Millennium. David Lagercrantz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Millennium - David Lagercrantz страница 5

Millennium - David Lagercrantz Millennium

Скачать книгу

zaszkodzić. Mimo wszystko zdawali sobie z tego sprawę i udało mu się ich namówić. Obie strony przez długi czas uważały to za uśmiech losu.

      Serner zyskał rozgłos, a gazeta nie musiała zwalniać pracowników i mogła się zajmować tym, co było jej specjalnością: wnikliwymi, dobrze napisanymi reportażami. Sam Levin świecił jak słońce. Wziął nawet udział w debacie w Publicistklubben, podczas której z całą skromnością powiedział:

      – Wierzę w dobre przedsięwzięcie. Zawsze walczyłem o dziennikarstwo śledcze.

      A potem… nie chciał nawet o tym myśleć. Zaczęła się nagonka na Blomkvista. W pierwszej chwili nawet nie było mu przykro. Odkąd Mikael zabłysnął jako wielka gwiazda na reporterskim niebie, nie mógł się po cichu nie cieszyć, ilekroć wyszydzano go w mediach. Ale tym razem nie był zadowolony zbyt długo. Syn Sernera, Thorvald, zauważył, że w mediach społecznościowych wrze, i rozdmuchał sprawę, choć oczywiście nic go to nie obchodziło. Thorvald nie był chłopakiem, którego interesowałyby poglądy dziennikarzy. Ale lubił mieć władzę.

      Uwielbiał knuć intrygi i dostrzegł szansę, żeby coś ugrać albo przynajmniej utrzeć nosa starszym członkom zarządu. Szybko udało mu się skłonić dyrektora generalnego Stiga Schmidta – który jeszcze niedawno nie miał czasu na takie błahostki – do oświadczenia, że „Millennium” nie dostanie żadnej taryfy ulgowej i musi się dostosować do nowych czasów, tak jak wszystkie inne produkty koncernu.

      Levin, który właśnie uroczyście zapewnił Erikę Berger, że nie będzie się mieszał do pracy redakcji – no, może czasem zabierze głos jako przyjaciel i doradca – poczuł, że ma związane ręce i musi prowadzić skomplikowaną zakulisową grę. Na wszelkie sposoby próbował zdobyć poparcie Eriki, Malin i Christera dla nowych celów gazety. Jak wszystko, co rodzi się w pośpiechu i panice, nie były one zbyt jasno sprecyzowane, ale ogólnie rzecz biorąc, chodziło o odmłodzenie i skomercjalizowanie „Millennium”.

      Oczywiście wielokrotnie zapewniał, że nie ma mowy o pogrzebaniu duszy gazety i jej charakterystycznej brawury, ale właściwie nie był pewien, co tak naprawdę miał na myśli. Wiedział tylko, że „Millennium” musi być bardziej glamour, żeby zadowolić zarząd, i że trzeba zmniejszyć liczbę długich artykułów o gospodarce, bo mogą drażnić reklamodawców i narobić wrogów zarządowi – choć oczywiście nie powiedział tego Erice.

      Chcąc uniknąć niepotrzebnych konfliktów, na wszelki wypadek ubrał się swobodniej niż zwykle. Nie chciał nikogo prowokować błyszczącym garniturem i krawatem – modnymi atrybutami kierownictwa. Miał na sobie dżinsy, prostą białą koszulę i granatowy sweter z dekoltem w serek. Długie kręcone włosy, które zawsze były jego małym, buntowniczym znakiem rozpoznawczym, spiął w koński ogon, jak najwięksi kozacy wśród dziennikarzy telewizyjnych. Przede wszystkim jednak zaczął z pokorą, wykorzystując całą wiedzę zdobytą na kursach menedżerskich.

      – Witam wszystkich – powiedział. – Co za beznadziejna pogoda! Mówiłem to już kilka razy, ale chętnie powtórzę: My, przedstawiciele koncernu Sernera, jesteśmy nieprawdopodobnie dumni, że możemy uczestniczyć w tej podróży, a dla mnie samego znaczy ona jeszcze więcej. To zaangażowanie w przedsięwzięcia takie jak „Millennium” czyni moją pracę ważną i przypomina mi, dlaczego kiedyś myślałem o pracy w tym zawodzie. Pamiętasz, Micke, jak siedzieliśmy w barze Opera i marzyliśmy o wszystkim, co będziemy razem robili? Nie pomagało nam to wytrzeźwieć, he, he.

      Mikael Blomkvist nie wyglądał, jakby cokolwiek pamiętał. Ale on nie dał się zbić z tropu:

      – Nie, nie zamierzam uderzać w nostalgiczne tony – ciągnął. – Zwłaszcza że nie ma ku temu powodu. W tamtych czasach branża nie narzekała na brak pieniędzy. Wystarczyło pierwsze lepsze morderstwo w Kråkemåli, a wynajmowaliśmy śmigłowiec, rezerwowaliśmy całe piętro w najbardziej ekskluzywnym hotelu i zamawialiśmy szampana na afterparty. Wiecie, kiedy pierwszy raz jechałem w swoją pierwszą zagraniczną podróż, zapytałem Ulfa Nilsona, który pisał reportaże ze świata, jak stoi marka niemiecka. Nie mam pojęcia, odpowiedział. Sam ustalam kursy walut. He, he! W tamtych czasach nie oszczędzaliśmy na podróżach. Pamiętasz, Micke? I może właśnie wtedy byliśmy najbardziej kreatywni. W zasadzie nie musieliśmy się specjalnie wysilać, a i tak sprzedawaliśmy mnóstwo egzemplarzy. Ale, jak wszyscy wiemy, sporo się zmieniło. Nastały czasy morderczej konkurencji i nie jest łatwo zarabiać na dziennikarstwie, nawet wam – najlepszej redakcji w kraju. Pomyślałem więc, że porozmawiamy dziś o przyszłych wyzwaniach. Podkreślam, że w żadnym wypadku nie wyobrażam sobie, że mógłbym was czegokolwiek nauczyć. Chcę tylko położyć fundament pod dyskusję. Jako Serner zleciliśmy przeprowadzenie szeregu badań dotyczących waszych czytelników i tego, jak „Millennium” jest odbierane. Niektóre wnioski mogą was trochę przerazić. Ale proponuję, żebyśmy zamiast się martwić, potraktowali to jako wyzwanie i uświadomili sobie, że nastał czas naprawdę szalonych zmian.

      Zawiesił głos i zaczął się zastanawiać, czy użycie słowa „szalone” nie było błędem, czy nie za bardzo się starał sprawiać wrażenie wyluzowanego, czy ten wstęp nie był zanadto żartobliwy i rubaszny. Zawsze należy się liczyć z brakiem poczucia humoru u kiepsko opłacanych moralistów, mawiał Haakon Serner. Nie, pomyślał, zaraz to naprawię. Przeciągnę ich na swoją stronę!

      MIKAEL BLOMKVIST wyłączył się mniej więcej w momencie, gdy Levin oznajmił, że wszyscy muszą się zastanowić nad swoją cyfrową dojrzałością. Nie zarejestrował wywodów na temat młodego pokolenia, które nie zna ani „Millennium”, ani Mikaela Blomkvista. Ale dzięki pechowemu zbiegowi okoliczności akurat w chwili kiedy Levin zaczął o tym mówić, poczuł, że ma dosyć, i wyszedł na kawę. Nie usłyszał więc, że norweski konsultant Aron Ullman stwierdził bez ogródek:

      – Żałosne. Tak się boi, że wszyscy o nim zapomną?

      Ale w tamtej chwili nic nie byłoby w stanie obchodzić go mniej. Był wściekły, bo Levin najwyraźniej wierzył, że badania mogą ich uratować. A przecież to nie pieprzone analizy rynku stworzyły tę gazetę, tylko wrażliwość i zaangażowanie. „Millennium” osiągnęło swoją pozycję dlatego, że wszyscy skupiali się na tym, co dobre i ważne, nie szli za aktualnymi trendami. Stał w aneksie kuchennym i zastanawiał się, kiedy wyjdzie Erika.

      Wyszła po mniej więcej dwóch minutach. Wsłuchiwał się w stukanie jej obcasów i próbował ocenić, jak bardzo jest zła. Jednak kiedy przed nim stanęła, posłała mu tylko zrezygnowany uśmiech.

      – Co z tobą?

      – Po prostu nie mogłem tego słuchać.

      – Wiesz, że ludzie czują się cholernie niezręcznie, kiedy się tak zachowujesz.

      – Wiem.

      – I, jak sądzę, wiesz, że Serner nie może kiwnąć palcem bez naszej zgody. Nadal mamy nad wszystkim kontrolę.

      – Gówno mamy, nie kontrolę. Jesteśmy ich zakładnikami, Ricky! Nie rozumiesz tego? Jeżeli nie będziemy robić tego, co nam każą, wycofają wsparcie, a wtedy jesteśmy udupieni! – krzyknął trochę za głośno, a kiedy Erika uciszyła go i pokręciła głową, dodał już ostrożniej: – Przykro mi. Zachowuję się jak szczeniak. Ale teraz idę do domu. Muszę pomyśleć.

      – Ostatnio bardzo mało

Скачать книгу