Zastępcza miłość. Beata Majewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zastępcza miłość - Beata Majewska страница 20
– Mogę? – Wyciągnęła dłoń, by dotknąć policzka pokrytego zupełnie niewidocznym, lecz wyczuwalnym zarostem. Przesunęła ją po tylnej części czaszki, przyciągnęła głowę Diamonda, żeby ich usta mogły zetknąć się w pocałunku. Był lekki niczym muśnięcie piórkiem, bez żadnego pośpiechu i wsadzania języka do gardła. Delikatny, romantyczny pocałunek, wypełniający serce czułością i bezgranicznym poczuciem bezpieczeństwa. „Boże, jak on na mnie patrzy” – pomyślała, widząc w spojrzeniu mężczyzny tyle żądzy, że nawet taka ignorantka, jaką się czuła w intymnej materii, była w stanie ją dostrzec. – Czy... – Ucięła, zaskoczona chrapliwością swojego głosu.
– Powiedz.
– Chciałabym, żebyś zapomniał o tym, że to mój pierwszy raz. – Zdobyła się na odwagę. – Bądź sobą. Nie skupiaj się na mnie.
„Rzecz w tym, maleńka, że zawsze się na was skupiam. To właśnie cały ja” – natychmiast jej odpowiedział, lecz ta prawda musiała zostać wyłącznie dla niego. Zrozumiał już wcześniej, że Julia w całości oddała mu inicjatywę. Skoro tego oczekiwała, nie mógł jej zawieść. Jego usta spadły na jej rozchylone wargi, język wepchnął się głęboko i gwałtownie, a ręka przywarła do biodra Julii, by mocniej ją przywieść do siebie. Usłyszał jęk dziewczyny, prowokujący do jeszcze zachłanniejszego pocałunku; prawie czuł, jak jej serce tłucze się w klatce piersiowej, choć to mogło być jego serce. Złapał za jędrny kobiecy pośladek i mocno go ścisnął. Szybko spełniając prośbę kochanki, żeby skupić się na sobie samym, stracił większość kontroli, zwłaszcza gdy Julia zaczęła nieśmiało odwzajemniać jego pieszczoty, przywierać biodrami do jego bioder i ocierać kroczem o jego twardą jak kamień męskość.
– Ależ na mnie działasz... – mruknął, czując falę przyjemności, biegnącą wzdłuż kręgosłupa. Po omacku odnalazł brzeg bielizny Julii i zdjął jej figi, rejestrując, że mu w tym pomogła.
Ach, jak bardzo go pragnęła! Nie zdawał sobie sprawy, że tę śliczną jasnowłosą dziewczynę trawi prawdziwy ogień. Chciwie przyjmowała jego usta, dominujące i rozpalone, błądzące nie tylko po jej wargach, lecz po szyi i aksamitnej skórze dekoltu. Gdy zanurzył twarz między jej piersiami, a później zagryzł wydatną brodawkę piersi, myślała, że jeszcze chwila i straci przytomność z rozkoszy. Ciarki przechodziły po całym jej ciele, stawiając na baczność każdy, nawet najmniejszy włosek.
– Jesteś piękny – wyszeptała, kiedy na chwilę uniósł się na przedramieniu. – Są jak wyrzeźbione... – Sunęła opuszkami po twardych, połyskujących od potu mięśniach piersiowych. Obrysowała palcem jeden, potem drugi i z zachwytem spostrzegła, że każdy jej ruch wywołuje drżenie u Diamonda, a jego oddech staje się coraz cięższy i cięższy, podobnie jak gęstnieje od intensywności jego czarne spojrzenie. Znów opadł na nią, niczym jastrząb, odchyliła więc głowę, by obnażyć szyję. Obsypał pocałunkami wszystko: delikatne obojczyki z napiętą mleczno-perłową skórą i szyję, i zaróżowiony płatek ucha. Zamknął jej pierś w dłoni, po czym szybko schwycił brodawkę między palce, a gdy ją ścisnął, do jego uszu dobiegł kolejny cudowny jęk przeżywanej rozkoszy. Zatańczył kciukiem po skurczonej grudce, liżąc równocześnie szyję Julii i powoli tracąc resztki opanowania.
– Daj mi sekundę. Gumka – wychrypiał.
Na szczęście nie musiał daleko sięgać, albo co gorsza, wstawać i wychodzić z sypialni, zostawiając rozgrzaną do czerwoności Julię choćby na moment. Znalazł porzucone przy łóżku spodnie, a w tylnej kieszonce opakowanie z prezerwatywą. Jeśli sądził, że nałoży ją dyskretnie i bez podglądania, grubo się mylił. Panna Juliette podniosła się na przedramionach i wlepiła w niego oczy, śledząc każdy ruch dłoni rozszerzonymi z pragnienia źrenicami. Bardzo chciała powrotu Diamonda, nawet przez tę krótką chwilę zdążyła zatęsknić za jego wielkim, umięśnionym i twardym ciałem. Już zapomniała o swoich lękach i wstydzie, a gdy odwrócił twarz w jej stronę, przełknęła ślinę, wzbudzając natychmiast reakcję mężczyzny, tego absolutnie idealnego i pięknego ciemnoskórego wielkoluda, który już za chwilę miał ją zdobyć.
Położył się, jak przedtem, ale jego dłoń powędrowała w inne rejony.
– Dobrze ci? – spytał Julię, muskając ostrożnie szczyt jej łechtaczki.
Dziewczyna nie była w stanie mu odpowiedzieć. Wygięła się, podnosząc biodra i nacierając na opuszkę męskiego palca, która zataczała kółka, krążyła i co pewien czas leciutko uderzała w najbardziej spragnione dotyku miejsce.
– Jesteś mokra. – Prześlizgnął palcem po wąskiej szczelinie. – Bardzo mokra, gorąca i otwarta. Czujesz to?
– Co? – odpowiedziała półprzytomna.
– Nic – mruknął Diamond.
– Dotykaj mnie – jęknęła, ledwie zabrał dłoń.
– Spokojnie.
– To już... – Otworzyła oczy, zdając sobie nagle sprawę, że zaraz nastąpi najważniejszy moment, a ona chyba znów się go boi.
– Tak, już, bo jeszcze chwila zbędnej zwłoki i moje jaja eksplodują, maleńka.
– E...
– Nie ma żadnego eee... – Uśmiechnął się do niej jednocześnie krzepiąco i lubieżnie. – Za to będzie aaa...
– Aaa?
– Tak, bardzo głośne aaa..., mam nadzieję, a nawet pewność. – Pomyślał o swoich gabarytach, o wymiarach Julii i jego brwi zjechały na sekundę ku sobie, a twarz okrasił szeroki uśmiech zwycięzcy. Zanim dziewczyna zdążyła mrugnąć, wsunął dłoń pod jej pośladki, drugą nakierował penisa we właściwe miejsce i natarł bezlitośnie, nie tracąc ani na moment uwagi i skupienia na swojej zdobyczy. – To już – powiedział cicho, czując, jak Julia zadrżała, wstrząśnięta krótkim spazmem bólu. – Już masz to za sobą. – Przywarł ustami do jej ucha i zaczął czule szeptać, jednocześnie łagodnie przesuwając biodra do przodu i do tyłu. – Kręcisz mnie, maleńka. Jesteś słodka i pachniesz tak, że można stracić przy tobie resztki rozumu.
– Diamond... – Jej głos był prawie niesłyszalny.
– Tak, moje słodkie maleństwo z najlepszą, najmilszą i najbardziej wilgotną dziewiczą cipką, jaką widziałem.
Jego gardłowy tembr zafundował Julii kolejną falę wrzącej krwi, która natychmiast przepłynęła przez całe jej ciało.
– Ja... – Westchnęła.
– Mam przestać? – Zastygł na moment w zupełnym bezruchu.
– Nie.
– Więc nic nie mów, okej? – Otarł wargą o jej ucho, wzbudzając tym kolejną mikroeksplozję w jej ciele. Chwycił nogę Julii pod kolanem i pociągnął w górę. – Opleć mnie nimi, obłap mocno za szyję i trzymaj z całych sił, bo zaraz odlecimy. Oboje. Zobaczysz, jakie to przyjemne. – Pociągnął nosem, by wypełnić płuca uzależniającą słodką wonią, którą chciał czuć jeszcze bardzo długo.