Kryminał. Zygmunt Zeydler-Zborowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kryminał - Zygmunt Zeydler-Zborowski страница 4
– Niestety nie – przyznał ze skruchą w głosie Cieślak. – Tak nas zaskoczyła, że…
– Rozumiem – przerwał mu Downar.
– Wcale nie jestem pewien, czy i ja nie straciłbym głowy, jakby mnie ktoś tak ni z tego, ni z owego sklął od ostatnich. Trudno, stało się. Powiedzcie mi chociaż, czy miała torebkę, kiedy tu przyszła?
Cieślak wzruszył ramionami.
– Nie wiem.
– Miała torebkę – stwierdził kategorycznie Baczyński. – Czerwoną.
– Jesteście tego pewni?
– Mogę przysięgać. Pomyślałem sobie nawet, jak fajnie jej pasuje ta czerwona torba.
– Ubrana była w jasne spodnie i białą bluzeczkę – sprecyzował Downar. – Torebka na pewno była czerwona?
– Kolory rozróżniam pierwszorzędnie. Nawet kiedyś malowałem pejzaże.
Downar nie zdradził zainteresowania dla malarskiego talentu Miecia Baczyńskiego. Rozejrzał się po pokoju i spytał:
– Czy żaden z was nie spotkał kiedyś, może zupełnie przypadkowo, tej dziewczyny?
Oficerowie spojrzeli po sobie. Zaległa chwila kłopotliwego nieco milczenia. Downar cierpliwie czekał na odpowiedź.
– Ja jej nigdy w życiu nie widziałem – powiedział stanowczo Cieślak.
– Ani tym bardziej ja – pośpiesznie stwierdził Baczyński.
– Dlaczego powiedzieliście „tym bardziej”? – spytał Downar.
– Bo przecież cała ta wiązanka została puszczona pod adresem Staszka Cieślaka. Na mnie nawet nie spojrzała.
– Nie sądzicie chyba, że mnie coś łączyło z tą dziewczyną! – krzyknął Cieślak.
Baczyński uśmiechnął się.
– Już ci mówiłem, Stachu, to by tylko dobrze o tobie świadczyło.
– Przestań się wygłupiać, do cholery. Mam już tego dosyć.
– Spokojnie, koledzy, spokojnie – zaczął łagodzić Downar. – Kto ją właściwie wprowadził do pokoju?
– Sierżant Krawczyk.
– … który ją następnie zawiózł do pogotowia.
– Tak.
– Chciałbym z nim jeszcze zamienić dwa słowa.
Cieślak wyszedł i po chwili wrócił z sierżantem.
– Czy ta dziewczyna przyszła do komendy sama? – spytał Downar.
– Sama, towarzyszu majorze.
– I nikt za nią nie szedł?
– Nikt.
– Ale mogło się zdarzyć, że ktoś za nią wszedł, a wyście tego nie zauważyli.
– Tak mogło być – przyznał Krawczyk. – Ruch był wtedy dość duży. Mogłem nie zauważyć.
– Czy dziewczyna miała ze sobą torebkę?
– Miała.
– Jesteście tego pewni?
– Jestem zupełnie pewien, towarzyszu majorze. Miała czerwoną torebkę, taką trochę błyszczącą, jak to teraz modne.
– Mnie coś major nie wierzy – mruknął Baczyński.
– Wierzę, wierzę – uśmiechnął się Downar – ale mało to spotykamy na ulicy dziewczyn z czerwonymi torebkami? Mogło wam się pomylić. Zawsze lepiej się upewnić. Powiedzcie mi jeszcze, kolego Krawczyk – zwrócił się do sierżanta – czy nigdy nie widzieliście tej dziewczyny? Może gdzieś przypadkowo…?
– Nigdy jej nie widziałem, towarzyszu majorze. Byłbym ją zapamiętał. Ładna była. Szkoda, że ten bandzior ją wykończył.
– Dlaczego przypuszczacie, że zbrodni dokonał mężczyzna?
– Bo nóż to męska rzecz. Nie znam wypadku, żeby kobieta majchrem się posłużyła. Brzytwa to się jeszcze zdarza, ostatecznie żyletka, ale nóż…
– Babka najchętniej coś do zupki dosypie – wtrącił Baczyński.
– To prawda – przyznał Downar. – Kobiety rzadko posługują się nożem w celach zbrodniczych, ale nie ma reguły bez wyjątku. W danym wypadku najprawdopodobniej mamy do czynienia z nożem sprężynowym. Nacisnąć sprężynę mogła równie dobrze kobieta, jak i mężczyzna. Ciekawe, z jakiego środowiska pochodziła ta dziewczyna?
– Sądząc z wyglądu, chyba z rodziny inteligenckiej – powiedział Baczyński – ale wiązanka, którą poczęstowała Staszka, wskazywałaby raczej na środowisko mieszane. Chociaż dzisiaj to nigdy nic nie wiadomo, hrabia wysławia się jak bandzior, a bandzior jak hrabia. Czasem trudno się połapać. Ale fakt, że obsztorc był fachowy.
Cieślak dotknął ramienia przyjaciela.
– Mówiłeś, że od razu zwróciła się do mnie z tą przemową. To chyba proste, ja jestem w mundurze i siedziałem