Szalona noc. Christina Lauren

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szalona noc - Christina Lauren страница 7

Автор:
Серия:
Издательство:
Szalona noc - Christina Lauren

Скачать книгу

podczas gdy ona wciąż jeszcze jest w siódmym niebie z powodu swojego sukcesu, przeżywa surrealistyczne urządzenie biur, śmieje się ze sztywnego początku spotkania, a potem bombowego wejścia Austina, ja czuję, że muszę zmniejszyć napięcie, biorę do ręki piwo i upijam łyk. Muszę stępić sobie zmysły na tyle, by zacząć myśleć racjonalnie. Życie Loli na pewno zmieni się radykalnie. To, co dotąd stanowiło głównie jej pasję, szybko zamieni się w interes – a to powoduje napięcia i problemy, które rozumiem lepiej, niż być może Lola sobie uświadamia. Poza tym Lola jest ogromnie utalentowana, ale wciąż żyje pod kloszem: Hollywood owszem, spełnia marzenia, ale potrafi też pokazać się z bezwzględnej i okrutnej strony. Mam ochotę odsunąć od siebie niepokojące uczucie, że chciałbym się nią trochę poopiekować; martwię się, gdyż przychodzi mi do głowy, że może ją to złamać, a przynajmniej stłumić jej cudowną kreatywność – tę, która przecież przyniosła jej sukces – a nie jestem pewny, czy warto tę kreatywność poświęcać w zamian za na przykład wymarzoną rezydencję w miejscu

      jak z bajki.

      Mam ochotę ją chronić, poradzić, żeby słuchała głosów rozbrzmiewających w jej głowie, gdyż dla Loli głosy te są bardziej realne niż większość głosów ludzi otaczających ją w życiu – tak zresztą było od dzieciństwa. Sam przeżywałem podobnie. Dorastałem bez rodzeństwa i z wiecznie nieobecnymi rodzicami. Moi dziadkowie przejęli nade mną opiekę, kiedy byłem mały, ale ja miałem wtedy osiem lat i bardziej przejmowałem się Supermanem i Batmanem niż tym, co dziadek oglądał w telewizji czy klientami jego sklepu.

      Kiedy Lola dociera do końca opowieści, a szczegóły logistyczne zaczynają się mnożyć, sedno sprawy się rozmywa, za to pada coraz więcej słów z żargonu – jej telefon leżący na stole rozświetla się. Lola zerka na niego i odchyla się na oparcie, rzucając mi szybkie spojrzenie.

      – To Austin.

      Fakt, że najpierw spojrzała na mnie – nie na Harlow, London czy Mię – sprawia, że serce mi podskakuje, a w piersi rozpala się płomyk.

      – Odbierz – poganiam, głową wskazując telefon.

      Lola boryka się z wyświetlaczem, o mało nie zrzuca telefonu ze stołu i w końcu w ostatniej minucie rzuca przyciszonym głosem:

      – Halo?

      Nie słyszę, co mówi człowiek po drugiej stronie, więc nie wiem, dlaczego Lola rumieni się i uśmiecha, po czym mówi:

      – Cześć, Austin. Przepraszam, nie. Ledwie zdążyłam odebrać telefon.

      Słucha uważnie, a my wszyscy wbijamy w nią spojrzenia. Słyszymy tylko jedną stronę rozmowy:

      – Tak, jestem jeszcze trochę oszołomiona – mówi – ale wszystko dobrze… – przesuwa wzrokiem po stole i dodaje: – Tak, w knajpie z przyjaciółmi… taki bar niedaleko domu… w San Diego! – śmieje się. – Austin, przecież to kawał drogi!

      Co, do cholery?

      Unoszę wzrok na Harlow, która jednocześnie zwraca spojrzenie na mnie, jakby wiedziona tą samą myślą. Gość chyba nie jedzie do nas? Zerkam na zegarek; dochodzi dziesiąta, droga zajmuje dwie godziny.

      – Też się cieszę – mówi Lola i zaczyna się bawić kolczykiem. – Nigdy jeszcze nie pisałam scenariusza, więc skupiam się na tym, żeby się do czegoś przydać… – chichocze, słysząc odpowiedź.

      Chichocze.

      Znów rzucam spojrzenie Harlow.

      Lola chichocze przy nas, ale nie przy ludziach, których poznała ledwie parę godzin temu. Chyba że ta osoba to ja w Las Vegas – i na pewno wolę, żeby tamta sytuacja pozostała jedynym takim przypadkiem.

      – Nie mogę się doczekać… Nie, nie będę, dobrze usłyszeć opinię… wiem, przepraszam. Głośno tutaj. Dobrze, będę – kiwa głową. – Tak, na pewno! Obiecuję! – kolejny wkurzający chichot. – No dobrze… dobrze. Na razie.

      Rozłącza się i wypuszcza powietrze, po czym rzuca spojrzenie w moją stronę.

      – To Austin.

      – Słyszałem – odpowiadam ze śmiechem. Pomimo tego nieprzyjemnego, obcego ciężaru, który nagle pojawił się w mojej piersi, rozumiem, jakie emocje budzi w niej fakt nagłej poufałości z osobą kierującą największym twórczym zadaniem w jej dotychczasowym życiu.

      – Ale chyba nie przyjedzie tu z L.A., co? – pyta London; o ile się nie mylę, jej ton brzmi podejrzliwie.

      Zawsze lubiłem tę dziewczynę.

      – Nie, nie – Lola obdarza nas szerokim uśmiechem – tylko sobie żartował.

      Przez kilka chwil wszyscy siedzimy, gapiąc się na nią. Harlow pierwsza przerywa milczenie.

      – No dobrze, ale w takim razie po co dzwonił?

      Lola unosi zaskoczone spojrzenie.

      – Och. Eee, po prostu chciał sprawdzić, jak się czuję po spotkaniu… mówił też, że zbiera pomysły na ekranizację pierwszej części.

      – Pierwszej części? – powtarzam.

      Lola gwałtownie i nieco bezradnie potrząsa głową, na usta spada jej pasmo długich, prostych włosów i przylepia się do szminki. Nie mogę się powstrzymać, wyciągam rękę, żeby go odsunąć. Ona jednak też to robi – jej palce pierwsze dotykają włosów.

      Szybko opuszczam dłoń; czuję, jak Harlow odwraca się do mnie, ale nie mogę oderwać oczu od Loli, która wpatruje się we mnie; w jej wzroku widać nieme oszołomienie.

      – Oliver, jasna cholera…

      Siedząca obok nas London bierze telefon.

      – Wygugluję tego Austina Adamsa.

      Zawsze naprawdę ją lubiłem.

      – „Pierwsza część”? – powtarzam łagodniej w kierunku Loli.

      – Mówił, że studio chce zrobić trzy filmy – odpowiada Lola wręcz piskliwie. – Ma jeszcze inne pomysły, chce o nich porozmawiać.

      Harlow klnie, Mia piszczy, Joe wyszczerza zęby, ale Lola z cichym piskiem paniki zakrywa twarz.

      – O cholera! – wrzeszczy London. – Ale ciacho! – i pokazuje nam wyświetlacz telefonu.

      No dobrze, może jednak nie lubię jej aż tak bardzo, jak mi się wydawało.

      Nie zwracając na nią uwagi, przypominam Loli:

      – To dobrze – i delikatnie odrywam jej dłonie od twarzy. Nie mogąc się powstrzymać, dodaję: – Chce o tym porozmawiać teraz? Czy musisz znów jechać jutro do L.A.?

      Lola kręci głową.

      – Raczej porozmawiamy o tym kiedyś przez telefon. Przecież ledwie sobie wyobrażam udział w pisaniu jednego scenariusza, a tu szykują się trzy! – mówi, po czym przyciska palce do ust.

      – Tu

Скачать книгу