Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 22
Martin kiwnął głową i zanotował.
– Trzeba też bliżej przyjrzeć się rodzinie – powiedział Patrik. – Już wstępnie z nimi rozmawialiśmy, gdy razem z Ernstem poszliśmy im powiedzieć, że chodzi o morderstwo, nie o wypadek. Rozmawialiśmy również z człowiekiem, którego babcia Sary wskazała jako ewentualnego sprawcę.
– Niech zgadnę – zgryźliwie powiedziała Annika. – Czy chodzi o niejakiego Kaja Wiberga?
– Zgadza się – odrzekł Gösta. – Przekazałem Patrikowi wszystkie materiały dotyczące wieloletnich kontaktów i z nim, i z nią.
– Szkoda czasu i atłasu – odezwał się Ernst. – Samo przypuszczenie, że Kaj mógłby mieć coś wspólnego ze śmiercią tej małej, jest absurdalne.
– Właśnie, przecież wy się znacie – zauważył Gösta i badawczo spojrzał na Patrika. Zastanawiał się, czy o tym wie.
Patrik kiwnął głową. Ernst otwierał usta, żeby coś powiedzieć, gdy Patrik wtrącił:
– Tak czy inaczej, będziemy go jeszcze sprawdzać. Trzeba jak najprędzej ustalić, czy ma z tym coś wspólnego. Na tym etapie trzeba iść szerokim frontem. A w ogóle musimy dowiedzieć się więcej o Sarze i jej rodzinie. Pomyślałem, że zaczniemy z Ernstem od rozmowy z nauczycielami. Może wiedzą coś o problemach tej rodziny. Wiemy tak mało, że dobrze byłoby skorzystać z pomocy miejscowej prasy. Bertil, możesz nam w tym pomóc? – Brak odpowiedzi. Powtórzył nieco głośniej: – Bertil?
Nadal bez odpowiedzi. Mellberg stał oparty o framugę, zatopiony we własnych myślach. Zareagował dopiero, gdy Patrik odezwał się jeszcze głośniej.
– Przepraszam. Co mówiłeś? – spytał.
Patrik kolejny raz pomyślał: i to ma być szef?
– Pytałem, czy mógłbyś pogadać z prasą. Powiedzieć im, że chodzi o morderstwo, więc interesują nas wszelkie spostrzeżenia. Wydaje mi się, że będziemy potrzebować pomocy społeczeństwa.
– Ależ oczywiście – odrzekł Mellberg. Sprawiał wrażenie, jakby przebudził się z głębokiego snu. – Pogadam z prasą.
– Dobrze. Na tym etapie nie da się dodać nic więcej – powiedział Patrik, splatając dłonie. – Czy są jakieś pytania?
Nikt się nie odezwał. Po chwili, jak na sygnał, wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia.
– Ernst. – Patrik zatrzymał kolegę już w drzwiach. – Czy możesz być gotów do wyjazdu za pół godziny?
– Dokąd? – zapytał jak zawsze skwaszony Ernst.
Patrik odetchnął głęboko. Czyżby mu się wydawało, że coś mówił? Może tylko poruszał ustami.
– Do szkoły, do której chodziła Sara. Porozmawiać z jej nauczycielami. – Patrik powiedział to z naciskiem.
– Aha. Niech będzie, za pół godziny – odrzekł Ernst i odwrócił się.
Patrik spojrzał z wściekłością na narzuconego przez szefa partnera. Da mu jeszcze parę dni. A potem po cichu, wbrew Mellbergowi, weźmie sobie do pary Molina.
Strömstad 1924
Urok nowości towarzyszący ich spotkaniom wyraźnie zblakł, choć na początku rozkoszowała się każdą chwilą spędzoną z Andersem. Trwało to całą zimę. Wraz ze zbliżaniem się wiosny nadeszło znudzenie. Już sama nie wiedziała, co ją wcześniej tak bardzo w nim pociągało. Owszem, nie dało się zaprzeczyć, że jest przystojny, ale wyrażał się jak wieśniak i lekko czuć go było potem. W dodatku noc już nie dawała tak gęstej zasłony, coraz trudniej było jej przekradać się do jego mieszkania. Siedząc przed lustrem w swoim pokoju, postanowiła z tym skończyć.
Ubrała się i zeszła na dół zjeść śniadanie z ojcem. Była zmęczona po wczorajszym spotkaniu z Andersem. Pocałowała ojca w policzek, usiadła do stołu i obojętnie zabrała się do obierania jajka. Ze zmęczenia i od zapachu jajka zrobiło jej się niedobrze.
– Serce moje, co się dzieje? – spytał zaniepokojony August.
– Zmęczona jestem – odpowiedziała słabym głosem. – Źle dziś spałam.
– Biedactwo – powiedział ze współczuciem. – Zjedz, a potem idź do siebie i odpocznij. A może doktor Fern by cię zbadał? Całą zimę byłaś jakaś mizerna.
Agnes ukryła uśmiech za serwetką. Spuściła wzrok i odparła:
– Rzeczywiście, to pewnie przez te zimowe ciemności. Zobaczysz, przyjdzie wiosna i zaraz dojdę do siebie.
– Hm, oby. Ale pomyśl, może jednak doktor cię obejrzy, co?
– Dobrze, ojcze – odpowiedziała Agnes, wmuszając w siebie łyżeczkę jajka.
Nie powinna tego robić. Kiedy tylko wzięła do ust ugotowane białko, żołądek podszedł jej do gardła. Zerwała się i, zakrywając ręką usta, pobiegła do łazienki. Ledwo zdążyła podnieść klapę, i zwymiotowała wczorajszy obiad zmieszany z żółcią. Łzy napłynęły jej do oczu. W końcu przestała wymiotować, wytarła usta i na trzęsących się nogach wyszła z łazienki. Ojciec czekał na nią z zatroskaną miną.
– Serce moje, co się dzieje?
Agnes tylko potrząsnęła głową i przełknęła ślinę, żeby pozbyć się ohydnego smaku żółci.
August objął ją i zaprowadził do salonu, posadził na kanapie i położył dłoń na czole.
– Agnes, jesteś zlana zimnym potem. Dzwonię po doktora Ferna, musi cię zbadać.
W odpowiedzi Agnes kiwnęła tylko głową. Wyciągnęła się na kanapie i zamknęła oczy. Pokój wirował jej pod powiekami.
Anna żyła w sztucznym świecie, bez kontaktu z rzeczywistością. Wprawdzie uważała, że nie miała wyboru, ale i tak dręczyły ją wątpliwości, czy na pewno postąpiła słusznie. Zdawała sobie sprawę, że nie ma co liczyć, że ktoś ją zrozumie. Po co wracała do Lucasa, gdy już zdołała się od niego uwolnić? Dlaczego wróciła po tym, co zrobił Emmie? Miała na to jedną odpowiedź: dlatego że wydawało jej się, że i dla niej, i dla dzieci to jedyna szansa przeżycia. Lucas i wcześniej bywał niebezpieczny, ale panował nad sobą. Teraz jakby coś w nim pękło. Znikło opanowanie, szaleństwo zaczęło się nasilać w zatrważającym tempie. Tak to widziała. Przeczuwała to szaleństwo, tkwiło w nim od zawsze. Na początku chyba właśnie to ją w nim pociągało. Teraz była śmiertelnie przerażona.
Wybuch jawnego szaleństwa wywołało nie tylko odejście Anny z dziećmi. Złożyło się na to dużo więcej. Nie szło mu również w pracy, która dotąd była pasmem sukcesów. Kilka nieudanych