Nie ufaj nikomu. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nie ufaj nikomu - Kathryn Croft страница 15
W recepcji siedzi młoda kobieta o lśniących czarnych włosach i w okularach. Uśmiecha się, gdy podchodzę, co mnie uspokaja.
– W czym mogę pomóc?
– Zastanawiałam się, czy Dominic Bradford jest dziś w pracy? Kierownik wydziału prawa? To mój stary znajomy i chciałam się z nim skontaktować.
Kobieta patrzy w stronę wyjścia.
– Och, właśnie się pani z nim minęła. Ale wyszedł dopiero co, więc jeśli się pani pospieszy, może go pani dogoni. Pewnie idzie w kierunku stacji metra.
Szybko wychodzę na ulicę, ale jest zbyt zatłoczona. Kręci się po niej wielu mężczyzn, którzy mogliby być Dominikiem. Nie rozpoznam go od tyłu, zwłaszcza że widziałam go tylko raz, pięć lat temu. Obracam się, jednocześnie chcąc i nie chcąc go znaleźć, i nagle zauważam go po drugiej stronie ulicy, jak pochyla się, żeby zawiązać sznurowadło.
Dominic jest wyższy, niż go zapamiętałam, co najmniej pięć kilo cięższy, ale ma taką samą fryzurę, a jego twarzy nie da się pomylić z inną. Na pogrzebie uznałam ją za arogancką, ale aż trudno uwierzyć, by ten człowiek zachowywał się agresywnie, chociaż mężczyźni stosujący przemoc wobec kobiet nie chodzą po ulicy z etykietkami czy znakami ostrzegawczymi. To zawsze są ludzie, których najmniej się o to podejrzewa. „Jak Zach”, myślę sobie.
Dominic prostuje się i rusza dalej, więc przechodzę przez ulicę i zmierzam w jego stronę. Ale co niby miałabym mu powiedzieć? Nie mogę po prostu podbiec i zażądać, by mi powiedział, czy spotyka się z niejaką Alison Cummings. Nie ma mowy, żebym mogła z nim o tym porozmawiać. Poza tym jeśli ona mówiła prawdę o tym, że Dominic ją bije, to co on zrobi, gdy odkryje, że zwróciła się do mnie o pomoc? To tylko spotęgowałoby jego gniew.
Zwalniam i zachowuję dystans, ale nadal za nim idę. Wpadłam na lepszy pomysł.
***
Nie muszę go długo śledzić – pokonujemy tylko kilka stacji metrem, z Euston do East Finchley, a po krótkim spacerze cichymi uliczkami skręcamy w Abbots Gardens. Dominic zbliża się do numeru 95, dużego białego bliźniaka, którego ogród porastają ogromne drzewa, zapewniające mieszkańcom odrobinę prywatności.
Ale widzę wyraźnie, jak stoi przed wejściem, grzebiąc w kieszeni, najwyraźniej w poszukiwaniu kluczy, i właśnie je wyciąga, gdy drzwi otwierają się i staje w nich Alison, po czym cofa się o krok, żeby go wpuścić. Żadne z nich się nie uśmiecha. Nawet się ze sobą nie witają.
Przywieram do drzewa w nadziei, że Alison mnie nie zauważyła. Zrobiłam dziś duże postępy i wrócę tutaj, żeby zdobyć odpowiedzi.
***
– Mamusiu! Gdzie ty byłaś? Czekaliśmy na ciebie całą wieczność!
Freya pędzi do drzwi, gdy tylko słyszy, jak przekręcam klucz w zamku, i rzuca się na mnie, obejmując mnie ramionami, jakbyśmy nie widziały się od tygodni.
Zerkam na Willa, który kręci głową, stojąc w progu kuchni. Wzruszam ramionami w przepraszającym geście i całuję córkę w czubek głowy.
– Przepraszam, skarbie, coś mnie zatrzymało. Ale już jestem.
Freya odrywa się ode mnie:
– Will powiedział, że jest już za późno, żeby gdzieś wyjść. I że już prawie pora spać, prawda?
Nie zamierzałam wrócić tak późno, ale przedarcie się przez połowę Londynu w godzinach szczytu pochłonęło mnóstwo czasu.
– A może zjemy pizzę na kolację? – sugeruję. To kolejne z ulubionych dań Frei, więc powinno przynajmniej odrobinę poprawić jej humor. – I możemy zagrać w tę twoją ulubioną grę, Sequence.
To wywołuje uśmiech na jej twarzy.
– Ale tym razem nie pozwolisz mi tak po prostu wygrać, prawda? Mam już siedem lat, mamusiu, dam sobie radę sama.
Czochram jej włosy.
– Będę grała uczciwie – obiecuję. – I spróbuję wygrać.
Odnosi się to również do Alison Cummings, którą tak łatwo dziś odnalazłam, chociaż to nie jest żadna gra.
Freya pyta Willa, czy zostanie, ale on kręci głową.
– Przykro mi, dziś nie mogę. Muszę jeszcze popracować. Ale najpierw zjem z wami pizzę, jeśli nie macie nic przeciwko?
Kieruje to pytanie do mnie, a ja kręcę głową.
– Oczywiście, że nie. Wiesz, że nie musisz pytać.
Ale czy on na pewno to wie? Od wczoraj zachowuję się przy nim tak dziwnie, że nie zaskoczyłoby mnie, gdyby nie czuł się tu komfortowo.
Nie postępuję wobec niego fair. Myślałam, że pogodziłam się z przeszłością, ale potem pojawiła się Alison i namieszała. Muszę się dowiedzieć, co się dzieje, a potem może wreszcie zacznę normalnie żyć.
Will nie mówi za wiele w trakcie kolacji, ale gadanina Frei wypełnia ciszę, podczas gdy moja córka ekscytuje się jutrzejszą wyprawą do dziadków. Rodzice Zacha mieszkają w Reading i staram się zabierać tam Freyę tak często, jak to możliwe.
Zawsze ją uwielbiali, a teraz stanowi ona jedyne ogniwo łączące ich z synem, więc każda spędzona z nią chwila jest dla nich jeszcze cenniejsza. Freya też uwielbia tam jeździć; dziadkowie potrafią odmalować jej obraz Zacha nawet lepiej niż ja.
Wychodząc, Will całuje mnie przelotnie i mówi, że zadzwoni jutro.
– Wiem, że Freya wyjeżdża na kilka dni, ale naprawdę muszę nadrobić zaległości w pracy w ten weekend. Może spotkamy się w poniedziałek?
Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że czasami nie widzimy się przez kilka dni – ostatecznie oboje jesteśmy bardzo zajęci – ale nie wydarzyło się to od bardzo dawna. Ostatnio zazwyczaj spotykaliśmy się codziennie. Teraz jednak przyda mi się ten czas, więc chętnie przystaję na jego propozycję.
***
Coś wyrywa mnie ze snu: ostry, przeszywający dźwięk, którego początkowo nie potrafię zidentyfikować. To dzwoni moja komórka leżąca na stoliku nocnym.
Nieprzytomnym wzrokiem zerkam na ekran, ale numer jest zastrzeżony. Normalnie zignorowałabym taki anonimowy telefon – większość z nich to zawracanie głowy – ale jest druga w nocy, więc to musi być coś ważnego.
Odbieram i czekam na wieści, które mogą być tylko złe.
– Mia? Co robiłaś dziś pod moim domem? – Przez telefon głos Alison brzmi inaczej.
Ignoruję jej pytanie i chcę