Gra luster. Andrea Camilleri
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Gra luster - Andrea Camilleri страница 12
– Czy ty w sklepie w Montelusie dostałeś jakieś pogróżki, typu listy czy telefony?
Arturo też bardzo się zdziwił.
– Ja? Nigdy! A niby dlaczego?
Matka i syn spojrzeli pytająco na komisarza. Ten zaś miał już gotową odpowiedź.
– Otrzymaliśmy informację, że ojciec chłopca, który umarł z przedawkowania, chce się zemścić.
Oboje zaniemówili, Arturo pobladł.
– Oczywiście uprzedzę kolegów z Narkotyków, ale w międzyczasie chciałbym otoczyć was dyskretną ochroną. Potrzebuję w związku z tym adres Stelli w Palermo oraz nazwę i adres sklepu, w którym pan pracuje.
Zapisał informacje, których mu udzielili, i poszedł sobie.
Czegoś jednak udało mu się dowiedzieć.
Na przykład tego, że pani Francesce ani Arturowi nawet się nie śniło, że bomba mogła być podłożona z ich powodu. A ci z Narkotyków nie kontaktowali się z rodziną Tallarity.
Przede wszystkim zaś, dlaczego młody Arturo tak się zdenerwował? Należało się nad tym zastanowić.
– Miałem szczęście – powiedział Fazio. – Pięć minut po pana wyjściu przyszedł do mnie Aloisi z Narkotyków, przechodził tędy.
– Zapytałeś o Tallaritę?
– Oczywiście. Udawał zaskoczonego.
– Nic o tym nie wiedział, tak?
– Nic a nic. Według niego nie ma żadnych rozmów z Tallaritą.
– A może to jedna z tych supertajnych operacji antynarkotykowych…
– Dałby mi to jakoś do zrozumienia.
– Czyli Pasquale naopowiadał mi głupot?
– Nie sądzę, żeby zrobił to celowo – rzekł Fazio. – Może ktoś, wiedząc, że się znacie z Pasqualem, powiedział mu, licząc na to, że prędzej czy później dowie się pan o wszystkim. Taka próba zmyłki.
– Pewnie tak było. Tallaritowie nie mają zresztą ochrony i nawet im przez myśl nie przeszło, że bomba mogła zostać podłożona z ich powodu.
– Czyli wszystko się zgadza?
– Niby tak, ale ten synalek, Arturo… coś z nim nie tak.
– W jakim sensie?
– Według mnie coś ukrywa.
– Mam się dowiedzieć?
– Tak.
Wyjął kartkę, na której zapisał adres, i przeczytał.
– Sklep w Montelusie, w którym pracuje, nazywa się „All’ultima moda”, ulica Atenea sto cztery.
– Znam go – powiedział Fazio.
On by nie znał!
5
– Kiedy mówiłeś mi o Aloisim, coraz bardziej upewniałem się co do jednej rzeczy – ciągnął komisarz.
Fazio zmrużył oczy.
– Proszę powiedzieć.
– Kiedyś widziałem taki film Orsona Wellesa. Akcja jednej ze scen toczyła się w pokoju pełnym luster. Ten, który był w środku, nie wiedział, gdzie się znajduje, stracił zmysł orientacji i myślał, że rozmawia z kimś, kto stoi przed nim, a ten ktoś był jednak za nim. Wydaje mi się, że z nami chcą zabawić się w ten sam sposób, wpuścić nas do takiego pokoju z lustrami.
– Może pan mi to lepiej wytłumaczyć?
– Chcą, żebyśmy stracili zmysł orientacji. Robią wszystko, co tylko możliwe i nawet niemożliwe, abyśmy się nie połapali, kto był prawdziwym adresatem tego ostrzeżenia. Tak to objaśnię: już nie uważam, że bombę celowo przesunięto w stronę magazynu Arnonego, jestem przekonany, że tam właśnie ją zostawiono.
– Zaczynam rozumieć.
– Wysyłają anonim do Arnonego i jednocześnie puszczają plotkę o współpracy Tallarity z ludźmi z Narkotyków, co powoduje, że my znajdujemy się ciągle w punkcie wyjścia. Tańczymy tak, jak nam zagrają, jesteśmy jak psy na smyczach, które oni trzymają. Musimy od zaraz przejąć inicjatywę.
– Ale jak?
– Już ci tłumaczę. Kiedy powiedziałem ci, żebyś rzucił okiem na lokatorów budynku numer dwadzieścia sześć, przekazałeś, że mieszka tam tylko Carlo Nicotra i dwóch karanych. Dla ciebie, jako policjanta, tylko te trzy osoby wydawały się interesujące, mam rację?
– No tak.
– I tu chyba popełniliśmy poważny błąd.
– Jaki?
– Że poprzestaliśmy na tej trójce. A gdyby ta bomba była przeznaczona dla innego, niekaranego lokatora? Kogoś poza wszelkim podejrzeniem? O kim nic jeszcze nie wiemy? I robią wszystko, co możliwe, żeby utrudnić nam dostęp do niego?
Fazio przyjął cios.
– Ma pan rację.
– Ile rodzin tam mieszka?
– Dziewięć. Po trzy na piętrze.
– A my zajmujemy się jedną trzecią lokatorów. Dlatego…
– …dlatego już się do tego biorę.
Po wyjściu Fazia komisarz zajął się pocztą. Pierwszy list był zaadresowany do niego, a na kopercie napisano „do rąk własnych”.
Otworzył go i od razu się zorientował, że trzyma w ręku anonim, tym razem nie napisany ręcznie, ale na komputerze.
Cecè Giannino to pechowy złodziej. Ukradł to, czego nie powinien, i nie chciał zwrócić właścicielowi.
Zachciało mu się śmiać. To idealny dowód na to, co przed chwilą powiedział Faziowi. Zadzwonił do niego i poprosił, żeby przyszedł. Kiedy się pojawił, wręczył mu list.
– Przeczytaj. Dodali kolejne lustro.
Nawet Fazio się uśmiechnął.
Kiedy przyszedł do trattorii, był jedynym klientem z powodu wczesnej pory. Enzo oglądał telewizję nastawioną na Televigatę. Właśnie mówił dziennikarz numer jeden tej stacji, Pippo Ragonese, który nie lubił komisarza, za co ten hojnie mu się odwzajemniał.