Demony przeszłości. Część druga. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Demony przeszłości. Część druga - Diana Palmer страница 5
– Nie w Casa Rio. Miałem za dużo rozumu, żeby przyprowadzać tu którąś z moich dziewczyn. – Przez chwilę się zamyślił. – Zresztą, nie było ich wiele. Znacznie więcej czasu spędzałem na zarabianiu pieniędzy niż na ich wydawaniu.
– Bardzo ciężko pracujesz, to fakt – przyznała.
Powędrowała wzrokiem do jego nagiego torsu, widocznego w rozpiętej piżamie, zatrzymując go na gęstym zaroście, który biegł w dół przez płaski brzuch i niknął za paskiem spodni piżamy. Nie powinno to zrobić na niej wrażenia, a jednak niespodziewanie zapragnęła go dotknąć.
Bowie za dobrze znał się na kobietach, by właściwie odczytać spojrzenie Gaby. Zafascynowało go i podnieciło, zrozumiał bowiem, że zorientowała się, co odczuwa, i dzięki temu po raz pierwszy zrozumiała jego reakcje na ich bliskość.
Ich spojrzenia się spotkały.
– Już wiesz coś więcej o mężczyznach? – zapytał. – Nie musisz się wstydzić. Mężczyźni muszą sobie z tym radzić – dodał z ciężkim westchnieniem. – Łatwiej było w okresie dojrzewania, zanim dziewczyny się dowiedziały, dlaczego czasami chłopcy zginają się wpół.
Gaby się roześmiała. Zabawne uwagi Bowiego niezmiennie potrafiły przełamać jej nerwowość i zakłopotanie.
– Przynajmniej Aggie wygląda mniej żałośnie – zauważyła.
– Dziś rano dostarczyliśmy jej rozrywki.
– Domyślam się, że jesteś przyzwyczajony do sypiania z kobietą. – Gaby poszukała wzrokiem spojrzenia Bowiego.
– Nie całą noc, kotku – odparł. – Pod tym względem jesteś moją pierwszą – dodał z uśmiechem.
– Tak czy inaczej dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać ze sobą. Byłam naprawdę przerażona.
– Zauważyłem. – Bowie wstał i przeciągnął się z zadowoleniem, ponieważ doskonale się wyspał.
Po przebudzeniu zobaczył wtuloną w niego Gaby i na ten widok zalała go fala czułości. Zdążyła zajść mu za skórę, nawet jeśli w ostatnich dniach kierował się w stosunku do niej nieco mniej oczywistymi motywami. Już matka da mu za swoje za udział w przyczynieniu się do wyjazdu jegomościa z Teton. Mógł się założyć, że aby się na nim zemścić, przekaże Gaby pakiet kontrolny w Casa Rio. Nic takiego, ponieważ ten plan spali na panewce, jeśli Gaby się z nim zwiąże.
– Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek lepiej się wyspał – dodał. – Co zaplanowałaś na dzisiaj?
Gaby nie mogła sobie uprzytomnić, co takiego zamierzała, mając przed oczami potężne muskuły Bowiego. Widok okazałej męskiej sylwetki zapierał jej dech w piersiach.
– Przepraszam. O co pytałeś? – zreflektowała się.
– Nieważne. – Bowie roześmiał się, pochwycił Gaby pod ramiona i wyciągnął z łóżka. Obrzucił wzrokiem jej zaróżowioną twarz. – Bardzo ładnie wyglądasz – zauważył. – Dziewiczo i słodko.
– Ty też nieźle się prezentujesz – odparła.
Bowie uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Przez wyjątkową, przedłużającą się chwilę zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości, chłonąc się wzrokiem. Z tego swoistego transu wyrwał ich Montoya, który wszedł do pokoju, niosąc tacę z dzbankiem kawy, filiżankami, dzbanuszkiem ze śmietanką i cukiernicę.
– Oho ho – rzucił. – Jeśli dłużej będziecie na siebie patrzeć w ten sposób, to może się źle skończyć.
– Masz swój rozum, prawda? – zagadnął Bowie.
– Pewno, i wiem swoje – odparł ze śmiechem Montoya. – Bujać to my, ale nie nas.
– Jeśli będziesz współpracował, to niewykluczone, iż zmuszę ją do zaręczyn – zauważył Bowie.
Montoya zwrócił spojrzenie na zdumioną Gaby i przyłożył rękę do serca.
– Señorita, jestem zbulwersowany pani zachowaniem. Jak pani mogła zdeprawować tak wartościowego dżentelmena jak señor Bowie?
– Zdeprawować? – W drzwiach stanęła Aggie, która akurat przechodziła korytarzem. – Powiedziałeś „zdeprawować”?
– Bezwstydnie mnie wykorzystała – oświadczył Bowie, udając, że piorunuje Gaby wzrokiem. – Myślę, że zaręczyny to w zaistniałej sytuacji jedyny możliwy sposób, żebym pozostał uczciwym mężczyzną. Co ty na to? – zwrócił się do matki.
– Cudowny pomysł, kochanie – odrzekła Aggie, uśmiechając się szelmowsko. – Udzielę ci w tej sprawie wszelkiej pomocy, podobnie jak ty uczyniłeś w stosunku do mnie.
– Wiedziałem – rzucił z westchnieniem Bowie, kiedy Aggie znikła na korytarzu. – Nie przebolała jegomościa z Teton. W każdym razie jeszcze nie.
– To oczywiste, skoro pani Agatha większą cześć nocy przepłakała – powiedział Montoya. – Robi dobrą minę do złej gry, ale cierpi.
– Jeszcze jeden powód, żeby Gaby za mnie wyszła i aby dała mojej matce coś, co zajmie jej myśli – zgodził się Bowie. – Zostaw nas samych, żebym mógł się spokojnie oświadczyć.
– Z przyjemnością, señor. – Montoya uśmiechnął się szeroko i starannie zamknął za sobą drzwi.
– Żartujesz, prawda? – wyjąkała zaskoczona Gaby.
– Wcale nie – odrzekł Bowie. – Kupimy pierścionek i będziemy żyć dniem dzisiejszym. – Przyciągnął ją do siebie. – Jeśli zaufałaś mi na tyle, że spałaś w moich ramionach, to żywię nadzieję, iż pewnego dnia odważysz się na tyle, żeby oddać mi całą siebie. Mogę poczekać.
– Podjęlibyśmy duże ryzyko – wyszeptała Gaby, mimo że pomyślała, jak cudownie byłoby, gdyby do siebie należeli. Może rzeczywiście pewnego dnia zdoła posunąć się dalej?
– Nie mam nic przeciwko ryzyku – odparł ze spokojem. – Powiedz „tak”. – Czarne oczy Bowiego rozbłysły. – Twoja opinia jest zrujnowana, moja też. Do wieczora Tia Elena rozgłosi w całej okolicy, co ujrzała, a większość ludzi nie zna nas tak dobrze jak ona i nie uwierzy, iż do niczego między nami nie doszło. O zachodzie słońca staniesz się kobietą upadłą.
– To nie jest dobry powód do zawarcia małżeństwa.
Bowie ujął w dłonie twarz Gaby i musnął wargami jej usta.
– Na ogół dobrze się porozumiewamy, prawda?
– Tak było, zanim nie zaczęliśmy