Herezje i prawdy. Stanisław Cat-Mackiewicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Herezje i prawdy - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 4

Herezje i prawdy - Stanisław Cat-Mackiewicz PISMA WYBRANE STANISŁAWA CATA-MACKIEWICZA

Скачать книгу

      Czechow pisze:

      „Promienie księżyca odbijały się w pustym pudełku od sardynek rzuconym w kąt promu”.

      To jest genialne wywołanie obrazu, którego szczegóły już winien sobie domalować czytelnik. Noc, rzeka, woda, spokój, pustka chwilowa, niedawna obecność niekulturalnej publiczności itd., itd. Wartości pracy pisarza nie powiększy się, gdyby chciał on opracowywać szczegóły dalsze: a co było widać z promu, a jak wyglądał przewoźnik i ile miał lat, ile stopni Celsjusza liczyła temperatura wody w rzece, ile miesięcznie zarabiał przewoźnik i jak dalece był on wykorzystywany przez kapitał prywatny, ile przeciętnie pasażerów przewoził prom, z jakiego drzewa był zbudowany i tysiące innych rzeczy.

      Praca uczonego winna także polegać na wypowiedzeniu formuły, którą po swojemu zrozumie, uzmysłowi i uzupełni sobie czytelnik. Powtarzanie wszystkiego w kółko od Adama i Ewy jest najgorszą metodą w dydaktyce.

      Innymi słowy – pisze się dlatego, aby nastawiać myśli czytelnika na pewien kierunek, aby potęgą krótkiego słowa hipnotyzować go.

      W liście do Gawalewicza z kwietnia 1899 roku Sienkiewicz prosi o poczynienie pewnych poprawek w jego rękopisie i pisze:

      „W samym zakończeniu zamiast: »bo nie odjęto jej Szczęścia«, powinno być: »bo nie odjęto jej i Pieśni, i Szczęścia«. Ta ostatnia zmiana konieczna”.

      Istotnie różnica między jednym sformułowaniem a drugim jest ogromna: „bo nie odjęto jej Szczęścia” to obiektywna relacja, „bo nie odjęto jej i Pieśni, i Szczęścia” – to już nie obiektywizm, to liryka, to upoetyzowanie sytuacji, to nastrój irracjonalnie uczuciowy.

      Oto przedstawiłem dwa przykłady, jak pisarz w słowach najkrótszych może wywołać w czytelniku nastrój odpowiedni i uczuciowy stosunek do opisywanego przez siebie tematu.

      A teraz przejdźmy do tezy, iż nasi najwięksi pisarze skrzywili, spaczyli i zniekształcili nasz stosunek do średniowiecza i w jaki sposób to się stało.

      Podziw mój dla Sienkiewicza jest bezgraniczny. Uważam, że w literaturze światowej nie ma takiego pejzażysty jak on. Krajobrazy i widoki, które stworzył, mają w sobie dużo z francuskiego impresjonizmu XIX wieku.

      Jako budowniczy i rzeźbiarz zdania jest Sienkiewicz nieprześcigniony w naszej literaturze i chyba nigdy dościgniony nie będzie, chociaż mamy Paska, księdza Skargę. Być może mógłby się z nim równać Długosz, gdyby za jego czasów istniał w piśmie język polski. Pisząc Trylogię, oparł się Sienkiewicz na autentycznych źródłach polszczyzny XVII wieku, na pamiętnikach Albrechta i Bogusława Radziwiłłów. Zachwycał się redaktor Grydzewski zdaniem księcia Bogusława: „Chciałbym być płótnem, z którego uszyją koszulkę dla Waćpanny”. Poza tym Sienkiewicz czerpał z innych studni autentycznego sposobu mówienia w XVII wieku, wreszcie pomogła mu także znajomość języka hiszpańskiego, którą nabył w czasie pobytu w Ameryce.

      Wiek XVII, a nie jakiś inny wiek, odbił się najgruntowniej na kształtowaniu psychiki polskiej. Romantyzm polski to podanie ręki uczuciowemu wiekowi XVII poprzez wymądrzony i racjonalny wiek XVIII. Niezasłużona nienawiść do Stanisława Augusta, paszkwilancko po dziś dzień zwanego „królem Stasiem”, bierze także początek w tym królowaniu nad naszymi pojęciami wieku XVII. Oczywiście wiek ten reprezentował bardzo indywidualną kulturę, pojęcia religijne, moralne i honorowe. Zakon jezuitów odegrał ogromną rolę w kształtowaniu pojęć tego czasu. Zakon jezuitów był nasycony wpływami hiszpańskimi. Może mi ktoś pomoże w tej statystyce: oto zauważyłem, że kościoły warszawskie są wypełnione obrazami nie włoskimi, lecz hiszpańskimi. Murillo wisi nad ołtarzami w tych kościołach. Byłoby bardzo ciekawe obliczyć, ile obrazów w kościołach warszawskich jest kopiami z malarstwa hiszpańskiego, a ile z włoskiego.

      W każdym razie bohaterowie Trylogii: Zagłoba, Skrzetuski, Podbipięta, Wołodyjowski, dlatego są tak nie tylko żywi, ale i przekonywający, że mówią językiem autentycznym, swoim, a nie wyfantazjowanym przez autora. Mówią oni językiem Paska i można się wyrazić, że nic, co jest z Paska, nie jest im obojętne. Ich psychika, ich poglądy moralne, ich poziom intelektualny, wszystko to nie wykrzywione, lecz autentyczne, bo wszystko z Paska.

      Jeśli chodzi o Quo vadis, to można powiedzieć prawie to samo. Bohaterowie Quo vadis mówią językiem autentycznym, takim właśnie, jakim rozmawiali Neron z Petroniuszem. Bo to nieprawda, że Quo vadis nie jest pisane po łacinie. Tylko słowa tej powieści są polskie, ale cały duch słownictwa jest łaciński. Jest to w rzeczywistości genialny przekład z łaciny, oddający idealnie charakter tego języka. Sienkiewicz znał tak dobrze łacinę, że rozczytywał się w historii i publicystyce rzymskiej, że rozumiał i odczuwał poetów rzymskich.

      A więc Winicjusz, Ligia i tak dalej – mówią językiem swoim, własnym, autentycznym, tak jak bohaterowie Trylogii, i dlatego i Trylogia, i Quo vadis pomagają nam wiernie odczuć i zrozumieć czasy antycznego Rzymu i czasy polskiego XVII wieku.

      Rzecz ma się zupełnie inaczej z Krzyżakami.

      Sienkiewicz nie miał języka autentycznego. Pomniki języka polskiego tych czasów są zbyt skąpe, aby można się było na nich oprzeć. Sienkiewicz był jednak miłośnikiem Zakopanego i rozmów z góralami, i oto uznał, że ten język: chłopski, włościański, język gazdów, zastygły między turniami i reglami tatrzańskimi, jest bardziej zbliżony do krawędzi wieku XIV i XV niż współczesny nam polski literacki, niż język epoki Paska i jakikolwiek inny. I oto bohaterowie Krzyżaków rozmawiają z sobą nie językiem własnym, autentycznym, jak bohaterowie Trylogii czy Quo vadis, lecz językiem Sabały, zbliżonym do mowy Chłopów Reymonta.

      Wywołało to niesłychane konsekwencje. Język Sabały ma swoją indywidualność, swoistość i w najbardziej silny sposób oddziałuje na nasze wyobrażenia o tych postaciach, które takim językiem mówią. Jeśli powiemy „białogolenny”, to przenika nas coś z antyku, jeśli czytamy rozmowy Maćka i Zbyszka z Bogdańca, to czujemy się w towarzystwie Bartka Zwycięzcy i słuchamy jego rozmów z chłopami z tej samej wsi.

      Przez użycie tego języka góralsko-chłopskiego Sienkiewicz oddalił nas od zrozumienia rycerzy z czasów królowej Jadwigi.

      Nie ma bowiem nic bardziej psychologicznie odległego od siebie niż chłop polski XIX czy XX wieku a rycerz schyłkowych lat średniowiecza. Są to typy psychologicznie, kulturalnie, moralnie całkowicie odrębne, niemające źdźbła podobieństwa. Ziemiaństwo XIX wieku zbliżyło się być może do typu bogatego gospodarza wiejskiego, ależ, na miłość boską, nie rycerz średniowieczny. Ten był zaprzeczeniem i przeciwieństwem zarówno wszystkich dodatnich cech chłopa, jak i jego cech ujemnych. Włożenie w usta rycerza średniowiecznego zwrotów i zdań z języka chłopskiego było fałszem historycznym możliwie daleko posuniętym.

      Niestety wielki Sienkiewicz popełnił tu błąd, który miał swoje konsekwencje. Inni polscy powieściopisarze historyczni wkroczyli w jego ślady i rycerze średniowieczni zaczęli u nich mówić między sobą używając „wy”, i stali się Bóg wie do kogo podobni, tylko nie do rycerzy średniowiecznych.

      Właśnie ten sam

Скачать книгу