Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 wrzeÅ›nia 1939 - StanisÅ‚aw Cat-Mackiewicz страница 3
W przedmowie do swojej Historii III Republiki powiada Bainville: „Historia ta jest niekompletna, dopóki niedostępne są akta konwentów masońskich”. Historia niepodległej Polski, a także poprzedzające ją czasy, również zyskałaby dużo na jasności, gdybyśmy wiedzieli wszystko o naszych związkach tajnych.
Stosunek u nas do masonerii jest dwojaki. Są ludzie, którzy prawie wszystko tłumaczą działaniem masonerii i prawie wszystkich uważają za masonów, są inni, którzy wzruszają ramionami na wyraz „masoneria”, odpowiadając po krakowsku: „jeszczem żywego masona na oczy nie widział”, i twierdzą, że rozmowy o masonerii to bujdy godne kucharek. Pewien pan w roku 1924 napisał artykuł kończący się słowami: „W chwili, kiedy w Grecji chwiał się tron króla Jerzego – panna Niewiarowska występowała w Warszawie nago. Non, Messieurs, il n’y a pas de coïncidences [Nie, Panowie, nie ma zbiegów okoliczności]”. Francuszczyzna ostatniego zdania brzmiała w tym artykule ironicznie i wyniośle, w rzeczywistości autor był przekonany, że pomiędzy abdykacją króla Hellenów a brakiem skromności polskiej diwy operetkowej zachodzi niezbity i nader bliski związek przyczynowy, że i to, i tamto jest rezultatem knowań masonów. Są ludzie obłąkani na punkcie masonerii, dla których zagadką jest, dlaczego dwóch ludzi uważanych za masonów kłóci się albo walczy ze sobą. Tłumaczą to walką lóż. Ludzie o przeroście zmysłu architektonicznego, ludzie lubujący się w jasności organizacyjnej, skłonni są wierzyć, że stosunki polityczne świata są regulowane przez jakąś wszechpotężną organizację, niczym przez wszechmocne ziemskie bóstwo, które przewiduje i kształtuje każde wydarzenie polityczne. Ludzie ci nie zdają sobie sprawy, że każdy czyn, każdy wypadek polityczny mieści w sobie atomy rzeczy wielkich i atomy rzeczy małych, małostkowych, przypadkowych.
Ale równie nie mają racji ci, którzy zaprzeczają istnieniu masonerii i związków tajnych.
Masonem nie byłem nigdy i poza należeniem w czasach studenckich do wielokrotnie zdekonspirowanego w niepodległej Polsce i wielokrotnie już opisywanego „Zetu”, nie brałem udziału w żadnej z tajnych organizacji. Pod tym względem muszę powtórzyć za Bainvillem: moja historia Polski niepodległej będzie niekompletna, albowiem nie będę poza tym rozdziałem powracał do działalności stowarzyszeń tajnych. Skoro jednak już ten temat poruszyłem, czuję się w obowiązku naszkicowania, co wiem, a raczej, czego nie wiem o stowarzyszeniach tajnych.
Wiem najwięcej oczywiście o „Zecie”, to jest o Związku Młodzieży Polskiej – założonym gdzieś przez Miłkowskiego (T.T. Jeża)2 – którego konstrukcja oparta była na strukturze masońskiej. Były w nim trzy stopnie: koledzy, towarzysze i bracia, później stopień towarzyszy został zniesiony. Pozostawał więc „Zet” i „Koła Braterskie”, na których czele stała „Centralizacja”, niemająca prezesa tylko sekretarza. Przez „Zet” przeszło bardzo wielu polityków niepodległej Polski, jego dawnymi członkami byli spośród prezydentów Rzeczypospolitej Stanisław Wojciechowski i Władysław Raczkiewicz, ogromną ilość dygnitarzy w Polsce stanowili byli „zetowcy”.
„Zet” dał swego czasu początek Lidze Narodowej; organizacja ta była tajnym kośćcem stronnictwa wszechpolaków, stronnictwa Narodowo-Demokratycznego (endeków), które dziś się nazywa Stronnictwem Narodowym. „Zetowcy”, przechodząc po ukończeniu studiów uniwersyteckich do starszego społeczeństwa, awansowali zwykle do Ligi Narodowej. Co się później z tą Ligą stało, nie wiem, słyszałem, że ją Roman Dmowski w roku 1927 rozwiązał3. Wiem, że Adam Doboszyński, wypuszczony w roku 1938 z więzienia, przygotowywał serię artykułów przeciwko związkom tajnym, celem wykazania, że każdy związek tajny staje się z czasem pożywką, terenem działalności masonerii. Doboszyński jest jednym z ludzi, którzy wszędzie widzą masonerię. Przypomina mi się w tej chwili, że normalna historia Polski, taka, której się uczy uczeń klasy pierwszej, dzieli się na okresy i że pierwszy z tych okresów nazywa się „okresem bajecznym”, gdzie nic nie jest pewne, nic nie jest wyjaśnione. Otóż i moją historię niepodległej Polski poprzedza „dział bajeczny”– te mianowicie kilka słów, szkicujących typ organizacji tajnych w Polsce.
Wracając do „Zetu”, później nastąpił rozłam między „Zetem” a Narodową Demokracją. Pierwsza fala „zetowców”, która do Ligi Narodowej nie poszła, przypada na rok 1908. W fali tej znajdowali się Stanisław Stroński i Edward Dubanowicz, którzy założyli później tygodnik „Rzeczpospolita” (stąd tytuł pisma wydawanego od roku 1919 w Warszawie przez Strońskiego). „Zetowcy” po zerwaniu z narodowymi demokratami nadal kierowali Młodzieżą Narodową i w pewnych środowiskach szli razem z endekami. Niewątpliwie najwybitniejszą wśród „zetowców” osobistością w okresie poprzedzającym samą wojnę był Kazimierz Wyszyński, mądry i kryształowej uczciwości człowiek. W czasie wielkiej wojny poszczególne środowiska „Zetu”, nie zrywając organizacyjnych węzłów między sobą i utrzymując organizacyjną jedność Młodzieży Narodowej, głosiły jednak hasła polityczne diametralnie różne. Oto środowisko „Zetu” warszawskiego było niepodległościowe i entuzjastycznie nastrojone do Józefa Piłsudskiego; środowisko krakowskie, pod wpływem Zygmunta Rusinka, wręcz odwrotnie, było antylegionowe, raczej endeckie; środowisko petersburskie – raczej niepodległościowe; moskiewskie, kijowskie – raczej endeckie.
W roku 1918 „Zet” postanowił stworzyć organizację polityczną wśród starszego społeczeństwa. Zdaje się, że powstała wówczas kontynuacja konspiracyjna „Zetu”4, która dała początek organizacjom w rodzaju Straży Kresowej, Związku Obrony Kresów Zachodnich, Rad Ludowych oraz Związku Naprawy Rzeczypospolitej. Związek Naprawy montowali dawni „zetowcy” na spółkę z notorycznymi masonami, których się później jednak ze Związku Naprawy pozbyli. Od tej chwili do dawnych „zetowców” przylgnęła nazwa „naprawiaczy”. Będę o nich musiał mówić w dalszych rozdziałach tej książki, jednak bez tej zawziętości, z którą ich zwalczałem w niepodległej Polsce.
„Zet” i Liga Narodowa były to konspiracje o ideologii nacjonalistycznej i jakkolwiek posiadające formy zapożyczone od masonerii, nastawione antymasońsko. O masonerii wiem niewiele. Sądzę, że zawleczona była do Wilna i do Królestwa Polskiego przez masonerię rosyjską, powstałą i rozkwitłą w Rosji na gruncie instytucji niezależnej adwokatury. Jestem prawie pewny, że taki Tadeusz Wróblewski, wybitny adwokat wileński, był masonem związanym z masonerią rosyjską, która w Rosji utworzyła stronnictwo konstytucyjnych demokratów (kadetów5). Za czasów niepodległej Polski masoni wileńscy używani byli przez Piłsudskiego do utrzymywania kontaktów z masonami kowieńsko-litewskimi – wobec braku stosunków dyplomatycznych była to jedyna droga porozumienia z Litwinami – toteż litewscy chrześcijańscy demokraci zarzucali ciągle tautininkom6 wpływy masońskie i konszachty z Polakami. Masoni w Wilnie