sąd nie ocenia jakości duszy.
– Jak pan sobie życzy, panie White – powiedział Andrew. – Bezpłatny bilet lotniczy, bezpłatne mieszkanie i wyżywienie, bezpłatny adwokat, bezpłatna reklama. I status podejrzanego w sprawie.
– Też mi problem. Wyjdę w ciągu czterdziestu ośmiu godzin.
– A wtedy zaproponujemy bezpłatne śledzenie przez całą dobę na okrągło. Bezpłatne budzenie w nocy w celu sprawdzenia, czy jest pan w domu, może nawet dwie, trzy bezpłatne rewizje. Ciekawe, co wtedy znajdziemy?
Evans wypił piwo do końca i zaczął zdrapywać etykietkę z butelki.
– A co was interesuje? – spytał niechętnie. – Wiem tylko, że ona pewnego dnia nagle zniknęła. Miałem jechać do Sydney, więc próbowałem do niej dzwonić, ale nie było jej ani w pracy, ani w domu. Przyjeżdżam do miasta i tego samego dnia czytam w gazecie, że została zamordowana. Przez dwie doby chodzę jak zombi. Bo czy to normalne, że ktoś z twojego otoczenia zostaje uduszony?
– Nie bardzo. Ale to znaczy, że pan ma alibi na czas, kiedy dokonano zabójstwa. To dobrze… – Andrew coś zanotował.
Evans jednak drgnął.
– Alibi? O co chodzi? Chyba nie jestem, do cholery, o nic podejrzany? A może chcecie mi powiedzieć, że gliny miały na tę sprawę ponad tydzień i nie natrafiły na żaden porządny ślad?
– Sprawdzamy wszystkie ślady, panie White. Może mi pan powiedzieć, gdzie pan spędził dwa dni przed przyjazdem do Sydney?
– Byłem tu, na farmie, oczywiście.
– Sam?
– Nie całkiem. – Evans wyszczerzył zęby i uniósł pustą butelkę nad głowę. Poszybowała przez powietrze eleganckim łukiem i bezszelestnie zniknęła w wiadrze ze śmieciami pod kuchennym blatem. Harry z uznaniem pokiwał głową.
– Mogę spytać, kto był razem z panem?
– Owszem, no dobrze, nie mam nic do ukrycia. Kobieta. Angeline Hutchinson. Mieszka tu, w Nimbin.
Harry zapisał.
– Kochanka? – spytał Andrew.
– Coś w tym rodzaju – odparł Evans.
– Może pan nam opowiedzieć o Inger Holter? Jaka ona była?
– E, nie znaliśmy się zbyt długo. Poznałem ją w Sydney, w barze, w którym pracowała. The Albury. Zaczęliśmy rozmawiać, powiedziała mi, że zbiera pieniądze na wyjazd do Byron Bay. To kilkadziesiąt kilometrów stąd, więc dałem jej swój numer telefonu w Nimbin. Kilka dni później zadzwoniła z pytaniem, czy mogłaby zatrzymać się na jedną noc na farmie. Została ponad tydzień. Później spotykaliśmy się w Sydney, kiedy tam przyjeżdżałem. Pewnie ze dwa, trzy razy. Jak rozumiecie, nie zdążyliśmy stać się starym małżeństwem. A poza tym czułem już jej oddech na karku.
– Oddech na karku?
– Tak, zakochała się w moim synku, Tom-Tomie, i snuła bajki o rodzinie i domku na wsi. Mnie to nie bardzo pasowało, ale pozwoliłem jej robić to dalej.
– Co robić?
Evans zaczął kręcić.
– Ona była z rodzaju tych, co w pierwszej chwili są bardzo twarde, ale miękną, kiedy się je podrapie pod brodą i powie, że trochę się je lubi. Wtedy gotowe są zrobić dla ciebie wszystko.
– To znaczy, że była troskliwą dziewczyną? – spytał Harry.
Evansowi najwyraźniej nie spodobał się kierunek, jaki przybrała rozmowa.
– Może i tak. Przecież mówiłem, nie znałem jej zbyt dobrze. Ona już od jakiegoś czasu nie widziała się ze swoją rodziną w Norwegii, więc możliwe, że była po prostu spragniona… ludzi. Kogoś bliskiego, prawda? Wiem, cholera, że tak było. Mówiłem wam, że to była głupia, romantyczna dziewczyna. Nie miała w sobie nic złego…
Głos Evansa lekko zadrżał. W kuchni zapadła cisza. Harry pomyślał, że albo Evans jest dobrym aktorem, albo mimo wszystko posiada jakieś ludzkie uczucia.
– Skoro nie widział pan żadnej przyszłości dla tego związku, to dlaczego pan od niej nie odszedł?
– Właśnie odchodziłem. Właściwie stałem już w drzwiach i mówiłem „cześć”. Ale nie zdążyłem tego zrobić, bo ona zniknęła. O, tak… – Pstryknął palcami.
Rzeczywiście głos mu się zmienił, uznał Harry.
Evans popatrzył na swoje ręce.
– Niezły sposób na zniknięcie, co?
5. MATKA, WIELKI PAJĄK I BUBBUR
Wspinali się po krętych, stromych górskich drogach. Drogowskaz wskazywał drogę do Kryształowego Zamku.
– Pytanie brzmi: czy Evans White mówi prawdę? – powiedział Harry.
– Pozwól, że podzielę się z tobą odrobiną doświadczenia. Od ponad dwudziestu lat rozmawiam z ludźmi, którzy mają rozmaite powody do tego, żeby kłamać albo mówić prawdę. Z winnymi i niewinnymi, z mordercami, kieszonkowcami, z kłębkami nerwów i z zimnymi rybami. Z tymi o niewinnych buziach dziecka i tymi o pełnych blizn twarzach łotrów, z socjopatami, psychopatami, filantropami… – Andrew szukał dalszych przykładów.
– Rozumiem, Andrew.
– …z Indianami i białymi. Wszyscy opowiadali swoją historię w jednym tylko celu: żeby im uwierzono. I wiesz, czego się nauczyłem?
– Że nie da się powiedzieć, kto kłamie, a kto nie.
– Właśnie,